poniedziałek, 18 marca 2013

XI ,,Składzik"

          Clary nie była zachwycona tym, że znowu ją gdzieś ciągnie i nie wie gdzie. Ale chciała się dowiedzieć co zrobił i co ma jej do powiedzenia. Czemu stał pod ścianą i czekał na coś...? Na kogo...? Wyglądało, że właśnie na nią.
  -  Draco gdzie my...
  -  Zamknij się i chodź szybciej  -  warknął blondyn.
          Clary już nic więcej nie powiedziała.
          Draco szedł wolniej niż ostatnim razem, dziewczyna nie musiała za nim biegnąć. Wystarczyło tylko, żeby szła dość szybkim krokiem. Dla Malfoya i tak to było zbyt wolno, ale starał się jej nie popędzać. Przynajmniej nie dotrą tam tak szybko. Będzie miał więcej czasu na przemyślenie tego co jej powie.
  -  Mogłabyś tyle nie myśleć i iść  -  spytał się Draco.
          To prawda, Clary była tak zamyślona, że z każdą chwilą szła wolniej. Irytowało go to z każdą minutą.
          Zauważył nagle, że dwóch uczniów szło w ich stronę. Nie widzieli go jeszcze, a to był dobry znak, bo ci uczniowie należeli do Slytherinu.
          Zaczął coś do niej mówić, by Clary nie zauważyła tych Ślizgonów po czym wziął ją pod ramię i szybko skręcili w inny korytarz.
  -  To gdzie...  idziemy...?  -  spytała się niepewnie Clary, po czym szybko dodała  -  Tylko nie krzycz!
  -  Ciiiii  -  uciszył ją Malfoy.  -  Teraz to ty krzyczysz.
          Blondyn widział, że ci uczniowie nadal idą za nimi, w końcu się domyślą, że to on idzie tu z jakąś dziewczyną z Hufflepuff i będą się z niego nabijać. Na to nie mógł pozwolić.
          Clary zauważyła, że chłopak dziwnie się zachowują. Chciała się spytać o co chodzi, czy ma to coś wspólnego z tym co zrobił.
  -  Powiesz mi w końcu co zrobiłeś?
          Spytała się ostro dziewczyna, teraz była już przekonana, że zrobił coś strasznego. Draco spojrzał na nią i się uśmiechnął.
  -  Nic aż tak strasznego i na dodatek większość to nie była moja wina.
          Clary nie zadowoliła ta odpowiedź. Chciała, by jej wszystko dokładnie opowiedział. Clary nadal rozmyślała o różnych możliwościach, co ten Draco mógł zrobić?
          Nie spodziewała się tego, co teraz zrobił. Zwiększył siłę swojego uścisku i pociągnął za sobą do jakiegoś ciasnego pokoiku. To był schowek na miotły. Był tak wąski, że ledwo do niego weszli. Stali stykając się ze sobą ciałami.
  -  Co ty do cholery wyprawiasz?!  -  spytała Clary.
          Była oburzona tym, co wyprawia. Draco nie dal jej więcej dojść do słów, uciszył ją ręką. Wyciągnął różdżkę.
  -  Lumos.
           Zrobiło się od razu jaśniej, więc dziewczyna mogła przyjrzeć się jego twarzy.
  -  Ktoś szedł, więc nie mogłem pozwolić, by nas widzieli.
          Clary piorunowała go spojrzeniem. Zrzuciła jego rękę z ust. Jak on w ogóle śmiał ją uciszać.
  -  O! Przepraszam, że wstydzisz się ze mną pokazać!
          Draco prychnął. Ona nie rozumiała tego. Nie znała konsekwencji tego jakby ci Ślizgoni ich widzieli. Nie dawali by spokoju ani jemu, ani jej.
  -  Głuuuupiaśś.
  -  No co za chory pomysł, wychodzę stąd !!!
          Miała taki zamiar. Już trzymała dłoń na klamce, ale Draco ją powstrzymał.
  -  CZEGO ?!  Kolejni jacyś idą i przy nich też się nie chcesz ze mną pokazać?!
  -  To nie o to chodzi.
          Clary zawahała się, ale nic więcej nie dodała. Ponownie zaistniał u niej pomysł, żeby stąd wyjść, ale tego nie zrobiła. Czuła na sobie spojrzenie blondyna.
          Między nimi nie było przerwy, ponieważ w tym składziku było tak mało miejsca. Clary znów chciała coś powiedzieć ale Draco uciszył ją kładąc palec na jej usta. Clary czuła bliskość chłopaka, dlatego przeszedł ją dreszcz. On zauważył, że dziewczyna rozejrzała się dookoła i teraz patrzyła się na niego. Nie chciał nic mówić, nie chciał niszczyć tej chwili jakimiś słowami, rozmową o tym co zrobił.
          Nie było to aż tak ważne. Nic poważnego nie zrobił. Nic poważnego...  MU nie zrobił.
          Nie myślał jednak o tym. Widząc jej spojrzenie, sposób w jaki na niego patrzyła, bez wahania zbliżył się jeszcze bardziej do niej.
  -  Co ty robisz ?  -  spytała się Clary, już prawie szeptała.
           Nie myślała o tym jeszcze wcześniej, ale Draco był tak bardzo przystojny. Był wysoki i bardzo umięśniony. Podobnie jak Cedrik. Właśnie...  Cedrik. Bardzo go lubiła....   wręcz była w nim zakochana. Ale teraz nie pamięta nawet jak wyglądał. Wcześniej nie mogłaby się do tego przyznać, ale teraz czuła, że w pewien sposób również Draco się jej podoba. Ale nie wiedziała jak to możliwe. Przecież jest zakłamanym i wrednym chłopakiem. Jest arogancki i nieczuły...!
          Ale teraz serce jej biło szybciej. Draco był w pobliżu...  więc pewnie prawdą było, że Clary była w nim zakochana.
          Był wystarczająco blisko, by ona czuła jego oddech na swoim czole. Był wyższy, ale nie stwarzało to dla niego problemu.
  -  Co ty robisz....  Draco.
          Jego imię wypowiedziała już drżącym głosem. On uśmiechnął się szyderczo.
  -  Widzę, że ci się podobam ładniutka.
          Szeptał jej do ucha. Nawet w takiej sytuacji nie przestawał być pewny siebie i przy tym okropnie wredny.
  -  Niee....  wcale nie.
  -  No przecież widzę  -  jego uśmiech nie schodził mu z ust.
          Clary miała ochotę go uderzyć. Poczuła jak sympatia do niego maleje z każdym jego słowem.
  -  To ja ci się podobam, inaczej dawno byśmy stąd już wyszli.
          Clary postanowiła zaatakować go tym samym. Jego uśmiech zszedł mu teraz z twarzy.
  -  Prędzej bym zdechł.
          Clary nie wzięła sobie tego do serca, wiedziała, że w pewnym stopniu ma racje. Nie myślała o tym wcześniej, ale teraz sama zdołała siebie przekonać. Draco ją lubił...  więcej...  Clary strasznie mu się podobała.
  -  Głupia jesteś jeżeli tak myślisz, czemu niby masz mi się podobać.
           Upadła mu różdżka, ale w składziku nadal było jasno bo zaklęcie działało.
           Nie chciał się przyznać do tego, że ją lubi, bo się wstydził. Ale sam nie wierzył w to co mówił. W duchu wiedział, że Clary nie jest taka jak wszystkie inne dziewczyny. Ale nie chciał się przyznać, że mu się podoba. Przed samym sobą by tego nie przyznał, a co dopiero przed nią.
          W pewnej chwili Clary położyła mu rękę na klatce piersiowej. Chciała się upewnić czy ją lubi. Nie musiała długo czekać. Chwycił ją za ręce.
          Poczuł się w tej chwili wspaniale, nie tylko on tak się czuł bo ona również. Clary podniosła głowie i patrzyła się w jego piękne, szare oczy. Patrzyła się, to na nie, a to na jego usta, które w pewnej chwili drgnęły.
          On też wpatrywał się w jej oczy, ale bardziej zainteresowały go jej usta, które pachniały truskawką. Uwielbiał tryskawki.
  -  Mówiłam...
          Powiedziała z triumfem Clary. Teraz ona się uśmiechnęła. Skoro udowodniła już swoją tezę, pragnęła się wydostać z tego pomieszczenia.
          On jej jednak nie puścił. Uśmiechnął się triumfalnie do niej, a jej twarz troszeczkę zbladła.
  -  Mówiłaś coś...?
  -  Draco....
          Clary była troszkę przerażona, ale w głębi duszy...  czuła, że Draco się jej podoba. Ale jeżeli ona mu nie...  On ją tylko wykorzysta!
          Draco jednak nie pomyślałby, żeby ją wykorzystać. Z innymi dziewczynami nie miałby problemu, ale z Clary nie jest tak samo.
          Nagle przeniósł swoją rękę na jej talie. Chciał zobaczyć, czy nie wprawi ją tym w zakłopotanie. Ona jednak domyślając się o czym myśli, przysunęła się bliżej i teraz ich ciała stykały się ze sobą całkowicie. Widząc to, na jego ustach pojawił się lekki uśmiech, a na twarzy ulga. Przeniósł więc swoją drugą rękę na jej policzek, pierwszą ręką nadal trzymając ją w tali, jakby miała zaraz uciec.
          Clary na początku miała taki zamiar, ale kiedy jej serce zabiło szybciej uznała, że...  właśnie tego pragnie.
          Teraz już przyciskał ją do siebie, a ona nadal wpatrywała się w jego oczy. Zawsze widziała w nich wrednego, aroganckiego chłopaka, a niekiedy widziała to, czego nie potrafił wyrazić słowami. Teraz widziała coś zupełnie innego. Jego oczy były piękne, takie głębokie, duże. Czuła, że widzi go takiego jakim jest naprawdę. Widziała wnętrze jego duszy.
          Nagle zaczął pieścić ręką jej policzek, a po chwili ich nosy zetknęły się ze sobą. W pierwszej chwili Draco miał lekkie wątpliwości, co sobie o nim pomyśli. Co będzie jak go odrzuci? Nigdy nie był odrzucany, to on stanowił reguły. Mówił kiedy i gdzie. Sam decydował kto, dlatego żadna go nie odrzucała. To on porzucał.
          Czuł się mężczyzną, ponieważ miał wiele dziewczyn, które mógł porzucić i nie mieć poczucia winy. Zaniepokoiło go teraz, że zaczął się zastanawiać, co tak naprawdę czyni chłopaka mężczyzną.
  -  Opowiesz mi o tym co się stało?
  -  Dobra chodźmy  -  odpowiedział Draco.
          Znowu był smutny, a Clary to widziała. Nie wiedziała co na to poradzić więc nic nie powiedziała.
          Draco wziął różdżkę i ponownie chwycił ją za rękę. Wyszli ze schowka i poszli w stronę drugiego wyjścia z zamku. Zmierzali na jezioro.
          Clary nie była jeszcze nad jeziorem, dlatego była zachwycona.
          Przypomniała sobie wycieczkę z Cedrikiem. Oby dwoje śmieli się do łez, było tak cudownie. Zastanawiała się, dlaczego wycieczka z Draco jest inna, a również jest z niej zadowolona. Nie śmieją się razem, ale według niej jest równie dobrze.
  -  To moje ulubione miejsce  -  powiedział Draco.
          Doszli do jeziora, a zaraz przy nim rosło ogromne drzewo. Clary rozglądała się dookoła. Tu było cudownie.
          Chłopak usiadł pod drzewem.
  -  Chodź tu  -  powiedział oschle do Clary.
  -  Nie ,,Chodź tu" bo mówi się jeszcze ,,proszę".
  -  Mam ci opowiedzieć czy nie, głupia.
          Clary nic nie odpowiedziała. Jeszcze parę minut temu była zachwycona widokiem. Teraz jest obrażona na Malfoya, że cały czas musi ją wyzywać.
          Draco zaczął opowiadać co się wydarzyło, ze wszystkimi szczegółami, a Clary, przysłuchiwała się mu uważnie.
          Jeden chłopak z Hufflepuff szedł sobie z talerzem z zupą od stołu Puchonów do stołu Krukonów. Oczywiście po drodze natknął się na Malfoya i jego kumpli. Crabbe nie wytrzymał i musiał podłożyć mu nogę. Ten się o nią potknął i wylał zupę na Dracona i Goyle'a. Ślizgoni byli wściekli, a Crabbe powiedział do tego jeszcze, że ten chłopak zrobił to specjalnie. Rozpoczęła się awantura. Przyszła jakaś dziewczyna i broniła tego chłopaka. Ma na imię Maxine i razem z tym chłopakiem, który nazywa się Marcus są pałkarzami Puchonów. Po chwili przyszli inni Ślizgoni w tym wredna dziewczyna Pansy Parkinson. Obie dziewczyny zaczęły się kłócić, aż Pansy popchnęła Maxine. Draco z kumplami śmiali się z tego zamiast ingerować. Uwielbiali takie sprzeczki a zwłaszcza kiedy dziewczyny zaczynały się bić. Jednak w pewnej chwili Maxine tak mocno popchnęła Parkinson, że aż uderzyła w Malfoya. I w tej chwili Draco się wściekł, zaczął wyzywać Maxine. Wtedy wtrącił się Marcus i stanął w obronie koleżanki z drużyny. Miedzy chłopakami zrobiło się nieprzyjemnie.
  -  I co dalej?  -  spytała się Clary.
  -  No kłóciliśmy się, Goyle wrzeszczał, żebym go sprał, bo sam to zrobi. 
  -  Dracoo.....   -  Clary nie miała już siły.  -  Co zrobiłeś?  Uderzyłeś go?
  -  Tylko raz walnąłem tego frajera, ale porządnie....
  -  Draco !!
  -  On się przewrócił i połamał się cały....  Co za idiota i mięczak.  No i wtedy przyszli ci twoi kumple i zaczęli mieć pretensje o wszystko.
          Clary nie wierzyła własnym uszom. Miała taką nadzieje, że nic złego nie zrobił, ale się zawiodła.
          Nic nie może na to poradzić, taki jest Draco. Czy komukolwiek udałoby się go zmienić?


5 komentarzy:

Dziękuje za każdy komentarz ;**