środa, 27 listopada 2013

XLIV „Cedrik”

kolejny rozdział, już trochę dłuższy ;)
znowu mam ochotę pisać, jak również mam teraz więcej czasu wolnego ^^
wkrótce kolejny rozdział




           Tak właśnie wyobrażała sobie Clary powrót do szkoły. Tłum uczniów przybywających do szkoły z rodzicami, bądź pociągiem Express Hogwart. Wszyscy jeszcze w nastrojach świątecznych, weseli i szczęśliwi. Nikt nie zwracał uwagi ani na nią, ani na Alana.
  - Obiecałem Masonowi, że będziesz grzeczna – powiedział do niej szeptem.
           Nie musiał mówić tego tak cicho, nikt by nie usłyszał, ponieważ wszędzie panował hałas, wszyscy rozmawiali i śmiali się bardzo głośno.
  - Dobrze już dobrze.
  - Nie wpadaj w kłopoty, nie rozmawiaj z ludźmi, których nie znasz. Będą starali wmówić ci różne kłamstwa, nie możesz im wierzyć.
  - Dobrze - odpowiedziała trochę zakłopotana.
  - Nie martw się, zawsze będę w pobliżu.
  - Ale jak? Czy dyrektor pozwoli ci być na terenach zamku? Co mu powiesz?
  - To już mój problem, ty skup się na nauce. Udawaj, ze wszystko jest tak jak było.
           Dobre słowo „udawaj” - pomyślała Clary. Ciekawe czy jestem aż tak dobrą aktorką. Jak mam ukryć to wszystko przed przyjaciółmi? A no właśnie... Lisa i Alice. Gdzie one są? Dlaczego tak dawno ich nie widziałam? Cedrik!
  - Cedrik! - krzyknęła dziewczyna.
           Zobaczyła w oddali chłopaka. Chyba jej nie usłyszał ponieważ szedł dalej w stronę szkoły. Alan przyglądał się jej z uwagą.
  - Możesz już iść jak chcesz, zajmę się wszystkim.
  - Oh dziękuje! - rzuciła się przyjacielowi na szyję i pobiegła za Cedikiem.
           Biegła z całych sił. Pogoda była ładna, nie było aż tak zimno, ale ścieżki do szkoły były całe zasypane śniegiem.
  - Cedik!
           Po kilku minutach znalazła się przy szkole. Chłopaka nie było widać, może jest już w środku? Może poszedł już na Wielką Sale, a może do pokoju wspólnego Puchonów? I gdzie go teraz szukać?
           Ruszyła biegiem do szkoły. Przeszła przez wielkie drzwi. Tak bardzo się śpieszyła, że nie zauważyła swoich najlepszych przyjaciółek.
  - Czy to Clary?
  - To Clary! - krzyknęła Lisa.
           Ale ona była tak przejęta tym, żeby znaleźć Cedrika, że nie usłyszała jak ja wołają. Szybko ruszyła do sypialni Hufflepuffu. Była pogrążona w myślach, że nie słyszała jak ją ktoś woła. To nie były już jej przyjaciółki.
  - Clary! Clary zaczekaj!
           Dziewczyna w końcu się ocknęła i spojrzała za siebie. W jej stronę biegł jakiś blond chłopak. Może z kimś ją pomylił bo ona w ogóle go nie kojarzy, nie zna go. Odwróciła się więc i ruszyła dalej w swoją stronę.
  - Clary!
           Chłopak ją dogonił, chwycił za ramię. Spojrzała na niego ze zdziwieniem.
  - Tak? Znamy się?
  - Ale.. Ale...
           Patrzyła na niego z uśmiechem, jemu wcale nie było do śmiechu. Był przerażony.
  - To ja.. Draco. Clary nie pamiętasz?
           ,,nie rozmawiaj z ludźmi, których nie znasz”
           Przypomniały się jej słowa Alana. Tak musi zrobić. Ale zaraz... Ten chłopak wygląda jakoś znajomo. Wygląda dokładnie jak ten chłopak z dworu Malfoyów. Tylko wtedy był strasznie poraniony, przecież Czarny Pan musiał go torturować. Ale nie może się zdradzić, najlepiej będzie jeśli go zignoruje.
  - Przepraszam, musiałeś mnie z kimś pomylić. Muszę iść.
           Odeszła. Przyglądał się jej ze smutkiem. Nie tylko on przyglądał się całej tej scenie. Lisa i Alice, ukryte za rogiem również wszytko słyszały. I nie mogły uwierzyć w to co usłyszały.
  - Jak to go nie zna?
  - Może się pokłócili?
  - A może on jej coś zrobił!?
  - Musimy się tego dowiedzieć - powiedziała stanowczo Alice.
  - Opowiedzmy chłopakom.
  - Ważne jest teraz to Lisa, że Clary jest cała i zdrowa... na to wygląda.
           Clary cała podenerwowana chodziła po szkole. Nie mogła znaleźć chłopaka, nie było go w pokoju wspólnym, ani w jego sypialni. Już straciła wszelkie nadzieje, kiedy na końcu korytarza go zobaczyła. Stał razem z Lisą i Davidem, widać było, że nad czymś dyskutują.
  - Dobrze, będę ostrożny - powiedział do przyjaciół.
           Po czym jego przyjaciele odeszli i został sam.
  - Cedrik - powiedziała Clary cichym głosem, ale to wystarczyło. Zwróciła na sobie jego uwagę.
  - Oh Clary - odwrócił się w jej stronę.
           Przez pewien moment stali i patrzyli na siebie z oddali. Ale Cedrik nie mógł uwierzyć w to, ze znów ją widzi, więc jak najszybciej podbiegł do niej. Chciał ją uściskać, ale przypomniały mu się słowa Lisy: „Powiedziała, że go nie zna. Zachowywała się dziwnie. Nie wiemy co jej zrobił, ale ona najwyraźniej nie chce go znać. Albo w końcu zmądrzała, albo... Coś poważnego się musiało stać. Ludzie od tak nie zapominają sobie o innych”.
           Wyciągnął do niej lekko rękę. Ale ona spojrzała na niego z niedowierzaniem i padła mu w objęcia. On bez zastanowienia przytulił ją mocno do siebie.
  - Gdzie byłaś? Co się z tobą działo? Clary...
           Dziewczyna nie płakała. Była tylko bardzo szczęśliwa, nie mogła przestać się uśmiechać.
  - Przepraszam, to jest bardzo skomplikowane.
  - Wszyscy martwiliśmy się o ciebie. Jesteśmy twoimi przyjaciółmi, chcemy wiedzieć jeśli coś jest nie tak.
  - Przyjaciółmi...
  - Tak. Clary zależy nam na tobie.
  - Nam?
  - Tak.
           A więc Cedrik uważa mnie za przyjaciółkę - myśli Clary. No tak, trochę namieszałam. Nagle zniknęłam, dawno z nimi nie rozmawiałam... Nadal nie mogę sobie przypomnieć dlaczego się od nich wszystkich odwróciłam, nie mogę sobie przypomnieć dlaczego odwróciłam się od niego. Tak bardzo mi na nim zależy, a ja tak źle go potraktowałam. Powinnam być wdzięczna, że w ogóle chce jeszcze mnie znać. Muszę go przeprosić, muszę wszystkich przeprosić. Muszę naprawić to wszystko co złego zrobiłam.
  - Przepraszam cię Cedrik. Nie mogę zrozumieć dlaczego to zrobiłam. Nie mogę zrozumieć dlaczego cię zostawiłam.
  - Też nie mogę tego zrozumieć - odpowiedział i lekko się od niej odsunął.
  - Nie rozumiem tego. Tak bardzo mi na tobie zależało... Nadal bardzo mi na tobie zależy, a mimo tego cię zostawiłam... Nie wiem czemu.
  - Przez niego - prychnął Cedrik. Ta rozmowa już przestała mu się podobać. Nie chce wracać do tematu tego Ślizgona.
  - Niego? - spytała się niepewnie Clary. To pytanie było raczej do samej siebie, a nie do Cedrika.
  - To nie jest śmieszne Clary - powiedział ze spokojem. - Rozumiem, chcesz zapomnieć. Dobrze, więc nie mówmy o tym. Ale nie możesz udawać wiecznie, że nic się nie stało.
  - Ale Cedrik... o co ci chodzi?
  - Dobrze, chodźmy do Wielkiej Sali. Za chwile rozpocznie się powitalna uczta.
  - Ale Cedrik! O czym ty mówisz?! O czym ja chce zapomnieć.
  - Clary, nie zgrywaj niewiniątka...
           „Powiedziała, że go nie zna”.
           „Ludzie od tak nie zapominają sobie o innych”.
  - Przepraszam, to nic.. To... Porozmawiajmy o tym innym razem.
  - Nie rozumiem - powiedziała zdezorientowana.
  - Chodźmy coś zjeść. Porozmawiamy o tym później dobrze?
           Przytulił ją mocno do siebie.
           Nie wiedział co ma robić. Zachowywała się dokładnie tak jakby zapomniała o tym wszystkim co wydarzyło się w zeszłym semestrze. To nie było normalne. Coś się musiało jej przytrafić. Tylko jak się dowiedzieć co?




*      *       *      *

           Kiedy Clary wraz z Cedrikiem przyszli do Wielkiej Sali, wszyscy przyjaciele zbiegli się dookoła niej. Ściskali ją i pytali gdzie się podziewała. Nie wiedziała co ma odpowiedzieć. Cedrik dał wszystkim tajemny znak, ze rozmawiał z nią i jest dokładnie tak jak mówiła Lisa i Alice.
           Dziewczyna nie mogła znieść tych wszystkich wesołych rozmów, nie była chyba jeszcze na to gotowa. Chciała znaleźć Alana. Nie udało jej się. Zamiast tego poszła do pokoju, usiadła w samotności i zaczęła pisać list do brata.

Masonie
W szkole nie jest już tak jak dawniej. Wszyscy przyjaciele zdają się być tacy jak byli, ale to ja się strasznie zmieniłam. Nie potrafię już z nimi normalnie porozmawiać, nie potrafię z nimi się pośmiać z głupich żartów. Nadal nie mogę pojąć dlaczego Cedrik nie jest już mi tak bliski jak był kiedyś. Nie wiem co się między nami wydarzyło. Wydaje mi się, tak jakbym o czymś zapomniała. Alan gdzieś zniknął, ale jestem pewna że strzeże mnie tak jak obiecał, chociaż go nie widzę. Robię to co mi kazał. Nie rozmawiam z ludźmi których nie znam. Miało miejsce dzisiaj bardzo dziwne zdarzenie. Jakiś chłopak twierdził, że się znamy, a ja Masonie go nie znam. Ale zdaje mi się, że był to syn Malfoyów. Ten, który... był wiesz gdzie, wiesz kiedy. Jego rany się zagoiły. Nie mogę się doczekać, kiedy znowu Cię zobaczę.

Clary

  - Nie wiem co robić. Ale muszę na nowo odzyskać zaufanie przyjaciół. Muszę znowu odzyskać Cedrika. Tak bardzo za nim tęskniłam. A teraz kiedy jest tak blisko, czuje się...
           Ktoś wszedł do pokoju.
           ...Czuje się – myśli Clary. - jakbym go nigdy nie znała. Albo on się zmienił, albo ja. Wydaje mi się, ze wina leży po mojej stronie. Mam nadzieje, ze jego miłość do mnie całkowicie nie wygasła.
  - Clary jesteś tu? - spytała się Lisa.
           Obie przyjaciółki przyszły do pokoju. Były same, bez chłopaków. To był chyba najlepszy moment, aby im wszystko wyjaśnić. No może nie wszystko. Niestety musi pominąć fakt, że jest spokrewniona z Czarnym Panem, że mam brata śmierciożerce i parę innych szczegółów.
           Ale resztę musi im wyjaśnić, nawet jak musi posłużyć się kłamstwem. 

niedziela, 24 listopada 2013

XLIII „Powrót do szkoły”

rok szkolny się zaczął, więc nie mam w ogóle na pisanie. Dzisiaj jednak mnie natchnęło, że muszę coś dodać, bo kocham pisać tą historie, kocham mój blog ;)




           Dzień później Clary i Mason siedzieli sami w kuchni i przygotowywali śniadanie. Gospodarze wyszli z domu, ale przed południem mieli wrócić. Po południu Clary wraca do szkoły. Według ich planu, według planu śmierciożerców, nie może przed nikim się wygadać co wie o Czarnym Panu. Od tego zależy jej życie, życie Masona i z pewnością ciotki Betty. Na szczęście nie będzie w tym sama. Alan, zaufany sługa Czarnego Pana, ale także dobry przyjaciel Masona, jedzie do Hogwartu wraz z nią.
           Była strasznie zamyślona. Nagle jednak przypomniała sobie o tym, że obiecała Madison dowiedzieć się czegoś od Masona. Nie miała wyjścia. Wzięła głęboki wdech i spojrzała na brata.
  - Mason czy ja jestem dla ciebie ważna?
  - Jak możesz tak mówić? Przecież wiesz że tak.
           Chłopak przygotowywał obiad. Myślał, ze Clary po raz kolejny się z nim droczy więc nie zwrócił na to zbytnio uwagi. Ona jednak nie zrezygnowała z próby wydobycia informacji.
  - A tylko ja jestem dla ciebie ważna?
           Spojrzał na nią ze zdziwieniem.
  - Jesteś dla mnie ważna, ale co to za pytania w ogóle?
  - Bardzo proste - uśmiechnęła się. - Masz kogoś?
           Mason zamyślił się na chwile.
  - Nie - odpowiedział ze smutkiem.
  - A miałeś?
  - Clary! O co ci chodzi? - spytał się ze zdziwieniem.
  - Z ciekawości... tak pytam.
  - Aha.
           Wrócił do gotowania. Clary nie raz widziała jak ciotka Betty gotuje obiad, ale gdy mason to robił, czuła się jakoś inaczej.
           O nie! Ciotka Betty! Ona nie wie, że Clary ma brata. Sama niedawno się dowiedziała, ale była ciekawa jak na tą wiadomość zareaguje jej kochana ciocia. Nie może jej powiedzieć tak tego wprost: „Hej ciociu, to jest Mason, mój zaginiony brat. A tak, jeszcze przy okazji powiem, że jest śmierciożercą, ale nie martw się, jest dobry.”
  - O czym myślisz Clary? - spytał się Mason. Wiedział zamyślenie na jej twarzy, ale nie potrafił zgadnąć.
  - O ciotce Betty.
  - I co wymyśliłaś?
           Mason wiedział o wszystkim co wydarzyło się w jej życiu, kiedy go nie było. Clary zdążyła mu wszystko już opowiedzieć.
  - Jak ja jej to wszystko opowiem.
  - Clary...
  - Nie mogę jej powiedzieć wprost, że mam brata.
  - Clary nie możesz.
  - No właśnie wiem - uśmiechnęła się do niego.
  - Nie Maleńka. Nie możesz jej powiedzieć o mnie.
           Clary spiorunowała go wzrokiem.
  - Dlaczego?! Czemu?!
           Mason musiał wytłumaczyć jej wszystko. Będzie lepiej dla ciotki Betty jak nie pozna prawdy, na razie. Będzie bezpieczniejsza nic nie wiedząc. To tylko dla jej dobra.
  - A wracając do tamtego tematu - zaczął Mason. - Nie mam nikogo, ale miałem.
           Clary przyglądała się bratu bardzo uważnie.
  - Nazywała się Rachel Lorng. Byliśmy zaręczeni ale.. Odszedłem, musiałem ją chronić, nie mogłem pozwolić by i ona stała się tym kim ja jestem, nie mogła być śmierciożercą.
  - Przykro mi.
  - Ale już mi przeszło - uśmiechnął się do niej.
           Nie wiedziała co powiedzieć. Ta wiadomość ją bardzo zszokowała.
  - A jeśli naprawdę musisz wiedzieć wszytko o moim życiu miłosnym..
  - Wcale nie – odpowiedziała pospiesznie, ale Mason tylko się uśmiechał.
  - ...to jest jedna dziewczyna. Ale raczej nie jest mną zainteresowana.
  - Jak to? Jak się nazywa?
  - Znasz ją - odpowiedział z uśmiechem i puścił do niej oczko.
  - Madison?!
           On tylko pokiwał głową i wyszedł z kuchni. Clary nie mogła przestać się uśmiechać. Gdyby tylko Mason wiedział, że dziewczyna w której się kocha darzy go takim samym uczuciem. Musi jej to powiedzieć zaraz jak wróci z Alanem do domu!
  - Tylko jej nie mów!
           Krzyknął Mason z salonu.
           On chyba sam nie wierzy w to co powiedział. Przecież to jest oczywiste, że Clary powie wszystko Madison.
  - Jesteśmy!
  - No to czas jeść - powiedział Mason.




*      *       *      *

           Pod wieczór przyszedł czas by ruszyć w drogę. Clary niezbyt się to podobało. Nie wiedziała kiedy znowu będzie mogła zobaczyć się z bratem. Ale z drugiej strony w Hogwarcie będzie mogła znów ujrzeć Cedrka. Tak bardzo tęskni, za jego spojrzeniem, dotykiem, nawet zapachem. Dlaczego tak dawno z nim nie rozmawiała? Dlaczego o nim... zapomniała? Nie, to byłoby głupie, nie zapomniała o nim, nigdy. Ale oboje oddalili się od siebie nie wiadomo z jakich powodów. Musi to naprawić.
  - No to do zobaczenia Maleńka.
  - Jak to? Nie idziesz z nami? - Zdziwiła się Clary.
           Chłopak pokręcił głową.
  - Alan z tobą idzie, tak będzie najlepiej. Pilnuj się tam, dobrze? Niedługo znów się zobaczymy.
  - Obiecujesz?
  - No jasne. - Wtedy przytulił ją do siebie tak mocno jak tylko mógł. - A ty Alanie...
  - Tak wiem, nie musisz się niczym martwić.
  - Clary pożegnaj się jeszcze z Madison. Muszę porozmawiać z Alanem jeszcze na osobności.
           Kiwnęła głową. Mason wraz a przyjacielem oddalili się od pań na kilkanaście kroków.
  - Widzieliście ich rano? - spytał się zaniepokojony Mason, Alan kiwnął głową. - Czyli nas znaleźli.
  - Spokojnie przyjacielu, zaopiekuje się Clary w Hogwarcie, o niczym się nie dowie.
  - Alanie zrozum mnie, ona się dowie, ale musi to nastać w odpowiednim czasie.
  - Rozumiem.
           Nastała chwila ciszy, oboje się nad czymś zastanawiali.
  - Ale widziałeś i Stelle i Jeremy'ego?
  - Tak. Byli niedaleko, pewnie nadal są. Za wszelką cenę chcą dotrzeć do Clary, ale chyba wyczuli, że ją pilnujemy.
  - To dobrze. Nie pozwól by dowiedzieli się, że Clary nie odkryła jeszcze swojego talentu. Nie mogą tego wiedzieć. To bardzo ważne. Nie pozwól by się do niej zbliżyli. Na razie musimy okryć czego chcą i kto ich wysłał. Oraz co zamierzają zrobić z Clary.
  - Zajmijcie się tym z Madison, a ja przypilnuje jej, nie martw się.
           Mason nadal nie był do końca przekonany.
  - Chyba mi ufasz?
  - Jasne przyjacielu.
  - No więc my ruszamy.
           Mason jeszcze raz pożegnał się z siostrą. Obiecał, że zobaczą się jak najszybciej.
  - Alan! - krzyknęła Madison.
           Podbiegła do brata i wyszeptała mu coś na ucho. On kiwnął głową na znak że rozumie.
  - No to do zobaczenia – oświadczył Alan.
           Spojrzał na dziewczynę stojącą obok, by zobaczyć czy jest gotowa do teleportacji. Nie była tego pewna, ale kiwnęła lekko głową.
  - Będzie dobrze.
           Teleportowali się. Madison i Mason zostali sami.
  - Co mu powiedziałaś?
  - Zapomnieliście o jednym małym szczególe.
           Przyjrzał się jej uważnie. O czym niby?
  - Powiedziałam Alanowi, żeby pilnował też tego młodego Malfoya.
  - O faktycznie! Jak mogłem zapomnieć?! On przecież pamięta.. A Moja Maleńka nie pamięta. Nie pamięta go. Nie może się dowiedzieć co zrobiłem.
  - I się nie dowie, spokojnie Masonie.

  - Mam nadzieje, że masz racje.

wtorek, 10 września 2013

XLII „Nie myślę tak”

Oto kolejny rozdział, przepraszam, że tak długo, ale jakoś nie umiałam się zebrać :)



           Wybiegła na zewnątrz. Śnieg bardzo mocno padał. Na drodze nie było nikogo, wszyscy zapewne siedzieli w swoich ciepłych domach. Nie było żywego ducha. Nic nie było widać, prócz ostro rzucającej się w oczach bieli. To koniec, nie znajdzie go. Kto wie, gdzie mógł pójść.
  - Mason! - krzyknęła i zbiegła po schodach.
           W panice zaczęła się obracać na wszystkie strony. Gdzie ma pójść? Gdzie ma go szukać?
  - Mason!
           To na nic, ale to nie oznaczało, że się podda. Nigdy się nie podda! Pobiegła po drodze wzdłuż zaśnieżonego chodnika. Nic nie widziała. Śnieg mocno padał, było jej bardzo zimno, ale nie zawróciła. Biegła dalej. Uświadomiła sobie, ze w tym pośpiechu nie wzięła ze sobą ani czapki, szalika, czy rękawiczek. Zapięła więc swój płaszczyk pod samą szyję i rozglądała się dalej uważnie dookoła. Zdawało się jej, że kogoś widzi przed sobą, jakom postać.
  - Mason! Mason!
           Gdy tylko tam dobiegła, rozczarowała się. To nie był Mason. Nikogo tu już nie było, ale była święcie przekonana, że ktoś tu był. Ktoś wysoki, w czarnym płaszczu. Niestety.
  - Przez ten śnieg nic nie widać - powiedziała do siebie. - Mason!
           Musi szukać dalej. Nie wiedziała już gdzie jest. Nie zna tej okolicy. Nie wie gdzie ma iść, ani nawet jak wrócić. Ale to nie było jej największe zmartwienie. Zaczęła się bardzo denerwować, bo poczuła, że nie jest tutaj sama. Dobrze myślała wcześniej. Ktoś tu na pewno był, ale z jakiegoś powodu nie chce się jej pokazać.
  - Mason? - powiedziała cicho.
           Z uwagą rozglądała się dookoła siebie. Nagle się obróciła bo usłyszała za sobą jakiś hałas.
  - Mason? - powiedziała niepewnie. - Mason ja przepraszam. Wiesz, że nie chciałam tak powiedzieć.
           Ktoś był za nią! Ponownie się obróciła, ale nic nie zobaczyła. Na pewno ktoś tam był. Ktoś tu jest. Ale kto? Czy to Mason?
  - Przepraszam cię, ale nie rób tak. Mason ja się boję! - mówiła szlochając. Łza spłynęła jej po policzku. - Nie strasz mnie, bo...
           To nie mógł być on. On by jej nie straszył nawet wtedy gdyby chciał jej dać nauczkę. Zrobiła więc parę kroków w tył.
  - Bo strasznie się boję. Po tym co się stało.
           Coś poruszyło się zza krzewów, przy jednym z wejściu do kamienicy. Z drzewa obok, spadł nawet śnieg. Serce Clary biło jak oszalałe. Z przerażeniem wpatrywała się w to miejsce. Zrobiła jeszcze ostrożnie parę kroków w tył.
           Nagle zza krzaków wyszła czarna postać. To był chłopak. Na pewno to był chłopka, miał krótko ścięte włosy. Dokładnie nie widziała jego twarzy, ale gdy tylko go zobaczyła serce jej stanęło. Krzyknęła z przerażeniem. Ten chłopak coś do niej powiedział. Czyżby wymówił jej imię? Skąd zna jej imię?! Nie było czasu na zastanawianie się. Clary chciała zabrać się do ucieczki, ale po zrobieniu paru kroków poślizgnęła się na drodze, która była skuta lodem. Jej ramię przeszył ogromny ból. Nie umiała nabrać powietrza, na chwilę straciła orientacje w terenie, ale po paru chwilach się ocknęła. Przypomniała sobie o sytuacji i o tym, że musi uciekać.
  - Wszystko w porządku?
           To ten chłopak. Nie może zwlekać. Zebrała się z ziemi, a gdy już stanęła na nogach ponownie przeszył ją ogromny ból, ale teraz w prawej nodze. Aż zawyła z bólu. Ale nie podda się. Puściła się biegiem w stronę, z której przyszła. Zanim jednak wystarczająco oddaliła się od tego nieznajomego, jeszcze raz na niego spojrzała. Krzyczał za nią, krzyczał jej imię! Ale ona go nie zna, nie wie kto to jest. Przez chwilę biegł za nią, więc Clary mimo bólu w nodze przyspieszyła. Nieznajomy się zatrzymał. Clary udało się uciec, ale nie zwracała uwagi na to gdzie biegnie. Biegła przed siebie, ciężko nabierała powietrza, a było tak zimne, że po paru minutach zaczęła kaszleć. Nie było już jej zimno, przez tą ucieczkę i adrenalinę. Ból przeszywał ją całą, miała wrażenie, ze zaraz się przewróci i już nie wstanie, że zaraz zemdleje. Ale biegła dalej przed siebie.
  - Dlaczego? - szlochała pod nosem. - Dlaczego, dlaczego, dlaczego? Masonie tak bardzo się boje, gdzie jesteś?
           Płakała, łzy spływały jej po policzkach. Chciała poczuć się znów bezpiecznie, ale nie mogła jeszcze wrócić. Mimo tego, że bardzo mocno się potłukła. Oby to było tylko stłuczenie, a nie złamanie. Musi najpierw znaleźć Masona. A co jeśli on już wrócił do domu? Czy będzie jej szukać? Czy nadal mu na tym zależy.
  - Mason! - krzyknęła z całych sił. Nie mogła już dłużej biec, zatrzymała się w miejscu. - Mason!
  - Clary? - usłyszała głos w oddali.
           Poczuła ciepło od środka. Za tym głosem mogłaby pójść wszędzie.
  - Mason!
           Z przodu zaczęła pojawiać się sylwetka wysokiego mężczyzny. Ale to nie był ten nieznajomy. Ten mężczyzna był bardziej zbudowany, a Clary w jego ramionach czuła się najbezpieczniej na świecie.
  - Mason!
           Zaczęła do niego biec. Ale noga stawała się dla niej coraz większym ciężarem. Biegła do niego i biegła. On też zaczął biec w jej stronę, ale był od niej trzy razy szybszy.
  - Maleńka!
           Objął ją i mocno do siebie przytulił.
  - Mason ja przepraszam! Ja nie chciałam tego mówić. Nie myślę tak.
  - To nieważne. Gdzie byłaś, ja cie szukam i szukam. Wróciłem do domu i powiedzieli mi, że poszłaś mnie szukać.
  - Przepraszam Mason, nie chciałam cię zranić - płakała. Oni oboje płakali.
  - Przeraziłaś mnie. Jak mogłaś wyjść z domu w taką pogodę i to jeszcze w mieście, którego nie znasz.
  - Masonie...
           Wtuliła się w niego. Poczuła jakim ciepłem emanuje. Znów jest bezpieczna. Już prawie nie czuła bólu. Wszystko jej zaczęło się rozmazywać.
  - Ty krwawisz - powiedział z przerażeniem Mason. - Clary!
           Spojrzał jej prosto w oczy, ale ona odpływała. Jedyne co wiedziała to jego twarz. Zmartwioną i wykrzywiana z cierpienia i strachu. Chciała mu powiedzieć: już dobrze, nic jej nie jest, już wszystko dobrze. Ale nie mogła nic powiedzieć. Nie potrafiła. Ledwo docierały do niej jego słowa.
  - Co się stało Maleńka!? Co się stało?
  - Ktoś tam był - powiedziała po czym zemdlałą w jego ramionach.




*      *       *      *

           Ona tu była! Naprawdę ją znalazł. Nie sądził, że mu się to uda. Wszyscy w to wątpili, ale mu się udało. Najbardziej nie chciała mu uwierzyć siostra, ona się z niego wręcz naśmiewała. Ale musieli odnaleźć Clary i oboje o tym wiedzieli. To było trudne, nie mieli pojęcia co się z nią stało, gdzie się aktualnie znajduje i jaką ma ochronę.
           Teraz jednak Clary tak po prostu szła sobie ulicą całkiem sama i najwyraźniej kogoś szukała. Szukała brata Masona. Tak wie, że Clary ma brata. Tylko ich informacje kończyły się na tym, że Mason ją gdzieś zostawił i odszedł. Głupiec. Przecież ją trzeba chronić. Jej nie wolno zostawić samej, jest tylko bezbronną szesnastolatką. Tylko co ma teraz zrobić? Musi ją zatrzymać, a przynajmniej mieć na nią oko do czasu, kiedy zjawi się jego siostra. Już ją poinformował, że Clary tu jest. Że jest tu całkiem sama. To niepowtarzalna okazja do tego, żeby ją przetrzymać. Takie mają zadanie. Najpierw musieli ją znaleźć, a potem zatrzymać, ochraniać. Muszą wydobyć od niej to, czego potrzebują.
           Przyglądał się jej z kryjówki z uwagą, ale niestety niechcący nadepnął na gałąź.
  - Mason? - powiedziała niepewnie Clary. - Mason ja przepraszam. Wiesz, że nie chciałam tak powiedzieć.
           Ona naprawdę szuka swojego brata. Ciekawe co się z nim stało. Oczywiście on sam musiał być na tyle głupi, żeby zwrócić na siebie uwagę. Teraz ona wie, że tutaj jest. Zresztą powinna była wyczuć go już wcześniej. Chyba, że jej zdolność została przyćmiona. Słyszał o słynnym popisie Masona z wymazaniem Clary wspomnień z dzieciństwa. Ale czy był tak okrutny, by przyćmić jej talent. Ich talent? Jej, swój, jego...? Chyba by nie mógł tego zrobić.
  - Przepraszam cię, ale nie rób tak. Mason ja się boję! - Ona chyba płacze. Ona się go przestraszyła! Ale nie ma się go bać, jest przecież po jej stronie. - Nie strasz mnie, bo...
           On ją straszy? Coś tu nie gra. Widać musiała wiele przejść ostatnio. Skoro szuka Masona, to musiała sobie go przypomnieć. Z tego co wiedział, to jakiś miesiąc temu Mason był w Alpach i nie miał zielonego pojęcia gdzie jest Clary. To musiał być dla niej szok, tak dowiedzieć się, że ma się brata.
  - Bo strasznie się boję. Po tym co się stało.
           Coś się jednak wydarzyło! Machnął ręką i potrącił gałąź krzewu, później jeszcze spadł śnieg z drzewa. No pięknie. Miał tylko się jej przyglądać, a nie straszyć na śmierć. Musi wyjść i jej to wszystko wytłumaczyć.
           Wyszedł zza krzewów. Ona spojrzała na niego z przerażeniem.
  - Clary?
           Zaczęła krzyczeć. Czemu? Co on takiego zrobił? Chciał ją uspokoić, ale ona zaczęła uciekać i niestety się przewróciła. Słyszał dźwięk łamanej kości. To musiało zaboleć. Ale musi się upewnić.
  - Wszystko w porządku?
           Ale ona wstała z ziemi. Widać było jak bardzo ją to boli. On musi jej pomóc. Siostra go chyba zabije za to, że się jej pokazał, ale teraz nie ma już odwrotu. Musiała sobie coś złamać. I jeszcze krew ciekła jej po ręce, kapała na śnieżnobiały śnieg.
           Nim jednak zdążył zaoferować pomoc, Clary zebrała się do ucieczki. Na początku biegł za nią, ale to było bez sensu. Tylko wystraszy ją jeszcze bardziej. Zniknęła z pola widzenie jego oczu.
  - Ona mnie zabije - powiedział do siebie. - Już jestem martwy.
  - O ile jej nie zgubiłeś, to nie będę się wściekać.
           Odwrócił się do tyłu.
  - Niestety - odpowiedział. - Uciekła.

środa, 4 września 2013

XLI „Kocham go”

kolejny szokujący rozdział :)
mam nadzieje, że się spodoba ^^
jak minęły pierwsze dni w szkole? o.O  pewnie strasznie ^^  ale to nic dziwnego xDD




           Madison przygryzła wargę, wzięła głęboki wdech i w końcu to z siebie wydusiła.
  - Podoba mi się twój brat.
           Zamknęła oczy, nie chciała widzieć reakcji Clary. Nie chciała widzieć jaką minę zrobi. Będzie zła? Zazdrosna? Wściekła? Zakłopotana? Będzie się na pewno czuć niezręcznie. Jednak Madison zdziwiła się tym co powiedziała Clary.
  - Wiedziałam - uśmiechnęła się. - Domyśliłam się już wczoraj, ale musiałam to teraz sprawdzić.
  - Co?! Jak?! Czemu?!
  - Widzę jak na niego patrzysz.
           Clary uśmiechnęła się szeroko. Widać, ze Madison była zszokowana. A to ona powinna była się teraz zdziwić! Mason podoba się Madison. To jej brat, powinna być chociaż trochę zaskoczona. Mason to najlepszy przyjaciel Alana – brata Madison. Pewnie dużo czasu spędzali razem we trójkę. Mason jest cudownych mężczyzną, Clary bardzo go kocha i dlatego nie była zdziwiona faktem, że podoba się takiej porządnej i ułożonej dziewczynie – Madison. Ona pewnie zna go lepiej od niej samej. Nie widzieli się z Masonem jedenaście lat. To bardzo długo. Zresztą jak bardzo mogła go poznać mając zaledwie pięć lat. Wtedy była jeszcze dzieckiem. Inaczej wyglądał wtedy świat. Zapewne był pełen magi, jednorożców, różowych kucyków, księżniczek i kolorowych wstążeczek do włosów. Niestety nie pamięta nic z tamtego okresu, oprócz Masona. Nie zapomniała tego jak bardzo kocha brata i jak bardzo jej na nim zależy. Che by był szczęśliwy. Może on również czuje coś do Madison. Pasowaliby do siebie. Oboje są pełni energii i potrafią cieszyć się najmniejszymi rzeczami. Mason zasługuje na kogoś takiego jak Madison. A ona na pewno jest warta kogoś tak wspaniałego jak jej brat.
  - Powiedz kiedy to się zaczęło! Powiedz mi wszystko!
  - Dobrze dobrze - powiedziała Madison, nadal była zaskoczona reakcją Clary. - Tylko spodziewałam się raczej, ze będziesz na mnie zła!
  - Co ty! Mój brat zasługuje na kogoś takiego jak ty, jesteś wspaniała Madison, musisz to wiedzieć.
           Dziewczyna zarumieniła się trochę. Cieszyła się, ze usłyszała to właśnie od Clary.
  - Wiedz, że będę ci kibicować - powiedziała blondynka.
  - Dzięki.
  - A teraz gadaj! Od kiedy?! Co? Jak? Gdzie?
           Madison już chciała jej wszystko opowiedzieć. Skoro zaczęły ten temat, to już nie było odwrotu. Ale nagle Alan i Mason weszli do pokoju.
  - Co tam drogie panie? - powiedział Mason.
  - A dobrze - uśmiechnęła się Clary.
  - Co takie wesołe? - spytał się Alan.
           Madison spojrzała na Clary błagalnym wzrokiem.
  - Proszę - podała Masonowi dwa puste puchary. - Czy kochany braciszek może pójść do kuchni po jeszcze jedne piwa kremowe?
           Uśmiechnęła się szeroko, Chłopak tylko wziął od niej puchary, uśmiechnął się, pokiwał głową z niedowierzaniem i poszedł do kuchni.
  - Kocham cię! - krzyknęła za nim Clary z uśmiechem.
  - Tak, tak! Ja ciebie też!
  - Alan? - powiedziała Madison i kiwnęła głową w stronę drzwi do kuchni.
           Zmierzył ją wzrokiem i ruszył za Masonem. Uśmiechnął się pod nosem, ale one już tego nie zobaczyły.
  - Obiecaj - mówiła dziewczyna przejętym głosem. - Obiecaj, że nikomu nie powiesz!!
           Miała strach w oczach. Clary to dostrzegła więc ze spokojem i lekkim uśmiechem zapewniła ją, ze nikomu nie powie.
  - Ale.
  - Ale co?
  - Musisz mu to sama powiedzieć - powiedziała ze spokojem Clary. - Skąd wiesz, czy on nie czuje tego samego?
  - Dlatego - powiedziała Madison z uśmiechem. Ten błysk w jej oku przeraził Clary. Co ona wymyśliła?! - Muszę cię poprosić o to, żebyś się tego dowiedziała!
  - Co?! Nie!
           Uciszyła ją ręką i wskazała na kuchnie. Tak. Oni są blisko, mogą usłyszeć. Clary nie może krzyczeć.
  - Nie! - powiedziała szeptem. - Nie ma mowy!
  - Proszę! - Madison również szeptała. - Tylko się jakoś dowiedz. Nie musisz się pytać go wprost. Spytaj się czy ma kogoś na oku.
  - Madison! - Clary nie mogła w to uwierzyć.
  - Proszę - powiedziała z powagą i już normalnym głosem. - Tylko o to proszę.
           Blondynka zastanawiała się przez chwile, ale w końcu jej uległa.
  - No dobra, postaram się.
  - Dziękuje ci. Naprawdę ci dziękuje.
           Chłopcy wrócili do pokoju. Alan usiadł na pojedynczym fotelu i wzniósł swój kieliszek do góry.
  - Toast! Za więzy rodzinne.
  - Za nasze kochane siostry - powiedział Mason.
  - Za szczęśliwe zakończenie - powiedziała Madison unosząc puchar z piwem kremowym.
           Clary przez chwile się zastanawiała, ale dobrze wiedziała co powiedzieć.
  - Za miłość. Za to, że mimo tych trudnych czasów, potrafimy jeszcze kochać. Być szczęśliwym w gronie przyjaciół i cieszyć się ze wszystkich małych rzeczy. Za to, że mimo bólu i smutku, potrafimy kochać innych. Nie zapominamy o tym choćby nie wiem co.
           O nie!!! Clary nagle zerwała się z kanapy. Jak mogła zapomnieć! Jak mogła o nim zapomnieć! On teraz pewnie zastanawia się gdzie ona jest, co się z nią dzieje! Jak mogła o nim zapomnieć! Poczuła ból w sercu. Wszyscy na nią spojrzeli, a w szczególności Mason. Był przerażony. Czyżby Clary sobie o czymś przypomniała? Nie mogła sobie przypomnieć o nim! To niemożliwe. Na pewno wymazał go z jej pamięci na zawsze. Nie ma sposobu by sobie o nim przypomniała.
  - Clary? - powiedział spokojnie Mason. - Co się dzieje?
  - Ja - ona również spojrzała na niego. - Zapomniałam o nim.
  - Co? - powiedział roztrzęsionych. Ale jak to możliwe!?
  - Masonie! No przecież mówię! - Zaczęła coś mówić jeszcze pod nosem, ale bardziej do siebie niż do nich. - Kocham go. Jak mogłam o nim zapomnieć. KOCHAM GO! Jak mogłam go zostawić?!
  - Uspokój się Maleńka. To... to...
           Spojrzała na niego z zaciekawieniem. O co mu chodzi? Co on ma do tego?
  - Masonie. Ja go kocham. Nie wiem czemu go zostawiłam. Pewnie teraz się martwi. Nie wie gdzie jestem. Nie wie co się ze mną dzieje.
  - Co? Clary...
  - Wiem, że to może być dla ciebie szok - mówiła do niego spokojnym głosem i uśmiechnęła się do niego. - Ale Cedrik jest dla mnie wszystkim. Kocham go i muszę znów go zobaczyć. Wytłumaczyć dlaczego zniknęłam, co się ze mną działo. Nie wiem czemu - zamyśliła się w tym miejscu. - Nie wiem czemu go zostawiłam.
  - Cedrik? - spytał się Alan, był tak samo zaskoczony jak Mason.
  - Tak - powiedziała Clary. - Poznałam go w Hogwarcie, jest w Hufflepuff, tak jak ja.
  - Jesteś w Hufflepuff? - spytał się Mason.
  - Tak, a co?
  - Nic, tak tylko się pytam.
           Clary była zaskoczona jego reakcją. Czemu tak to go zdziwiło?
  - Mason był w Slytherinie - wyjaśnił Alan. - Miał nadzieję, że też się tam dostaniesz.
  - Ale dlaczego? Czemu...
  - … to takie ważne? - dopowiedziała za nią Madison.
           Dziewczyna kiwnęła głową. Nie wiedziała o co im wszystkim chodzi.
  - To mogłoby znaczyć, ze jesteście do siebie może w pewnym sensie podobni – powiedział Alan.
  - Ale to absurd! - krzyknęła Clary. - Co to za głupoty Masonie!
  - Clary...
  - Nieważne. Ciesze się, że tak bardzo się przejmujesz tym co czuje.
  - Clary! - krzyknęła Madison.
           Właśnie w tej chwili blondynka zrozumiałą co powiedziała. Nie chciała tak tego ujać, nie miała tego na myśli! Chodziło jej tylko o to, że Mason bardziej przejął się tym, że trafiła do Hufflepuff, a nie tym, że wyznała co czuje do Cedrika. Może nie przejął się tym dlatego, ze on go nie zna? To nieistotne, nie powinna mu była tego powiedzieć. Przecież Mason ją kocha i troszczy się o nią. Jest dla niego ważna i dba o to co czuje. Nie jest bez serca, liczy się z jej zdaniem, chce dla niej jak najlepiej.
  - Mason ja nie chciałam.
           Widziała jego zbolały wyraz twarzy. Kiedy patrzył się na nią w ten sposób czuła się okropnie, to ją aż bolało.
           Podeszła do niego. Chciała dotknąć jego ramienia, ale on się odsunął.
  - Masonie ja przepraszam - mówiła z paniką w głosie. Nienawidziła siebie za to, że to powiedziała.     - Nie chciałam cię zranić.
  - Ale zraniłaś Clary - powiedział, po czym ruszył w stronę drzwi wejściowych.
  - A gdzie ty znowu idziesz? - spytał się Alan.
           Clary przyglądała mu się z rozpaczą. Jakby miął wyjść z domu i już nigdy nie wrócić. Jakby miała go znów utracić.
  - Muszę się przejść.
           Stanął w miejscu i obrócił się ponownie w stronę Clary. Chciał coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili zrezygnował. Do oczu Clary napłynęły łzy. Było jej tak przykro, było jej wstyd. A gdy tylko mason zniknął za progiem, Clary wpadła w szał. Przez jej głowę przelatywało tysiące myśli i miliony najgorszych scenariuszy dalszych wydarzeń.
  - Mason!
  - Clary nie - zatrzymała ją Madison ponieważ chciała pobiec za bratem. - Daj mu trochę pobyć samemu.
  - Ty nie rozumiesz. Muszę go przeprosić, muszę mu to wyjaśnić.
  - Będziesz mieć okazje później - wtrącił się Alan.
  - Wy nie rozumiecie. To mój brat! A ja go skrzywdziłam. Załamie się, jak go znów utracę. Nie wytrzymam jak mnie znienawidzi.
  - Nie znienawidzi cię - zapewniła ją Madison. - Nie mógłby, za bardzo cię kocha.
  - No właśnie - powiedziała Clary.
           Odsunęła się o madison i okrążyła ją dookoła. Miała teraz drogę wolną do wyjścia z mieszkania.
  - On mnie kocha, ale muszę mu oświadczyć, ze ja go bardziej. Nie chcę by cierpiał.
           Rodzeństwo Morgan tylko spojrzeli po sobie. Nie mieli już nic do powiedzenia, wiec Clary szybko pobiegła do przedpokoju, zabrała ze sobą swój płaszcz, który podarował jej Mason i wybiegła na dwór. Musi go znaleźć.
           Musi go przeprosić!!

niedziela, 1 września 2013

XL „Czas mija nieubłaganie”

kolejny rozdział, mam nadzieje, że jeszcze mam czytelników ;)


           Alice, David i Eric spotkali się w drugi dzień świąt. Była przerwa świąteczna, dni wolne od szkoły, ale mimo tego wszystkiego nic ich nie cieszyło. David całymi dniami i nocami zamartwiał się o swoją ukochaną. Co będzie jeśli takie sny będą się powtarzać? Alice tego nie zniesie. Nadal nie wiedzieli czemu coś takiego się jej przyśniło. Było to bardzo niewiarygodne, coś takiego nie mogło się wydarzyć, więc nie mogą nazwać tego snem proroczym, ani nic z tych rzeczy. Malfoy jest zły, ale żeby zadawać się ze śmierciożercami? To niemożliwe. Żadne z nich by w to nie uwierzyło. Jeszcze profesor Snape, on na pewno nie jest śmierciożercą. To ich nauczyciel, profesor Dumbledore do zatrudnił na stanowisko nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią, więc on na pewno nie należy do złych. Nie sprawia wrażenia miłego faceta, ale to pewnie tylko pozory. Chce tym nastraszyć uczniów, by lepiej mu się podporządkowali.
  - Miałaś jeszcze jakieś sny? - spytał się David.
  - Tylko jeden.
  - Powiedz nam, o kim? - powiedział Eric. On również był ciekawy tego wszystkiego.
  - O Draco.
           Obaj spojrzeli na nią zdziwieni. Czemu śniła o Malfoyu? To bardzo dziwne.
  - To było takie realistyczne, tak jak za pierwszym razem. Malfoy...
  - Jesteś pewna, że chcesz nam o tym opowiedzieć? - spytał się zmartwiony David. - Pamiętasz, że ostatnim razem wpadłaś w dziwny trans. Przerażałaś mnie...
  - Nie jestem pewna.
           Spuściła wzrok. Wpatrywała się w małą paczuszkę, którą dostała od Davida. „Nie otwieraj teraz, otwórz ją w domu”. Dobrze pamiętała co powiedział jej przed niecałą godziną. Była jednak bardzo ciekawa co w niej jest. Ona również podarowała Davidowi prezent.
           Śnieg padał coraz bardziej. Tegoroczna zima była bardzo mroźna. Alice musiała ubrać aż dwa swetry, by móc wyjść z nimi na spacer.
  - Ale wam opowiem. To działo się w tym samym domu. Draco leżał na ziemi obok jakiejś kobiety. Był strasznie zraniony, krem mu ciekłą strumieniami.
           Głos jej zadrżał. David spojrzał na nią tymi swoimi pięknymi oczami, by się upewnić, że wszystko z nią w porządku. Ona tylko kiwnęła głową, ze może mówić dalej.
  - Była też tam Clary. Gdy zobaczyła go leżącego na ziemi zaraz do niego podbiegła, ale się zatrzymała. Draco cieszył się na jej widok, ale ona nie.
           To bardzo zastanowiło Alice. Czemu Clary w tym śnie miała minę, jakby pierwszy raz zobaczyła Malfoya? Czemu patrzyła się na niego takim pustym wzrokiem? Przecież darzy go głębokim uczuciem, zawsze wpatrywała się w niego z troską i ogromną miłością. TO nie było naturalne, to nie było prawdziwe, dlatego ten sen nie mógł być prawdą. To wszystko nie mogło być prawdą, bo Clary nigdy by się w coś takiego nie wplątała, nie znalazłaby się w takim miejscu i przede wszystkim, nigdy by nie zapomniała o swojej miłości do Malfoya.
  - Zachowywała się tak, jakby go nie znała. W tym śnie nie słyszałam o czym rozmawiają. Nie byłam z nimi w pokoju jak poprzednim razem. - Już wcześniej zastanawiała się, czemu nie słyszy rozmów, jednak nie było to teraz najważniejsze. - Draco wściekł się na tamtą kobietę i dwóch mężczyzn, którzy byli przy Clary. Jeden z nich zabrał ją od niego, ale on nie zaprzestał walki. Chciał iść za nią, ale jeden z mężczyzn go powstrzymał. - Spojrzała na nich obu. - To koniec, nagle wszystko mi się rozpłynęło. Znowu znalazłam się w swoim pokoju, była szósta rano.
  - Ciekawe - pokiwał głową Eric.
  - No nic, jedyne co nam pozostaje do wrócić do domu Alice, bo słyszałem, że twoi rodzice zaprosili mojego ojca i rodziców Erica na kawę i ciastko.
           Uśmiechnęła się do niego, chwyciła za rękę i lekko ją uścisnęła.
           To był dobry pomysł. Powrót do domu. Śnieg ponownie zaczął padać, robiło się chłodniej gdy tylko wiatr zawiał. To była odpowiednie chwila, żeby przerwać spacer.
  - To chodźmy - powiedział Eric z uśmiechem.
           Trójka przyjaciół ruszyła w stronę domy Alice.




*      *       *      *

           Cała czwórka siedziała w salonie. Było im tak wesoło. Clary nie czuła się tak od bardzo dawna. Od chwili, w której dowiedziała się że ciotka Betty chce ją adoptować, ze w końcu będzie mieć swoje miejsce na ziemi. Odzyskała brata. Swojego jedynego brata, którego przed laty utraciła i była zmuszona go zapomnieć. Tak. Mason opowiedział jej wszystko już pierwszego dnia, gdy znaleźli się w domu Alana.. Dlaczego nie może przypomnieć sobie rodziców, a jego przypomniała sobie od razu.
  - Miałem wymazać z twojej pamięci wszystko co było związane z naszą rodziną.
  - To dlaczego ciebie pamiętam?
  - Nie mogłem... nie mogłem pozwolić ci zapomnieć o mnie. Tylko na chwile uśpiłem twoje wspomnienia o mnie, aż do momentu gdy znów będziemy razem.
  - Mason - Wtuliła się w jego pierś.
  - Alan był przy mnie wtedy, miał dopilnować wszystkiego, ale on wiedział co chodziło mi po głowie.
  - Pozwolił na to? Pozwolił ci?
  - Bał się to zrobić, ale rozumiał moją sytuacje. Pozwolił mi zachować twoje wspomnienia o mnie.
           Clary spojrzała na Alana, który siedział na kanapie obok i ze śmiechem na twarzy rozmawiał z Madison.
            „Dziękuje” - powiedziała w myślach. Nie wiedziała jak ma się mu odwdzięczyć za to wszystko. Pomógł Masonowi i jej znów być razem, pozwolił zostać im w jego domu na święta. Zrobił tak wiele dla nich. W tej sytuacji był dla nich jak anioł, który przyniósł spokój i nadzieje do jej serca.
  - Więc ciebie tak naprawdę nigdy nie zapomniałam - powiedziała cicho. - Ale rodziców tak.
           Skinął smętnie głową. Nie wiedział co teraz czuje. To przez niego to wszystko. Co jeśli znienawidzi go za to, ze pozbawił ją wspomnień o rodzicach? On ich pamięta bardzo dobrze. Tęskni za nimi, ale w tej chwili przepełniała go troska o jego Małą Dziewczynkę.
  - Zrozumiem jeśli będziesz na mnie zła, jeśli nie będziesz mnie chciała znać za to co ci zrobiłem - mówił szeptem, ale łzy spływały mu po policzkach. Był zrozpaczony.
  - Mason nie.
  - Jestem zły maleńka. To ja ci odebrałem wspomnienia.
  - Mason...
  - Przepraszam, tak bardzo cię przepraszam.
  - Mason - ona też już była bliska płaczu.
           Co on wygaduje? Jak to – jego wina? Co on sobie myśli? To był najszczęśliwszy dzień w jej życiu, kiedy dowiedziała się że ma brata, a on teraz przeprasza ją za to wszystko co zrobił? Wymazał jej wspomnienia o rodzicach – nie miał jednak wyboru. Opuścił ją, zostawił w sierocińcu - zrobił to, żeby Clary przeżyła, żeby jej nie zamordowano. W końcu stało się tak, że los postanowił znów ich połączyć – znowu są razem, cali i zdrowi.
  - Przepraszam Clary, ja nie potrafię tego odwrócić. Chciałbym, bardzo bym chciał, ale ja nie potrafię. Może kiedyś w jakiś sposób się uda, nam. Ale razem.
  - Mason. - Chwyciła jego twarz w obie ręce. - To nie ważne. Nic teraz nie jest już ważne.
  - Ale jak to? Clary?
  - Mason, nic się nie liczy, oprócz faktu, że cię odzyskałam. Mason, znów jesteśmy razem. Nie cieszysz się?
           Spojrzał na nią z politowaniem i ogromną troską. Przytulił ją do siebie tak mocno, jakby miała zaraz gdzieś uciec, albo odejść na zawsze.
  - Masz rację.
  - Chociaż nadal nie potrafię zrozumieć jak to robisz.
  -  Kiedyś ci wytłumaczę.  - Uśmiechnął się.
  -  A teraz Masonie jesteśmy razem. Tylko to się liczy. Oboje się z tego cieszymy i damy radę. Razem damy radę.
           Był drugi dzień świąt, wszyscy byli w dobrym nastroju, nikt nie chciał myśleć o tych przykrych wydarzeniach z ostatnich dni. Chociaż dla Masona i Clary, wizyta w dworze Malfoyów była jak zbawienie. Mason odzyskał swoją Małą Siostrzyczkę.
  - Co powiecie na to, by znieść toast? - powiedział głośno Alan, by wszyscy go usłyszeli.
  - To świetny pomysł przyjacielu - powiedział Mason.
           Alan uśmiechnął się szeroko.
  - Oczywiście Clary nie pije - powiedział Mason uśmiechnął się do niej.
           Ona wzniosła oczy ku górze jakby w poszukiwaniu pomocy wśród desek przybitych do sufitu.
  - Oczywiści - powiedział Alan, ale puścił potajemnie oczko do Clary. Odwzajemniła to lekkim uśmiechem. - Chodźmy Masonie, one sobie same poradzą.
  - Jasne.
           Gdy tylko panowie wyszli z pokoju Madison przysiadła się do Clary.
  - No... To powiedz mi, jak udało ci się dostać do dworu Malfoyów? Skąd się w ogóle tam wzięłaś?
  - Sama się nad tym zastanawiałam. Snape mnie tam zaprowadził. Wiem, że miałam pewne plany, ale nie rozumiem dlaczego. To takie straszne. - Na chwile przestała mówić, jakby porządnie się nad czymś zastanawiała. - Chciałam zrobić coś... strasznego i nie wiem czemu. Ale wiem, że już nie muszę tego robić. Nie wiem co mnie do tego zmusiło, albo kto mnie do tego zmusił.
  - Dobrze - powiedziała pospiesznie Madison.
           Ona wiedziała o sytuacji Clary i tym młodym synu Malfoyów. Alan zdążył jej już wszystko wyjaśnić. Powiedział też, jakie dostał zadanie od czarnego pana i o co prosiła go Narcyza Malfoy. Mason nie miał wyboru w związku z Clary. Musiał to zrobić by ją chronić. Musiał zrobić to samo co jedenaście lat temu.
  - Co powiesz na odrobinę piwa kremowego? - spytała się Madison.
  - Chętnie - powiedziała Clary.
  - To chodź
           Wzięła ja za rękę i pociągnęła za sobą do kuchni.
  - A wy co? - spytał się Alan
  - Pijemy – powiedział dziewczyna.
           Chłopcy spojrzeli po sobie.
  - Tylko piwo kremowe – uśmiechnęła się do nich Madison. - Spokojnie.
           Mason pokręcił głową i spojrzał na Clary. On również się uśmiechała, a kiedy ich spojrzenia się spotkały wzruszyła ramionami w geście bezradności.
  - Czekamy w salonie - powiedział Alan.
           Panowie opuścili kuchnie, a one szybko nalały piwa kremowego do dwóch wielkich pucharów.
  - Nie każmy im czekać - powiedziała z radością dziewczyna, a Clary tylko się uśmiechnęła.
           Ma tyle radości w sobie. Musi być teraz naprawdę szczęśliwa tylko dlaczego? Dlatego, ze jej brat wrócił do domu na święta? Ale chyba oni razem mieszkają tutaj, muszą się widywać. To dlaczego akurat teraz jest taka szczęśliwa. Dlatego, że mają gości? Dlatego, że Clary i Mason zatrzymali się u nich na dłużej niż dwa dni? Dlatego, że Mason...? Właśnie.
           Mason.
  - Radość ogarnia cię całą, zechcesz się podzielić swoim źródłem - powiedziała Clary do Madison, kiedy obie usiadły na kanapie w salonie.
  - Wychodzimy na chwile, musimy coś sprawdzić - powiedział do nich Alan i razem z Masonem w szybkim tempie wyszli z domu.
  - Ah ci panowie. Nie mogą usiedzieć w miejscu.
           Clary przyglądała się jej z uwagą. Nic nie mówiła.
  - Nie sądzisz, że mogliby chociaż pięć minut z nami porozmawiać? - Madison ponownie obróciła się w stronę Clary, gdy tylko drzwi wejściowe zamknęły się za Masonem. - Ah...
  - No powiedz - Clary starała się ją przekonać. - Nie będę się śmieć. Tylko powiedz!
           Chciała powiedzieć to z powagą, ale jej nie wyszło. Zaśmiała się więc i madison się zaśmiała.
  - No nie wiem. Nie jestem pewna.
  - O daj spokój, co to może być?
           Madison zastanawiała się, czy na pewno może jej powiedzieć. A co jeśli się wygada? Alanowi, albo Masonowi!? Nie zniosłaby tego. Wszystko by się zniszczyło!
  - Proszę - powiedziała Clary. - Bardzo, bardzo, ale to bardzo ładnie proszę.
  - No dobrze! Dobrze - zaśmiała się Madison. - Powiem ci. Powinnaś wiedzieć.

 

ciąg dalszy nastąpi...  może już 3 września ;)