wtorek, 3 listopada 2015

LV „Kwiecień”

          Co? Jak to prawie cztery tygodnie? To niemożliwe, Alanowi musiało się coś pomylić. Nie mogła tyle czasu spać.
  -  Jak to? -  spytała.  -  To niemożliwe.
  -  A jednak  -  odpowiedział przyjaciel. Miał ponurą minę, jego też nie zadowalał ten fakt.
  -  Nie  -  nie mogła w to uwierzyć. To skoro tyle tu leżała czemu nikt nie potrafił jej pomóc?  -  Co z Cedrikie? Pytał o mnie? A Mason?! Alanie! Co się stało?
          Nie wiedział co ma jej powiedzieć. To wszystko przez te zabawy z czarami. Clary nie była wystarczająco przygotowana na taki rodzaj magii. Jest jeszcze zbyt słaba i niedoświadczona.
          Podszedł do niej i pomógł z powrotem dotrzeć do łóżka. Nikogo oprócz nich nie było w Skrzydle Szpitalnym.
  -  Wszystko w porządku. O szkołę też nie masz się co martwić. Wszyscy pomogą na pewno ci nadrobić zaległości. Cedrik i reszta znajomych pewnie już...
  -  Cedrik?! Co z nim? Był tu?
  -  Clary  -  uśmiechnął się do niej mężczyzna. -  Twój chłopak siedział tu każdego dnia, przychodził i opowiadał Ci o wszystkim co się wydarzyło.
  -  Naprawdę?  -  Łzy napłynęły jej do oczu.  -  Naprawdę mnie kocha  -  powiedziała już bardziej do siebie niż do Alana.
  -  Z pewnością. Ale już koniec tego tematu. Są ważniejsze sprawy.
  -  Co masz na myśli?
          Jest tyle do wyjaśnienia. Od czego ma zacząć? Od tych spraw, które najbardziej ją dotyczą.
  -  Draco Malfoy po raz kolejny zawiódł w misji. Ofiarą jego kolejnego zamachu stał się niejaki Ronald Weasley z Gryffindoru...
          Draco... Tak bardzo cię przepraszam... Mam wrażenie, że jestem ci coś winna. Wiem, że cie skrzywdziłam.
  -  ... Na szczęście Potter go uratował i nikt go chyba nie podejrzewa...
          Nie zniosłabym tego, co jeśliby odkryli, że to Draco On nie jest mordercą, zmusili go do tego. A ja mu jeszcze pomagałam.
  -  Kolejna sprawa, Clary pamiętasz co się stało prawda?
          Ona tylko pokiwała głową. Jak mogła zapomnieć. Dzięki temu przypomniała sobie chociaż trochę swoich rodziców. To było cudowne, ale czy było warte tego utraconego miesiąca?
  -  Co wszystkim powiedziałeś? Że dlaczego tu jestem?
  -  To jest też ważne. Wszyscy myślą, że jesteś taką samą ofiarą ataku jak ten chłopak Ron.
  -  Naprawdę?  -  To było dobre wytłumaczenie, chyba najlepsze co mógł Alan z Masonem wymyślić.  -  Tyle dobrze. Ale znowu będę musiała kłamać.
          To był jeden z tych minusów.
          Przez kolejne kilkanaście minut dziewczyna rozmawiała z przyjacielem o wszystkim. O szkole, jej przyjaciołach i Masonie. Alan musiał jej wszystko wyjaśnić.
  -  Boję się zapytać, ale to zrobię. -  Spojrzał na nią pytającym wzrokiem.  -  Jaki mamy dziś dzień?
  -  Dzisiaj jest 12 kwietnia Księżniczko, poniedziałek, godzina siódma.
          Uśmiechnął się do niej przyjaźnie. Wiedział, że to dla niej trudne, więc postanowił dać jej już odpocząć. Teraz sama musi sobie to wszystko przemyśleć.
  -  Już kwiecień  -  powiedziała do siebie.  -  Niemożliwe. Czyli jednak nie widziałam się z Cedrikiem wczoraj.
           Alana już nie było. Clary zastanawiała się nad tym wszystkim co przeżyła. Jej nieobecność wśród przyjaciół w tym miesiącu była spowodowana magią, o której wcześniej nie słyszała. Magiczna moc, o której istnieniu dowiedziała się niedawno, wszystko obróciła do góry nogami. Draco wpadał w coraz gorsze kłopoty, a z Cedrikem wcale się nie poprawiło.
  -  No dobrze Clary, dasz radę. Idź po prostu na zajęcia. Teraz o ile się nie mylę mam transmutacje.
          Dziewczyna jednak nie mogła tak wyjść. Miała na sobie jakąś koszule nocną. Tyle tygodni spała więc to chyba było najlepsze co pani Pomfrey mogła dla niej zrobić. Była bardzo wygodna, dziewczyna wyglądała w niej bardzo uroczo. Ale nie może się tak pojawić w klasie. Lekcje mają ze Slytherinem, Draco tam będzie. Nie może się mu tak pokazać.
  -  Dlaczego o nim myślę?  -  zapytała samą siebie.
          To o Cedriku powinna myśleć. Chłopak nie może jej tak zobaczyć. W takim stanie, musi się jakoś ubrać, no i musi coś zrobić też z włosami, wyglądały okropnie. Mimo, że pachniały pięknie, jakby truskawką i miętą, to nie były ani poukładane, ani uczesane. A to już jest nie do przyjęcia. Kiedy następnym razem Mason będzie mówił jej, że to nie najlepszy pomysł używać magii, której nie zna, to go posłucha. Starszy brat miał rację. Trzeba było go posłuchać.
          Zobaczyła, że na małej szafeczce obok łóżka leżała jakaś bluza i czarne spodnie. Pomyślała, że w tym może przejść jakoś do swojego pokoju by tam wszystkim zająć się dokładnie. Musi znaleźć swoje szaty, czyli czarną spódniczkę i bluzkę. Nie ma pojęcia jak jest na dworze, jest już kwiecień, ale na dworze może nie być jeszcze tak ciepło.
          Była cała podekscytowana, wcześniej nie zdawała sobie spawy z tego, że tak bardzo cieszy się z zaistniałej sytuacji. Na początku nie była zachwycona tym, że przegapiła miesiąc swojego życia. Ale z drugiej strony warto było, teraz przynajmniej pamięta jak wyglądali jej rodzice. Chociaż tyle uzyskała. To na razie jej wystarczy. Z czasem uda jej się przy pomocy brata odzyskać resztę wspomnień, ale to w swoim czasie. Ma dość eksperymentów z magią na ten moment.
          Założyła ubranie i tenisówki, które również znajdowały się koło łóżka, po czym wyszła ze Skrzydła Szpitalnego. Kiedy tylko dotarła do pokoju nie mogła uwierzyć w to co zobaczyła. Jeszcze niedawno znajdowały się tu trzy łóżka, ale teraz jest i czwarte. Ale czyje? O co tu chodzi? Jej rzeczy były na miejscu, tak jak je zostawiła, poukładane w małej szafeczce.
          Nie miała czasu dłużej się zastanawiać. Po kilkunastu minutach udało jej się zrobić porządek z włosami, które po dokładnym rozczesaniu zaczęły układać się nawet ładnie. Włożyła szaty, które pewnie jedna z dziewczyn zostawiła dla niej na łóżku świeże, pachnące i wyprasowane. Była im bardzo wdzięczna. Dlatego po raz kolejny zrobiło jej się, przykro, że tyle czasu musiała je okłamywać i będzie musiała to robić nadal. To wszystko dla ich dobra. Była już gotowa do wyjścia.
  -  Już czas.



*      *      *      *


          Lisa jak zawsze była pełna energii. Tym razem, gdy Eric po raz kolejny próbował zaimponować dziewczynie, wyglądało to bardzo komicznie. Dziewczyna nie mogła powstrzymać śmiechu. Alice też długo nie powstrzymała śmiechu. Mimo, że przyjaciółki miały ostatnio wiele na głowie, tak wiele zmartwień o Clary i końcowe egzaminy, to Eric zawsze potrafił je rozbawić.
  -  Gdybyście widziały jego minę!
  -  Czyją?  -  Lisa wiedziała, że jej chłopak zrobi wszystko by tylko była szczęśliwa. Pewnie znowu zrobił coś głupiego tylko po to by jej to opowiedzieć. Nie mogła zrozumieć dlaczego zakochała się w takim chłopaku jak Eric, ale to było już nieodwracalne.
  -  Co znowu zrobiłeś  -  wtrąciła się Alice.
  -  Profesor Slughorn nie był zachwycony jak wylałem jego eliksir zmiany koloru na jego biurko.
          Dziewczyny mogły się tego domyślić. Ale śmiały się równie głośno co on. Musiał to zrobić, kiedy one już wyszły, bo tego nie widziały.
  -  Na jaki kolor?  -  zapytała Lisa.
  -  Co?  -  Eric nie mógł już zaczerpnąć tchu, nic ostatnio nie rozbawiło go tak bardzo jak to.  -  A tak, na różowo!
  -  Różowo?!
  -  No nieźle  -  powiedziała Alice.
          Jednak i ona uznała to za zabawne.
          W ich stronę biegł David, widać było, że strasznie coś go ucieszyło.
  -  Alice!  -  krzyczał z oddali.  -  Alice!
  -  Biegnie twój Romeo  -  wtrącił Eric.
          Zazdrościł tego przyjacielowi. David zawsze potrafił być opanowany i potrafił swoją osobą oczarować dziewczynę, nie tylko rozbawić. Był o wiele spokojniejszą osobą niż Eric.
  -  To ostatnio do niego nie podobne  -  powiedziała Lisa.
          Miała trochę racji. David ostatnio nie bywał radosny. Męczyły go psychicznie problemy Alice, chociaż ona się do nich nie przyznawała. Mówi, ze to nic takiego, ale on jej nie wierzy. Te wizje pojawiają się coraz częściej. Żadne z nich nie wiek jak temu zapobiec, ale też żadne z nich nie martwi się tym tak jak David. Do tego wszystkiego zbliżają się egzaminy końcowe, a on nie za bardzo skupiał się na nauce ostatnio. Mówiąc o problemach nie można pominąć problemów związanych z ich drużyną quidditcha. W tym sezonie nie za bardzo im idzie, a do tego Ślizgoni nie dają im spokoju z powodu wspólnych lekcji w tym roku. Wszystko było nie tak jak powinno.
          David znalazł się obok nich i mocno przytulił Alice do siebie. Był uśmiechnięty od uch do ucha. Na pewno wydarzyło się coś dobrego.
  -  Co jest?  -  zapytał z lekkim niepokojem Eric.
  -  To Clary  -  powiedział David.
  -  Obudziła się?!  -  Lisa aż zapiszczała z radości. Nie minęła ani chwila i dziewczyna ruszyła biegiem w stronę Skrzydła Szpitalnego.
  -  Co z zajęciami?  -  spytała Alice.   -  Lisa czekaj!
  -  Profesor McGonagall pozwoliła nam ją odwiedzić  -  powiedział David.
  -  Bosko! Lisa!
          Eric pobiegł za swoją dziewczyną, Pozostali zrobili to samo. Jednak nie widzieli nigdzie Cedrika, pewnie już był w Skrzydle Szpitalnym. Nie mogłoby być inaczej, Ced bywał u niej codziennie. Teraz już pewnie raduje się, że Clary się wreszcie obudziła i że za chwilę wróci na zajęcia z przyjaciółmi i wszystko będzie jak dawniej.

sobota, 4 kwietnia 2015

Nowe rozdziały

Na razie nic nowego się nie pojawi.
Po maturze zacznę pisać nowe rozdziały, więc blog odżyje za jakieś 8 tygodni.

Pozdrawiam wszystkich czytelników i życzę powodzenia na maturze jak i na egzaminie gimnazjalnym i teście po szóstej klasie podstawówki!

niedziela, 15 marca 2015

LIV „Wszystko się zmieni”

          Dziewczyna nie zdziwiła się, że po raz kolejny obudziła się w Skrzydle Szpitalny. Otworzyła oczy i rozejrzała dookoła.
  -  Jak jeszcze raz coś ci się stanie to odeślę cie do domu  -  powiedziała do niej z lekkim uśmiechem profesor Sprout.  -  Ale wszystko w porządku?
          Pokiwała głową. Była bardzo osłabiona, nie miała nawet siły by podnieść się z łóżka.
  -  To dobrze.
          Nauczycielka wyszła i Clary została sama.
          Leży w skrzydle szpitalnym, pewnie Alan ją tutaj przyniósł po tym jak zemdlała. Ale czemu tak się stało? Już pamięta. Starała sobie przypomnieć.
  -  Mamo?! Tato?!
          Pamięta. Niewiele, ale jednak. Przed oczami ma ich twarze. Czy to jest możliwe, że pamięta wszystko tak dokładnie? Czy to wiąże się z mocą?
          Byli tacy uśmiechnięci tego dnia. Tacy radośni.
          Te starania nie poszły na marne, nie przypomniała sobie dużo, ale pamięta. Wie jak wyglądają. To było równie cudowne jak spotkanie po tylu latach znowu Masona.
          Łzy napłynęły jej do oczu. Tak bardzo za nimi tęskni, dlaczego nie żyją?! Smutek przeraził się w złość. Mimo tego nadal płakała. Nie może tak tu bezczynnie siedzieć. Przecież musi coś zrobić. Najpierw jednak chce się zobaczyć z Cedrikiem. Nie widziała go od wczorajszego poranka. Nim ruszyła na poszukiwania Alana spędziła z nim bardzo cudowne chwile.







*      *      *      *


          Tamtego dnia

          Zeszła do pokoju wspólnego. Było dość wcześnie. Myślała, że jeszcze wszyscy śpią, a na śniadanie było jeszcze za wcześnie, zwłaszcza, że była sobota.
  -  Gdzie tak pędzisz?
          Jednak nie była sama. To Cedrik, siedział w fotelu naprzeciwko kominka i czytał książkę. To była chyba książka z Eliksirów. Profesor Slughorn był dobrym nauczycielem, ale mimo pozorów był bardzo wymagający. Już w poniedziałek mieli zaliczenie z ważenia substancji dzięki której przedmioty potrafiły zmieniać swój kolor. Ten wywar posiadał skomplikowaną recepturę, więc należało zapoznać się z nią o wiele wcześniej by być już przygotowanym. Cedrik wyraźnie chciał zostać z tego dobrą ocenę.
          Kiedyś planował pracować w ministerstwie więc potrzebował jak najlepszych ocen z eliksirów, obrony przed czarną magią i zaklęć.
  -  Chciałam spotkać się z przyjacielem  -  powiedziała.
  -  A, ten z Ravenclaw?
          Co? Kto? Miała na myśli Alana, ale on nie zna Alana. Pewnie chodziło mu o Gale'a. Ale dobrze, że tak pomyślał. Przynajmniej nie będzie musiała wymyślać innego kłamstwa. Miała już tego dość, bardzo chciała mu wszystko opowiedzieć, ale nie mogła. Chciała, żeby chociaż wiedział w jakim jest niebezpieczeństwie przez nią. Jeśli Czarny Pan dowiedziałby się o nim, mógłby w jakiś sposób jej zagrozić, tak jak wcześniej groził innym. Nie mogłaby go utracić.
  -  Tak, nazywa się Gale Peverell. Kiedyś się przyjaźniliśmy, mieszkaliśmy razem w sierocińcu.
          Chłopak skinął głową. Wiedział, że dziewczyna jest sierotą i do tego jedynaczką. Wiedział, że mieszka razem z ciocią Betty. Chociaż nie jest jej prawdziwą rodziną.
          Odłożył książkę na bok i podszedł do niej,
  - Musisz iść?
          Uśmiechnął się lekko. Clary kochała ten jego nieśmiały uśmiech. Był taki cudowny. Od razu poprawił się jej humor. Teraz już wszystko nie miało znaczenia, Alan może poczekać, przecież nigdzie nie zniknie. A ona pragnęła być teraz tylko z Cedrikiem.
          Przytuliła się do niego. Tak bardzo jej tego brakowało. Tyle wycierpiała, a on łagodził te wszystkie rany swoją osobą. Wystarczyło, że był przy niej.
  -  Nie, może poczekać  -  powiedziała po chwili.
          On również przytulił ją do siebie. Też był szczęśliwym Po tym wszystkim co ich spotkało, czuł, że mogą odbudować z Clary przyjaźń.
          Od tamtego wieczoru w jego sypialni coraz częściej się spotykali by porozmawiać. Rozmawiali o tym jak oboje czują się w tej sytuacji. Dziewczyna starała się go przekonywać, że już go nie zawiedzie, kiedy tylko dostanie szanse. Wierzył jej. Tak mu się zdawało. W głębi duszy chciał jej wierzyć. Oboje jednak wiedzieli, że potrzeba czasu, by to wszystko odbudować - zaufanie. Ale Ced uważał, że byli na dobrej drodze.
  -  Śniło mi się coś dziwnego dzisiaj  -  powiedziała, po czym z uśmiechem spojrzała na niego.
  -  Co takiego?
          Oboje usiedli na kanapie przy kominku. Pierwszy raz od rozstania z Masonem czuła się naprawdę szczęśliwa. Miała przy sobie Cedrika, jej pierwszą miłość.
  -  Byłam w szklarni profesor Sprout, a tam Snape razem z profesorem Flitwickiem układali plan ataku na gabinet Dumbledora.
  -  Naprawdę?
          Cedrik nie mógł opanować śmiechu. Dla nich obojga wydawało się to bardzo zabawne.
          Rozmawiali z dobrą godzinę. Później razem poszli na śniadanie, a później do biblioteki by wypożyczyć dla Clary książkę z receptą na wywar na eliksiry.
          Przez te wyjątkowo dziwne święta w domu Alana, Clary nie miała nawet czasu bu udać się po podręczniki na drugi semestr. Nikt z nich o tym nie pomyślał, nawet Mason.
          Przed obiadem Ced postanowił iść się pouczyć w samotności, dla Clary był to odpowiedni moment, by znaleźć Alana.








*      *      *      *


          Clary leżała na łóżku z Skrzydle Szpitalnym. Złość ją nie opuszczała.
  -  Nie będę tu sama siedzieć.
          Wstała z łóżka, ale nie był to do końca dobry pomysł. Od razu upadła na ziemię. Nie miała siły nawet wstać. Kamienna posadzka była bardzo zimna, ale dzięki temu mogła myśleć jasno. Usiadła i ponownie rozglądnęła się dookoła. Coś było nie tak. Było o wiele jaśniej niż zwykle. Która godzina? I dlaczego na zewnątrz nie ma już śniegu!
  -  To niemożliwe!
          Mimo osłabienia wstała z ziemi i doczołgała się do okna. Na zewnątrz nie było już śladu zimy. Ile czasu była nieprzytomna?
  -  Oh Clary, powinnaś leżeć.
          Odwróciła się i zobaczyła, że w drzwiach stał Alan.
  -  Ile spałam? Powiedz mi.
  -  Prawie cztery tygodnie.
          Co?

wtorek, 3 marca 2015

LIII „Kiedy nadejdzie wiosna”

          Jak mogła być taka głupia? Nie można nikomu ufać. Gdzie ten Alan?! Za wszelką cenę nikt nie może się dowiedzieć o tej rozmowie z Draconem. Alan by go zabił, nie ważne co by powiedział Voldemort. Jak nie Alan to Mason, najechałby na całą szkołę tylko po to by go odnaleźć.
          Wreszcie, tu jest.
  -  Alan!
          Podbiegł do niego, ale w tym samym momencie kiedy stanęła obok niego zobaczyła, że rozmawia z Gale'em. Dziewczyna cofnęła się o krok do tyłu.
  -  Co wy tu?
  -  Chyba czas księżniczko na poważną rozmowę.
          Nic z tego nie rozumiała, ale było w porządku. Nie bała się, Alan był tu razem z nią.
  -  No słucham  -  powiedziała już z większą pewnością.
          Oboje pokręcili głową.
  -  Nie z nami  - powiedział Gale.
          Nic z tego nie rozumiała. To z kim?
  -  Z Masonem  -  dodał Alan.
          Tak! To znaczy, że w końcu będzie mogła się z nim spotkać.
  -  Kiedy? Gdzie?!
  -  Spokojnie. Idź po coś ciepłego, na dworze jest niezła śnieżyca.






*      *       *      *


          Godzinę później

          Clary gdy tylko go zobaczyła rzuciła się bratu na szyje.
  -  Tu możemy spokojnie porozmawiać.
          Dziewczynę na razie nie obchodziło o czym mają rozmawiać. W dalszym ciągu rozmyślała o spotkaniu z Draco. Nie wiedziała dlaczego tak się zachował. Czy naprawdę chciał ją udusić? Ale dlaczego? Jego ból był, aż taki mocny, że postanowił pozbyć się jego przyczyny? To bez sensu.
          Z drugiej strony cieszyła się, że mogła spotkać się z Masonem i znowu poczuć się bezpiecznie.
  -  Chyba nie chcieliście zacząć beze mnie?
          Do pokoju weszła Stella. Nie przestała się uśmiechać, nawet gdy zobaczyła, że Clary jest z nimi.
  -  Co ona   -  spojrzała na wszystkich zgromadzonych  -  tutaj  robi?
          Clary nie widziała u niej takiego tonu głosu. Był taki dumny, a zarazem szyderczy. Nie wydawała się już tak sympatyczna, jak niedawno. Czy tylko udawała miłą, by wydobyć z Clary informacje? Czy może jej planem było zyskanie jej zaufania. Niestety nie udało się jej. Nie ufała ani jej, ani jej bratu.
  -  To przez was  -  warknął Alan.  -  Zebrało wam się na szczerości.
  -  Widzę, że szykuje się przedstawienie, chętnie popatrzę.
          Zaśmiała się cicho, ale brzmiało to bardzo złowrogo.
          Dla Clary Stella idealnie pasowałaby do Śmierciożerców, była tym zachowaniem tak bardzo podobna do tej wiedźmy z dworu Malfoya.
          Ona już nie jest jej przyjaciółką, nie taką Stellę poznała i uwielbiała.
  -  Zamknij się  -  powiedział Alan.
  -  Clary ja muszę ci coś wyjaśnić.
  -  To trochę dziwne ale się przyzwyczaisz. Nie, tak nie powiem. Zrozum, ukryłem to dla twojego dobra. Tak też nie. Jak jej to powiedzieć, żeby mnie nie znienawidziła?
          To było dziwne. Mason nic nie mówił, ale jednak usłyszała jego głos. Coś jest z nią nie tak, może jest zbyt przemęczona. Czy naprawdę to był Mason? Jest jeden sposób by się przekonać.
  -  Nie znienawidzę cię, cokolwiek chciałbyś mi powiedzieć.
          Spojrzał na nią z zaciekawieniem, później spojrzał na resztę. Byli oszołomieni.
  -  Clary!  -  powiedział podekscytowany chłopak.  -  Jak to zrobiłaś?
  -  To jednak byłeś ty, ale ja nie wiem jak.
          Spojrzała na Alana, on w dalszym ciągu nie potrafił zorientować się w sytuacji.
  -  Jak udało ci się przeczytać moje myśli?
  -  To niemożliwe  -  powiedziała Stella i gwałtownie podeszła do nich obojga.  -  To niemożliwe.
  -  Ale jednak.
          Alan uśmiechnął się szyderczo, Mason równie był zadowolony ze swojej siostrzyczki.
          Jedynie Clary nie miała pojęcia o co chodzi. Pewnie o to, że jakimś dziwnym sposobem weszła do umysłu Masona. Ale skoro Gale też to potrafi, to dlaczego ona by nie mogła?
  -  Mason! Wiesz, że to nie jest możliwe! Więc jak? To nie jest twoja siostra!
  -  Chwila! Nie, nie, nie, nie, nie, nie Stella  -  powiedział Mason.  -  Już nie przesadzaj.  -  To moja siostra.
  -  Więc jak?!
          Tylko dziewczyna była tak tym zdenerwowana, żaden z chłopców nie, raczej byli uradowani. Clary przysłuchiwała się całej tej rozmowie, by chodź trochę się dowiedzieć o co chodzi.
  -  Nie wiem  -  powiedział Mason z uśmiechem na twarzy.  -  Mówiłem wam, że Clary jest wyjątkowa.
  -  Wiem, że ona nim jest  -  powiedziała chłodno dziewczyna.
          Wszystkim nagle humor zszedł z twarzy.
  -  Przesadziłaś  -  powiedział Gale do siostry.  -  Chodź już.
          Ona również wiedziała, że przesadziła. Nie chciała jednak się do tego przyznać. Wszystko zależy od tego, by Clary się o tym nie dowiedziała. A ona mogła teraz wszystko zniszczyć. Zrozumiała, że to jest właśnie ta chwila, w której wyjdzie i ich opuści.
  -  Powiesz mi, gdy się tylko dowiesz  -  powiedziała ostrym tonem do Alana.
          Wyszła z pokoju, a za nią wyruszył Gale. Na pożegnanie skinął tylko głową do chłopaków, a Clary posłał niewinny uśmieszek.
          To jest odpowiedni moment by się wszystkiego dowiedzieć na spokojnie. Zostali sami. Tylko ona, Mason i Alan.
  -  No więc?
  -  Długo by opowiadać.  -  Clary uśmiechnęła się do niego.  -  Ale tak w skrócie mogę ci opowiedzieć.
          Oboje tego wieczoru wyjaśnili dziewczynie wiele spraw. Dowiedziała się więcej o darze nazywanych też przez czarodziei mocą. Posiadał ją Mason, Stella, Gale i sama Clary.
  -  Potrafię zmieniać ludzkie wspomnienia?
  -  Owszem  -  uśmiechnął się lekko do siostry.  -  Ale bez lat praktyki to jest prawie niemożliwe.
  -  Naucz mnie! Masonie! Naucz mnie!  -  powiedziała podekscytowana.
  -  Może kiedyś, kiedy już będziemy razem i znajdziemy trochę więcej czasu. Kiedy nadejdzie wiosna.
          Niechętnie, ale musiała przyznać mu rację. Dowiedziała się również co tak zdenerwowało Stellę. Niektóre rodzeństwa posiadają dar przenikania ludzkich umysłów. Lecz ten dar zabiera piersze dziecko zrodzone z tej samej matki i poczęte przez tego samego ojca.
          Dlatego Stella nie była zadowolona z tego powodu. Gale jest starszy, o parę minut, ale mimo tego jest starszy. Odziedziczył moc, której ona nie posiadała. Jednak Stella otrzymała w jakiś sposób inną zdolność. Potrafiła wejść do umysły kogoś innego w taki sposób, że widziała oczami i słyszała uszami tego człowieka. Nie miała na nic wpływu, ale tym mogła z dalekiej odległości przysłuchać się czyjejś rozmowie tak, by ten ktoś się nie zorientował.
  -  Więc jak to możliwe, że ja ją mam, a nie ty?
  -  Też ją mam Clary  -  powiedział Mason.
  -  A czy to oznacza, że nie jesteśmy rodzeństwem?
  -  Nie przejmuj się tym, nie ma takiej możliwości. W historii odnotowano kilka innych takich przypadków.
  -  Mam jeszcze jedno pytanie  -  Clary nie mogła się doczekać, aż się tego dowie  -  Kiedyś w domu Alana powiedziałeś, że nie potrafisz przywrócić mi moich wspomnień o rodzica. Że ty nie potrafisz, ale, że kiedyś może się nam uda. Tobie i mnie. Razem. Czy o to właśnie ci chodziło?
          Uśmiechnął się. Był zadowolony z tego powodu, że ma taką bystrą siostrzyczkę.
  -  Owszem. Z twoją i moją magią może się udać.
  -  Spróbujmy! Proszę cie Masonie! Proszę!
          Spojrzał na Alana, nie wiedział czy to do końca dobry pomysł. Ona nigdy tego  nie robiła, a to zabrałoby mnóstwo energii potrzeba by było do tego lat praktyki.
  -  Nie wiem czy się uda. Wątpię  -  powiedział Alan.
          Przyjaciel był mu wdzięczny za poparcie. Obaj nie chcieli jej teraz przemęczać. Uznali, że wpierw trzeba ją wyćwiczyć.
  -  Proszę  -  powiedziała z nadzieją w głosie.  -  Tylko spróbować.
          Zastanawiał się nad tym przez długi czas. Rozważał wszystkie opcje za i przeciw.
  -  Proszę?
  -  Przytrzymam ją  -  powiedział Alan.  -  Gdybyś miała upaść  -  dodał zwracając się do dziewczyny.
          Clary i Mason stanęli obok siebie. A Alan zaraz przy niej, asekurował ją na wypadek omdlenia.
  -  Zakryj oczy  -  powiedział do niej brat.
          Zrobiła jak powiedział, on sam przyłożył swoje dłonie do jej oczu. Po chwili usłyszała jego głos w głowie.
  -  Clary, czy pamiętasz naszych rodziców?
  -  Tak pamiętam, chcę pamiętać.
  -  Mów, że pamiętasz, albo po prostu słuchaj, ja będę mówił.
  -  Dobrze.
  -  Clary pamiętasz ich. Pamiętasz jak wyglądają, jak się ubierają, jak mówią i ruszają się, co mówią, jacy są...
          Wszystko stawało się dla niej coraz bardziej odległe. Coraz mniej rozumiała z tego co słyszała. Później słowa zamieniły się w bełkot, a na koniec nie słyszała już nic. Była sama w czarnej przestrzeni. Nic tu nie było. Nic nie słyszała, ani nie czuła.
          Chłopcy zauważyli, że już nic z tego nie będzie.
  -  Zabierz ją do zamku  -  powiedział Mason.
  -  Dobrze.
  -  I pilnuj  -  dodał pospiesznie,
          Alan tylko uśmiechnął się do niego i wyszedł z pokoju. Mason został sam.
  -  Ale pilnuj  -  powiedział do niego w myślach.
  -  Jak zawsze.

poniedziałek, 23 lutego 2015

LII „To już koniec”

          Clary miała racje, uśmiechała się w duchu, bo miała rację. Stella wyrosła na piękną dziewczynę. Zaraz kiedy tylko podeszła przywitała przyjaciółkę uściskiem.
  -  Cieszę się, że w końcu cię widzę  -  powiedziała Stella.
          Obie dziewczyny cieszyły się na swój widok.
  -  Gale! Idziemy!  -  krzyknęła do brata, który stał niedaleko nich.  -  Musimy porozmawiać  -  zwróciła się do Clary.  -  Ale nie tutaj.
          Dziewczyna dobrze wiedziała gdzie mogą pójść. Na siódmym piętrze spotykała się często z Draco. Miała tylko nadzieję, że go tam nie będzie.
  -  Co robiliście przez tyle lat? Gdzie byliście? Dlaczego o was zapomniałam?
          Dziewczyna miała tyle pytań, ale żadnej odpowiedzi.
  -  Gale? Czy to już jest ,,w odpowiednim czasie" bym się dowiedziała?
          Chłopak uśmiechnął się do niej, tak samo jak i Stella. Dziewczyna mogła odwdzięczyć się im tym samym. Rozmawiali dość długi czas. Jak bliźniaki przygarnęło stowarzyszenie po tym jak Clary opuściła sierociniec. Szkolono ich na czarodziei, ale nie w szkole magii, tak jak uczyła się Clary. Mieli dwunastoosobową grupę, którą uczono korzystać z magii i z magicznych zdolności.
  -  Zawsze wiedzieliście, że jesteście czarodziejami? Ale dlaczego mnie nie powiedzieliście?  -  spytała Clary.
  -  Nie mogliśmy, twój brat powiedział, że tak będzie dla ciebie lepiej.
  -  Mój brat? Znacie Masona?
  -  Oczywiście Clary  -  wtrącił się Gale.  -  Widziałem też w pobliżu ciebie Alana.
          Clary uśmiech zszedł z twarzy. Czy oni wiedzą kim jest Alan? I Mason? Jeśli tak, to dlaczego nie chcą wydać ich stowarzyszeniu?
  -  Uprzedzając twoje pytanie Clary  -  powiedział chłopak.  -  Nie wydamy twoich przyjaciół Śmierciożerców stowarzyszeniu.
          Spojrzała przerażona na niego. Jak on to zrobił?
  -  Mam pewne zdolności Clary, pamiętasz?
          To zaczynało być coraz bardziej zwariowane. Co się dzieje? Czy on potrafił przejrzeć jej myśli? To było bardzo dziwne, jak on to robi? Czy ktoś inny to potrafi?
          Dłużej się nad tym zastanawiając dziewczyna doszła do wniosku, że Gale jest taki jak Mason, wyjątkowy. Też ma dar, ale jak to możliwe? Czegoś takiego nie uczą w szkole. Żadne księgi nie mówią o czarodziejach o innych zdolnościach niż te, które występują na co dzień.
  -  Mylisz się  -  powiedział.
  -  Więc czytasz mi w myślach?
          Kiwnął głową.
  -  Cały czas?
          Uśmiechnął się do niej. To mogło być dla nie dziwne, ale skoro rozumiała, że Mason posiada dar, to ten dar też da radę zrozumieć.
  -  Nie, tyko kiedy ja chcę.
  -  A jeśli ja nie chce?
          Zaśmiał się.
 -  Gdyby to było takie proste Clary  -  powiedział do niej w myślach.  -  Nie możesz tego zablokować.
  -  To było dziwne Gale.
          Stella przysłuchiwała się im uważnie. Ale miała dość już tych wygłupów.
  -  Dobrze już, dosyć.
          Clary spojrzała na nią.
  -  Mogę o coś zapytać?
          Kiwnęła głową. Stella różniła się od swojego brata i Masona. Oni posiadali dar wchodzenia w myśli innych, ale ona nie. Za to była obdarzona nieco inną zdolnością.
  -  Wiecie, że Mason posiada dar.
  -  Chcesz wiedzieć, czy ja również  -  dopowiedział za nią chłopak.  -  A skoro ja mam dar wnikania do twojego umysłu, chcesz wiedzieć, czy Stella również posiada ten dar.
          Dziewczyna uśmiechnęła się do bliźniąt bardzo przyjaźnie. To było trochę męczące i czuła się nieswojo z Gale'em w swojej głowie, ale rozbawiła ją ta sytuacja.
  -  Mason, Gale i ja mamy tę samą zdolność  -  potrafimy zmieniać wspomnienia ludzi, a także je wymazywać.
  -  Jednak ktoś posiada tę zdolność!  -  pomyślała Clary.  -  Gale zabraniam ci, nie możesz czytać mi teraz w myślach, zabraniam ci.
          Chłopak spojrzał na swoją siostrę zdziwionymi oczami, ale na jego twarzy malował się także niepokój. Dziewczyna spojrzała na brata znacząco, chciała się z nim porozumieć, by Clary tego nie dostrzegła. Gale bez wahania wszedł do umysłu siostry.
  -  Co jest?  -  zapytała się chłopaka.
  -  Zablokowała mnie. Stella ona użyła swojej mocy, nie mogę wiedzieć już o czym myśli.
  -  Wiesz, że to niemożliwe.
  -  Ale nawet jeśli nie użyła tego daru...
  -  Nie ma go  -  opowiedziała stanowczo.  -  Nie może go mieć.
  -  Ale jakoś mnie zablokowała.
          Do dziewczyny dotarło parę informacji, które utworzyły w jej głowie pewną teorię. Gale zaprowadził ją do Skrzydła Szpitalnego po jej wypadku, którego nie pamięta. Po wypadku przypomniała sobie o Draco, a wcześniej o nim zapomniała. Ale dlaczego? Gale posiada zdolność by przywrócić jej pamięć.Czy był zdolny do tego, aby zwrócić jej te wspomnienia które utraciła? Dlaczego miałby to zrobić? Kto inny by tego mógł chcieć? Voldemort? Jeśli to prawda to nie może im ufać. Byli kiedyś przyjaciółmi, ale teraz nie może już im zaufać. Należą do stowarzyszenia, zwalczają wszelkie zło, które sprowadził na ten świat Czarny Pan. Nie może im ufać, zaufać może jedynie Alanowi.
          Stella i Gale zorientowali się, że coś jest nie tak. Dziewczyna widocznie nad czymś się zastanawiała.
  -  Trzeba było jej nie mówić o mocy  -  powiedział do Stelli chłopak.
  -  Nic nie możemy więcej zrobić, chodźmy.
          Clary nawet nie zauważyła kiedy została sama. Była pogrążona w myślach. Planowała co musi zrobić, a czego powinna się obawiać.
  -  Jednak nikomu nie mogę ufać.
          Upadła na podłogę. Gdyby nie miała racji, to Stella i Gale by jej teraz nie opuścili. Chłopak pewnie wiedział już wszystko. Usłyszał, że nie będzie już im ufać, że podejrzewa ich o współprace z Voldemortem.
  -  Clary? Co ty tu robisz?
  -  Draco?
          Chłopak podbiegł do dziewczyny, ta zorientowała się, że nadal leży na podłodze, na zimnych kafelkach. Ale tak było jej dobrze.
  -  Co ty robisz? Czemu tak leżysz?
          Usiadł obok niej, więc i ona usiadła. Spojrzała na niego ponurym wzrokiem.
  -  Co oni ci zrobili?   -  zapytał z niedowierzaniem.
  -  Nic Draco. Dobrze, że jesteś. Musimy porozmawiać.
          Przez kolejne minuty Clary starała opowiedzieć mu wszystko to co powinien wiedzieć. To co się wydarzyło w dworze, gdzie później zniknęła i co tak naprawdę myśli o tym wszystkim.
  -  Mogę ci jeszcze pomóc, jeżeli potrzebujesz pomocy pomogę ci dokończyć zadanie.
  -  Nie  -  odpowiedział nagle. Jego głos był surowy i stanowczy.
          Wstała z podłogi i znowu zaczęła go przekonywać, że sama może decydować o tym, co chce robić. A ona chce mu pomóc.
          Nie chciał tego słuchać. Już nigdy więcej.
          Wstał szybko z ziemi i mocno chwycił za rękę. Przyciągnął gwałtownie do siebie.
  -  Powiedz mi  -  jego głos przybrał agresywny ton.  -  Już nie kochasz?!
          Na jego twarzy widniało rozczarowanie pomieszane z grymasem i obrzydzeniem.
  -  Kochasz tego Cedrika?! Widziałem was, mnie nie oszukasz  -  mówił chłodno.
          Dziewczyna dostrzegła w nim dawnego Draco. Tego, który ją przerażał i odpychał. Tego którego nienawidziła.
  -  Twoja nienawiść cię zaślepia. Nie mogę kochać kogoś takiego.
  -  Ale kochałaś! Nadal wierzę w to, że kiedyś mnie naprawdę kochałaś!
          Dziewczyna chciała zachować spokój. Spokojnym głosem zaczęła się tłumaczyć. Nie mogła jednak patrzeć mu w oczy bo w nich zobaczyła  by tylko rozpacz. Chłopak naprawdę cierpiał i to przez nią.
  -  Wiem, że cię skrzywdziłam.
          Chłopak poluzował swój uścisk. Jednak coraz bardziej zaczął go irytować fakt, że dziewczyna nawet nie potrafi spojrzeć mu w oczy i powiedzieć co będzie z nimi dalej.
  -  Spójrz na mnie!
          Nie odezwała się, nie mogła. Nie wiedziała co powiedzieć.
  -  Powiedziałem spójrz na mnie!
          Chwycił ją za szyję jedną ręką, a drugą przytrzymał jej rękę. Popchał ją w stronę ogromnej czarnej szafy, która stała miedzy innymi starym rzeczami.
  -  Oszalałeś?!
          Dziewczyna starała się wyrwać z jego uścisku, ale ten twardo przyciskał ją do szafy.
  -  Puść  -  jedynie to udało jej się wyszeptać.
          Brakowało jej tchu.
          Draco nie potrafił się opanować, jego złość spływała z każdej części jego ciała. Chciał żeby ona do niego wróciła, żeby go pokochała. Miał takie nadzieję, że wszystko będzie znowu dobrze. Ale tak się nie stało. Ona woli tego śmiecia. Woli tego Cedrika!
  -  Kocham cię, Clary! Nie rozumiesz?!
          Dziewczynie brakowało tchu. Jak on może jej coś takiego robić? Chce ją udusić?!
          Spojrzała na niego, spojrzała mu prosto w oczy.
  -  Nie  -  powiedział.
          W jednej chwili zwolnił uścisk. Clary opadła na ziemię kaszląc i dusząc się. Po chwili dała radę wstać.
  -  Już mnie nigdy nie pokochasz  -  powiedział.  -  To już koniec.

sobota, 14 lutego 2015

LI „Stella”

  -  Czy jesteś pewien, że Clary nic nie wie o swojej mocy?! Pewien?!
  -  Spokojnie Alanie.
          Gale potrafił byś spokojny jeżeli chodziło o coś związanego z jego umiejętnościami.
  -  Nie wierzysz w moje zdolności?
  -  Ale ostatnio chciała jej użyć, jakby wiedziała co robi!
          Nad tym chłopak musiał zastanowić się już trochę dłużej. Na własne oczy widział jak Clary użyła mocy by przypomnieć sobie o nim, ale wtedy sam jej pomógł. Wątpił, że użyłaby mocy bez niczyjej pomocy. Nie wie o jej istnieniu, nigdy tego nie praktykowała. TO niemożliwe.
  -  Może chciała spróbować, ale nie udałoby jej się, nie bez ćwiczeń.
  -  Jesteś pewny?  -   powiedział już spokojniejszym głosem.
  -  Nie złamałaby mojego czaru, w tym jestem niezły.
          Uśmiechnął się szyderczo. Gale w jednym był dobry. Nigdy nie wątpił w swoje możliwości i zdolności. Jego moc kontrolowania ludzkiego umysłu była wielka. Można powiedzieć, że panował nad większą mocą niż Mason. Niestety nie był w tym najlepszy. Była jedna osoba, która była od niego jeszcze potężniejsza.
  -  Witaj Alanie  -  zza ich pleców usłyszeli łagodny kobiecy głos, było słychać również w tym nutkę rozbawienia.  -  Witaj bracie.
  -  Stella  -  powiedział Alan, bardziej do siebie niż do któregokolwiek z bliźniąt.  -  Co ty tu robisz?
  -  Och nie bądź naiwny przyjacielu  -  powiedziała stanowczym głosem i w mgnieniu oka znalazła się obok nich.  -  Mam takie samo zadanie od stowarzyszenia, jak ty od Czarnego Pana.
          Zaśmiała się cicho, ale melodyjnie. Alan już słyszał gdzieś podobny śmiech. Bella, siostra Narcyzy miała podobne hobby. Uwielbiała śmiać się szyderczo cichym głosem, ale przez to żaden ze Śmierciożerców nie mógł o tym zapomnieć. Taki głos potrafił utknąć w pamięci.
  -  Mam niby uwierzyć, że rodzeństwo Peverell jest tu tylko po to by ją chronić?
          To zabrzmiało dla niego jak absurd. Ale, gdy dłużej się nad tym zastanowił, brzmiało to sensownie. Oni też znali prawdę o Clary. Gdyby Czarny Pan dowiedział się, że jego Smierciożerca zawarł porozumienie z ludźmi stowarzyszenia wpadłby w szał.
  -  On nie może wiedzieć, że tu jesteście.
  -  Spokojnie, on nie zna naszych twarzy, nie zna ludzi stowarzyszenia  -  powiedział oschle Gale.
          Wszyscy stali w ciszy. Wszyscy czekali na jedną osobę, która miała się jeszcze pojawić.
  -  Widzę, że nasze grono powiększyło się o kolejną osobę.
          Mason znalazł się w jednej chwili obok całej ich trójki.
  -  Witaj Masonie  -  powiedziała Stella.  -  Jak siostrzyczka?
  -  To nie miejsce na żarty  -  przypomniał stanowczo Alan.  -  Jakie przynosisz wieści?  -  zwrócił się do Masona.
  -  Skąd mogę wiedzieć, czy mogę im zaufać?
          Żaden ze Śmierciożerców nie ufał ludziom ze stowarzyszenia. Oni przybyli tu tylko po to aby ochronić dziewczynę, by później wykorzystać to kim jest. Mason nie mógł na to pozwolić.
  -  Nie zabierzecie jej! Słyszycie!  -  powiedział ostro Mason.
  -  Nie zamierzamy  -  odpowiedziała dziewczyna.  -  Na razie, puki jest bezpieczna.
          Nic nie miało dla niego sensu. Miał się spotkać tylko z Alanem, a on ściągnął im tych bliźniaków. Nie będzie z nimi rozmawiał.
  -  Im nie powiem  -  powiedział stanowczo.
          Obrócił się na pięcie i ruszył w przeciwną stronę.
  -  Nie chcesz wiedzieć jak Clary ładnie bawiła się z nami w sierocińcu, kiedy ty ją zostawiłeś?
          Stella nie miała litości. Powiedziała to z udawaną urazą, tak by Mason po raz kolejny usłyszał o swoim największym błędzie w życiu.
          To go rozwścieczyło jeszcze bardziej. W jednej chwili chwycił za swoją różdżkę i wymierzył w dziewczynę, ale ta nie była mu dłużna. Stali oboje mierząc do siebie z różdżek i mierzyli się wzrokiem.
  -  Tak nie może być, Masonie opanuj się  -  powiedział spokojnie Gale.
          Miał lekki uśmieszek na twarzy, było widać, że bardziej martwi się o niego niż o siostrę. Taka była prawda. Do stowarzyszenia brali tylko najbardziej uzdolnionych czarodziei. Stella nie miała sobie równych w walce. Śmierć Masona nikomu by nie pasowała, tylko przysporzyła kłopotów. A i on sam nie chciał ginąć bo nie chciał zostawić Clary samej.
  -  Czarny Pan planuje atak na Instytut Filologi.
  -  Czy stowarzyszenie chce przeciwdziałać?
  -  Powiadomimy przewodniczącego  -  oznajmiła Stella.
          Mason kiwnął głową. Przez kolejny czas rozmawiali o planach stowarzyszenia i gdzie Śmierciożercy planują atak. Wszystko musiało zostać uzgodnione. Nic nie mogło być przeoczone, to wszystko ma wpływ na bezpieczeństwo Clary, a to jest najważniejsze.





*      *       *      *


          Kilka dni później

          Ced był zajęty nauką, więc Clary postanowiła odnaleźć Alana by z nim porozmawiać, może on będzie wiedział dlaczego Gale tu jest i dlaczego mówił, że jest tu też Stella.
          Bardzo chciała ją zobaczyć. Chciała się dowiedzieć jak się zmieniła. Jest teraz pewnie bardzo piękna, ponieważ zawsze taka była. Gale wyrósł niesamowicie. Jest teraz bardzo przystojny i pewnie nie jedna dziewczyna się za nim ugania. Może dowie się od Alana co oni tutaj robią, bo raczej nie są już uczniami szkoły. Była też ciekawa jeśli chodzi o umiejętności Masona, czy ktoś inny je posiada, czy istnieją inni czarodzieje o takich zdolnościach. Musiała się tego dowiedzieć. Może wtedy bardziej potrafiłaby zrozumieć Dracona.
          ,,To oni kazali ci zapomnieć"
          Tak powiedział. Co miał na myśli? Tego musi się dowiedzieć. Jeśli to prawda. Jeśli to ktoś zmusił ją by zapomniała o Draconie i o uczuciach do niego, to na pewno nie jest jej przyjacielem. Ktoś musi być potworem, by grzebać w jej uczuciach, które są tak delikatne.
          Co jeśli wszyscy ją oszukują? Może to nie przez te przeżycia we dworze Malfoya Clary zapomniała o ukochanym. Co jeśli ktoś specjalnie jej to wmówił tylko po to, żeby uciec od odpowiedzialności?
          Ale to niemożliwe. Mason i Alan byli z nią przez ten cały czas. Widzieli wszystko. To przez Voldemorta zapomniała, to wszystko przez niego. Nikt nie mieszał jej w głowie, a przez słowa Draco tylko nabrała niepotrzebnych podejrzeń. Musi znaleźć Alana, on jej wszystko wytłumaczy.
          Dlaczego wyrzucił chłopaka ze Skrzydła Szpitalnego? Chciał ją chronić? Ale przed czym? Przed chłopakiem? Ale on by jej nic nie zrobił. Chciał tylko by Clary sobie przypomniała, by znów poczuła do niego to samo co kiedyś. By znów go pokochała, tak jak on ją kocha.
          ,,Kocham cię."
          Tak powiedział. Nie mówił wiele, ale to utkwiło jej w pamięci. Widziała ten ból w jego oczach i szczerość przy wypowiadaniu tych dwóch krótkich słów. On ja naprawdę kocha, a ona go zraniła. Przestała go kochać. Uważała kiedyś, że ta miłość będzie wieczna. Przecież tyle razem przeżyli. Kiedy Draco zniknął przeżywała ogromne załamanie. Nie rozumiała bowiem dlaczego, dlaczego zniknął. Teraz jest częścią tego świata, teraz jest częścią tego wszystkiego.
          Pomagała mu osiągnąć cel. Pomagała mu w zadaniu jaki otrzymał od Czarnego Pana. A teraz nie potrafią nawet porozmawiać. Chciałaby chociaż mu wszystko wytłumaczyć na spokojnie. Chciałaby dostać jeszcze jedną szanse by porozmawiać o tym wszystkim. Może i jemu zdaje się tylko, że ją kocha. Może tak na prawdę to wszystko było złudzeniem. A ona z niego się wybudziła. Miłość do niego już nie wróci. Draco musi się z tym pogodzić. Nie może zmusić jej by znowu go pokochała. Jedynie dziewczyna może pozbyć się wątpliwości, że to nikt inny nie miał wpływu na to co czuje. Musi odnaleźć Alana. Ufa mu, ponieważ Mason mu ufa. Alan jest teraz jedyną osobą tutaj, która  może ją wspierać w tym wszystkim. Jej przyjaciele nie wiedzą nic o misji Dracona, o Śmierciożercach w tej szkole, ani o jej bracie. Nie mogą wiedzieć.
          Przechodziła obok otwartej klasy. W niej było dość sporo uczniów, ale nie wiedziała dlaczego. To zgromadzenie ją zaciekawiło. Wiele osób tak jak i ona stało na korytarzu i przyglądało się z zaciekawieniem. Po chwili z klasy uczniowie zaczęli wychodzić.
          Wyglądało to trochę inaczej niż zwykle. Kiedy Clary się przyjrzała, że z klasy wyszła jedna dziewczyna a za nią kilkanaście adoratorów, bardzo się zdziwiła. Dziewczyna o pięknych czarnych włosach i niebieskich barwach na szacie szła w jej stronę. Uśmiechała się od ucha do ucha. Tego uśmiechu Clary nie mogła zapomnieć z dziecięcych lat. Tak, to była jej stara przyjaciółka Stella.

sobota, 7 lutego 2015

L „Już wiemy”

Kochana Clary
Wiele się wydarzyło odkąd się ostatni raz widzieliśmy, ale wiem, że Alan dba o Ciebie jak należy. Jak tam główka, dobrze, że nic więcej Ci się nie stało. Uważaj na siebie. Alan powiedział mi, że mamrotałaś coś o Draconie Malfoyu przez sen, czy to prawda? Wspomnienia Ci wracają? To dobrze. Oby Czarny Pan dał Ci już większy spokój. Wiem jak trudno Ci jest to wszytko zrozumieć, ale ważne, że mamy siebie. Uważaj na tego Dracona. Nie zapominaj o jego misji. Przy nim nie będziesz bezpieczna, ale jesteś mądrą dziewczynką więc dasz sobie radę.
Spal list gdy tylko go przeczytasz.

Twój Mason



          Po przeczytaniu listy nie zawahała się i wrzuciła go do palącego się kominka. To wszystko było dla niej dziwne, a cała sprawa z Draconem podejrzana. Ale musiała go zrozumieć. Chłopak był w rozpaczy, Clary już go nie kocha, a on nie potrafił tego zrozumieć. Za wszelką cenę chciał to zmienić. Zasiał w jej sercu niepokój. Kto mógłby zrobić jej coś takiego i wymazać jej wspomnienia o nim? Jedyną osobą z takimi zdolnościami, którą znała, był Mason. Ale on by nie mógł jej tego zrobić. Czy więcej osób posiada taki dar? Taki jak Mason?
  -  Może Alan będzie wiedział?  -  spytała samą siebie.  -  Może.





*      *       *      *

          Wieczorem dziewczyna mogła już wrócić do siebie. Kiedy weszła do pokoju wspólnego
grupka jej przyjaciół powitała ją ciepło.
  -  Jesteś Clary  -  powiedziała z uśmiechem Lisa i przytuliła przyjaciółkę do siebie.
  -  Mam nadzieję, że czujesz się już dobrze  -  powiedział David.
  -  No ja też, brakowało nam ciebie.
  -  Dobrze, że wróciłaś. Nudno było bez ciebie  -  wtrąciła się Alice.
  -  No, Eric zaczął za bardzo szaleć, nie miał z kim pogadać o humorach Lisy.
  -  Bardzo zabawne  -  powiedziała rudowłosa dziewczyna i pogłaskała się po twarzy ze zdenerwowania.  -  Chcesz coś dodać Alice?
  -  Taka prawda, nie mów, że nie...
          Mimo, że Clary znów była wśród przyjaciół bardzo tęskniła za Masonem. Nie było też już przy niej Cedrika. Nie było go też tutaj. Dała mu wiele powodów do rozmyśleń. Na nowo musi zdobyć jego zaufanie, to może kiedyś znów będą razem, może znów ją kiedyś pokocha.
  -  Cedrik też szalał z niepokoju o ciebie  -  powiedział ze spokojem David.
  -  Cedrik?  -  jego imię wybudziło ją z transu. Czy on powiedział Cedrik?
  -  Może i po nim nie widać, ale się zamartwiał.
  -  Myślę, że to właśnie po nim było widać najbardziej  -  wtrącił Eric.
          Miał rację. widziała te jego smutne oczy, które przeraziły się szybko we wściekłe. Myślał, że to Draco ją skrzywdził. Widać było, że zrobiłby dla niej wszystko, nawet zemścił się na Ślizgonie. Ale to nie Draco ją skrzywdził. To Czarny Pan, ale nikt o tym nie może wiedzieć. Nikt nie byłby wtedy bezpieczny. A ona by tego nie zniosła, nie mogłaby narazić przyjaciół. Była gotowa za nich zginąć.
  -  Gdzie on jest?  -  powiedziała po chwili.
  -  Nie wiem czy to dobry pomysł.
  -  Gdzie on jest?  -  powtórzyła Clary.
          Przyjaciele dostrzegli, że dziewczyna się nie podda. Opóźnią tym tylko to co nieuniknione.
  -  U siebie w pokoju.
          Bez zastanowienia ruszyła w jego stronę. Dała im tym do zrozumienia, że żaden inny lokator tego pokoju nie może tam wejść dopóki ona stamtąd nie wyjdzie.
  -  Aha Clary, my już wiemy  -  powiedziała do niej Lisa.
          Dziewczyna zatrzymała się na moment, ale nie odwróciła w ich stronę. Poszła dalej, a po chwili stała już pod jego pokojem. Zapukała raz, a później kolejny.
  -  Wejdź, Clary.
          Spodziewał się jej. No kto inny pukałby do jego pokoju o tej porze. Którykolwiek z chłopców pukałby do jego pokoju. Każdy pewnie wszedłby bez zastanowienia.
          Kiedy weszła do środka zauważyła, że chłopak siedzi na jednym z łóżek, nie miał koszulki, pewnie szykował się do spania. Usiadła koło niego a wtedy dostrzegła, że przyglądał się ogromnemu i okrągłemu księżycowi, którego światło wpadało przez okno sypialni do środka. Noc była czarna, ale śnieg nie padał, dlatego niebo było przejrzyste.
  -  Piękna  -  powiedział.  -  Jak nigdy.
          Clary jednak nie zachwycała się księżycem, wpatrywała się w jego dobrze zbudowane ciało. Zmierzwione włosy opadały mu na twarz, miał lekki zarost, jakby przez ostatnie parę dni nie obchodziło go jak wygląda. W tym świetle dziewczyna widziała jak napinają się jego mięśnie z każdym jej oddechem i każdym jej ruchem. Przyglądał się księżycowi, ale tak naprawdę cała jego uwaga była poświęcona Clary.
          Powiedział ,,Piękna". Ale wcale nie chodziło mu o noc, czy księżyc. Mówił o Clary.
          Mimo tych smutnych dni rozłąki, tego cierpienia po rozstaniu nie mógł tak naprawdę o niej zapomnieć.
          W końcu obrócił wzrok i spojrzał na nią.
  -  Kocham cię.
          Dziewczynie łzy napłynęły do oczu. To najpiękniejsza rzecz, jaką teraz mogła usłyszeć. Lecz siedziała w ciszy, czekając aż powie coś jeszcze. Przyglądała mu się uważnie.
  -  Moje uczucia nigdy się nie zmieniły, ale nie jestem pewny co do twoich.
          Więc o to chodziło.
  -  Ced, ja cię przepraszam. Gdybym mogła cofnąć czas i zmienić to wszystko to bym to zrobiła. Nie wiem jak mogłam pokochać kogoś takiego jak Draco. Teraz uważam, że to uczucie do niego nie było prawdziwe. Jakby coś kazało mi go pokochać, jak teraz coś kazało mi wyzbyć się każdego uczucia do niego.
  -  Clary, już w porządku. Nie musisz.
  -  Ale muszę!
          Stanęła na równe nogi. Była zła, na siebie. Musiała mu wytłumaczyć. Musiał zrozumieć co się wydarzyło. Tak bardzo pragnęła by jej wybaczył. Niczego tak bardzo nie pragnęła, jak tego.
  -  Musisz mnie wysłuchać, chcę byś zrozumiał. Bo tak bardzo chcę byś mi wybaczył Ced.
  -  Clary.
          Spojrzała na niego po raz kolejny, uśmiechał się do niej. Tym samym uśmiechem co obdarzał ją kiedyś każdego dnia. Na początku roku byli szczęśliwi, jako przyjaciele. Clary musi odzyskać swojego przyjaciela.
  -  Nie wyobrażam sobie życia bez mojego najlepszego przyjaciela.
  -  Clary.
  -  Chcę byś dał mi szansę. Jeszcze jedną, ostatnią.
  -  Clary.
  -  Nie zawiodę cię już. Nie mogłabym cię więcej zranić.
          Tyle emocji z niej płynęło. Łzy spływały po jej policzkach i skapywał z brody prosto w jego ręce. Stanął naprzeciwko niej i palcem starał zetrzeć jej łzy z twarzy. Uśmiechał się do niej lekko.
  -  Clary tak bardzo tęskniłem za tobą.
  -  Ja też, bardzo.
          Uwierzył w to co mówiła. Uwierzył w jej uczucia, bo wydawały się szczere. Minęło już sporo czasu odkąd wróciła Clary do szkoły po przerwie świątecznej. Cały ten czas starał poukładać sobie wszystko w głowie. Czy jest w stanie jej wybaczyć, czy kocha ją tak mocno jak kiedyś by znowu z nią być. Teraz już wiedział, że nie wyobraża sobie bez niej życia.
  -  Nie chcę żyć bez ciebie  -  powiedziała cicho.
          On pogładził ją po policzku i wpatrywał się jej głęboko w oczy.
  -  A ja bez ciebie.
          W Clary wszystkie uczucia odżyły na nowo. Smutek, szczęście. Miłość, zaciekawienie, troska o chłopaka, ale także nienawiść do samej siebie.
          Cedrik w momencie wypowiadania tych słów zbliżył się do niej dostatecznie blisko by pocałować ją w usta. W jej słodkie i delikatne usta. Ced pamiętał jeszcze i smak, który przepędzał wszystkie złe wspomnienia. Poczuł ciepło w sercu. Pocałował ją jeszcze raz z większą namiętnością. Te dwa pocałunki były krótkie, ale pełne miłości i pożądania ich obojga.
          Nogi Clary stały się jak z waty, więc Ced przytrzymał ją przy sobie jedną ręką. Uśmiechnął się przy tym do niej. Ponownie pogładził ją po policzku.
  -  Kochaaaana Clary  -  powiedział cichym głosem.
          Ona pierwszy raz odkąd pojawiła się w jego pokoju uśmiechnęła się. Był to lichy uśmiech, ale pokazała tym chłopakowi, że jest równie szczęśliwa jak on.

piątek, 30 stycznia 2015

XLIX „To ich wina!”

          Kiedy tylko usłyszał od pierwszorocznych Puchonów co się stało biednej blond dziewczynie na szóstym roku, od razu wiedział, że chodzi o Clary. Przez to wydarzenie w dworze bardzo się o nią martwił. Nie rozumiał co się dzieje, dlaczego wymazali go z jej wspomnień. Starał sobie to tłumaczyć, jak tłumaczyła mu matka. Clary będzie bezpieczniejsza z dala od niego. Ale teraz musi wiedzieć, czy wszystko z nią w porządku, musi wiedzieć, że jest bezpieczna i co tak naprawdę się wydarzyło.
  -  Draco?
          Pamięta go! Ale jak to możliwe, co oni jej zrobili? Ten jej cholerny brat Mason. Myśli, że robi wszystko co dla niej najlepsze, a tak naprawdę miesza jej tylko w głowie. Jest ich marionetką.
  -  Czy wszystko w porządku? Jak się czujesz? Co się stało?
  -  W porządku, spadłam ze schodów i uderzyłam się w głowę.
          Zamilkła i spuściła wzrok. Chłopak szybko podszedł do niej i usiadł na łóżku zaraz obok niej.
  -  Draco ja muszę ci coś powiedzieć.
          Na twarzy chłopaka widniało przerażenie. Co ona chce mu powiedzieć? Może chcę mu powiedzieć co się wydarzyło i dlaczego dzisiaj o nim pamięta, jak złamała czar, czy nadal go kocha.
  -  Pamiętam cię. W dworze zapomniałam o tobie za skutek tego obrażenia. To przez niego  -  szlochała coraz bardziej.  -  To przez niego zapomniałam.
          Rozpłakała się całkowicie. O kim ona mówi. O Masonie?
  -  Nienawidzę go za to, nienawidzę go za to, że skrzywdził kogoś, kogo kochałam.
          Przyglądał się jej uważnie. Kogoś kogo kochała?
  -  Draco, mówię o Tym Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać.
          Czy Clary doznała aż tylu obrażeń by zapomnieć o Draconie? To niemożliwe. On sam wie, że to sprawka tego Masona i Alana.
  -  Draco jest coś jeszcze.
  -  Co takiego?
  -  Pamiętam, że cie kochałam. Ale teraz.
          Znowu odwróciła wzrok. Draco wstał gwałtownie z łóżka. Ona chyba nie mówi tego poważnie. Jak tak może? Czy to wszystko co między nimi było było tylko jej kłamstwem? Ona nie może tak myśleć, to przez te czary, namieszali jej w głowie! Na pewno!
  -  Clary ty nie możesz! Ty tak nie myślisz!
          Przeraził ją ten wybuch złości chłopaka. To był Malfoy, taki był naprawdę. Pamięta doskonale jak go nienawidziła. Nazywał ją dziwką. Przezywał i dokuczał, a potem wszystko się zmieniło. Pokochała go takim, jakim był. Pokochała go szczerze. Nie rozumiała dlaczego o wszystko nagle się rozpłynęło.
  -  Draco  -  starała się mówić spokojnym głosem.  -  Już tego nie czuje.
  -  Nie! Nie możesz!
  -  Draco. Już nie kocham cię tak jak kochałam cię kiedyś.
  -  To ich wina! Nie rozumiesz?!
          Podszedł do niej gwałtownie i chwycił za rękę. Ona jednak się nie przestraszyła i jej nie cofnęła. Klęknął przed nią, a po jego policzkach spływały łzy.
  -  Kocham cię, Clary. 
          Zamknęła oczy. Po jej policzkach również spływały łzy, widziała jak on cierpi. Cierpi przez nią i przez jej nietrwałe uczucie, którego już nie ma.
  -  To oni kazali ci zapomnieć  -  mówił przez łzy.
  -  Nie Draco  -  pokiwała głową.
          To nie dzieje się naprawdę. Na pewno to mu się śni. Znowu poczuł się samotny i opuszczony. Tak jak było zanim ją poznał, zanim zmieniła jego życie.
  -  To oni kazali ci zapomnieć! Musisz sobie przypomnieć. Ty mnie kochasz! 
          Nie poddawał się, Clary doznała tego dziwnego uczucia. Jakby rzeczywiście coś musiała sobie przypomnieć.
  -  Dasz radę! Musisz sobie przypomnieć!
          Trzymał ją za rękę. Może nie wszystko było jeszcze stracone. Clary zamknęła oczy. Oboje zamknęli. Draco przyłożył jej rękę do swojej twarzy. W duchu błagał, żeby jego kochana sobie przypomniała. Jej miłość nie mogła wygasnąć tak nagle.
  -  Pamiętam, że cię kochałam  -  powtórzyła szeptem.
          Spięła się w sobie i z całych sił starała przypomnieć sobie coś, co zapomniała. Jakby miała to w zasięgu ręki.
  -  Dasz radę  -  powtórzył szeptem.  -  Dasz radę.
          Clary była skupiona, miała zamknięte oczy a jej dłoń wędrowała do jej oczu. Przysłoniła jedno ze swoich oczu, uwolniła rękę z uścisku Dracona i już miała zasłonić drugie z oczu.
  -  Wystarczy!
          Oboje odwrócili się w stronę mężczyzny, który stał blisko nich i miał wściekle czerwoną twarz.
  -  Malfoy wynoś się! Wynoś i daj jej spokój!
  -  Alan spokojnie!  -  krzyknęła Clary.
  -  Wyjdź, ale już!
          Wymierzył w chłopaka różdżką. Ten stanął na równe nogi i również wymierzył różdżkę w przeciwnika.
  -  Zostaw nas!
  -  Nie -  powiedział stanowczo.
          Draco spojrzał na dziewczynę. Nie była zadowolona z żadnego z nich, patrzyła się na chłopaka błagalnym wzrokiem.
  -  Żegnaj Draco  -  powiedziała.
          Blondyn był wściekły na śmierciożerce, jeszcze chwila a mogła sobie przypomnieć.
  -  Słyszałeś kochasiu  -  powiedział z lekkim uśmieszkiem.  -  Wynocha.
  -  To jeszcze nie koniec  -  powiedział do niego i wyszedł z Skrzydła Szpitalnego.
          Alan podszedł do Clary, jego twarz nagle złagodniała.
  -  Jak się dzisiaj czuje księżniczka?
          Clary opadła na łóżko, po czym spojrzała na przyjaciela.
  -  Mam już dość odwiedzin.
          Alan lekko się uśmiechnął po czym przekazał jej skrawek pergaminu i wyszedł nic nie mówiąc.

czwartek, 22 stycznia 2015

XLVIII „Jesteś tu”

          Następnego dnia Clary obudziła się z lekkim bólem głowy. Rozejrzała się dookoła, była w Skrzydle Szpitalnym. No tak, wczoraj po śniadaniu potknęła się i upadła. Na szczęście był z nią Gale, zaniósł ją tutaj. Na nieszczęście była nieprzytomna cały dzień i całą noc. Dopiero teraz się obudziła. Ponownie rozejrzała się dookoła. Ktoś tu jest.
  -  Och Clary.
  -  Alice? Lisa?
  -  Leż, naprawdę musiałaś mocno uderzyć w głowę. Wyglądasz okropnie.
  -  Dzięki Alice  -  powiedziała Clary z lekkim uśmiechem.
          Są tu, jej dwie najlepsze przyjaciółki. Nie opuściły jej chociaż ostatnio miała z nimi bardzo zły kontakt. I to wszystko przez Dracona Malfoya. Tak! Teraz już pamięta. Oh Draco, biedny Draco. Musiał tyle przeżyć. Ale liczy się, że obojga udało im się wyjść ze spotkania z Voldemortem cało. Ciekawe gdzie on teraz jest. Czy myśli o niej? I czy nadal ją kocha? Nie rozumiała samej siebie, jak mogła zapomnieć. Przez wstrząs i upadek w jego domu. Nic nie może już na to poradzić. Jedynie może z nim porozmawiać, tak samo jak z nimi wszystkimi - jej przyjaciółmi. Musi im wszystkim wyjaśnić dlaczego przez te ostatnie parę dni tak dziwnie się zachowywała. Ale nie może nic powiedzieć o Czarnym Panie, o tym, że jest jego krewną, że on chce coś od niej i jej brata, ani nic o Masonie i Alanie. Musi wyjaśnić to w jakiś sposób, a później spotkać się z Draco. Musi mu coś powiedzieć. Przypomniała sobie o nim, ale to nic już nie zmienia. Uświadomiła sobie, że tak naprawdę już go nie kocha, kiedyś może i tak było. O ile to wszytko nie było tylko złudzeniem. Teraz zależy jej tylko na Cedriku.
  -  Cedrik?  -  spytała cicho Clary.
          Do łóżka na którym leżała zbliżył się wysoki blond włosy chłopak.
  -  Jesteś tu.
  -  Owszem.
  -  A inni?
          Podszedł do jej łóżka również Eric i David. Wszyscy jej przyjaciele. Teraz ma okazję im to wszystko wyjaśnić.
  -  Muszę wam coś powiedzieć.
  -  Odsunąć się! Odsunąć! Dajcie jej oddychać!
          To była profesor Sprout. Dowiedziała się o wypadku Clary i postanowiła przyjść gdy tylko się obudzi.
  -  Powiedzieli mi, że doznałaś poważnego wstrząsu i to dwa razy. Jak się czujesz?
  -  Dobrze - oznajmiła.
          Jej przyjaciele zaniemogli. Spojrzeli na siebie nawzajem.
  -  Clary jak to dwa razy?  -  spytał zaniepokojony Cedrik.
  -  Skoro dobrze, to mogę iść tak? Na pewno?
  -  Tak na pewno pani profesor.
          Nic już nie powiedziała, tylko z politowaniem spojrzała na nią, a później na wszystkich obecnych w pokoju. Po chwili wyszła.
  -  Jak to dwa razy?  -  powtórzył.
  -  Właśnie to chciałam wam powiedzieć. Ponieważ ja przed przerwą świąteczną uległam małemu wypadkowi.
          Cedrik nie mógł już wytrzymać. Podszedł jeszcze bliżej, uklęk obok jej łóżka i chwycił za dłoń. Gładził ją swoim palcem i zastanawiał się nad samym sobą. Jak to mogło się stać, jak on nie mógł być wtedy przy niej. Gdyby nie ten Malfoy. To wszystko jego wina!
  -  To on?  -  spytał powoli.  -  To on ci to zrobił?!  -  podniósł głos.
          Wszyscy stali w ciszy. Do oczu Clary napłynęły łzy, jak może go tak oszukiwać? Nie ma wyjścia.
  -  Nie Cedriku.
          Miał kamienną twarz. Nie chciał jej uwierzyć. Jego oczy zaślepiła nienawiść. Jak on nie mógł jej upilnować. Przecież to jego kochana Clary. Byli tacy szczęśliwi zanim on się zjawił. Zaślepił jej oczy swoją osobą i fałszywym charakterem, a teraz co? Zostawił?
  -  Może ich zostawmy  -  powiedziała Lisa do pozostałych.
          Clary spojrzała na nią.
  -  Później nam opowiesz, albo Cedrik przekaże. Nie martw się.
          Uśmiechnęła się do niej lekko, ale ta nie potrafiła się tym samym odwdzięczyć. Miała łzy w oczach gdy widziała ten ból na twarzy Cedrika.
          Przyjaciele wyszli i zostali tylko oni dwoje.
          Clary podniosła się z łóżka.
  -  Nie rób tego, leż  -  powiedział już z łagodnością i czułością.
          Uznał, że to nie jest czas na rozpamiętywanie tego co złe. Teraz musi skupić się na tym, co dziewczyna chcę mu powiedzieć. Może jest to coś bardzo ważnego.
  -  Muszę.
          Usiadła i zwiesiła nogi z łóżka. Była niską osobą, więc jej nogi nie sięgały podłogi. To w pewien sposób rozbawiło blondyna. Uśmiechnął się lekko i usiadł obok niej. W dalszym siągu trzymał ją za ręce.
  -  Upadłam ze schodów i uderzyłam w nie głową. Cedriku straciłam pamięć. Zapomniałam o wszystkich, dopiero z czasem sobie o wszystkich przypominałam. Kiedy przybyłam do szkoły ostatnie co pamiętałam to to jak bardzo cię kocham.
          Clary nie uważała się za jedną z najlepszych kłamców, ale to brzmiało w miarę wiarygodnie. Wiedziała, że nie może postąpić inaczej, musi go przecież chronić.
  -  Nadal pamiętam tylko to jak bardzo cię kocham, ale teraz i to jak bardzo cię zraniłam odchodząc do niego.
  -  Więc już go pamiętasz?
          Kiwnęła głową. On obrócił się w drugą stronę. Czy to jest ten moment, w którym mówi mu, że kocha go, ale jednak wybiera Malfoya? Nie jest pewny czy chce to usłyszeć, ale im szybciej tym lepiej,
  -  Cedriku, chcę ci powiedzieć, że dokonałam wyboru.
          To jest już ta chwila. Chłopak napiął wszystkie mięśnie i wstrzymał oddech.
  -  I wybrałam ciebie.
          Jeszcze raz. Musi to usłyszeć jeszcze raz bo się chyba przesłyszał. Nie był gotowy by usłyszeć coś takiego. Nie wie co ma jej odpowiedzieć. Był przekonany, że ona już go nie kocha, że woli jego.
  -  Podczas tej długiej rozłąki z wami obojga zrozumiałam, że nie zależy mi na nim tak bardzo jak na tobie. Teraz już to wiem.
          Przerwała, chciała zobaczyć czy coś odpowie. Była przygotowana na każdą odpowiedź, nawet na tą najgorszą.
  -  Zrozumiem to, jeśli mi powiesz, że to już nie ma znaczenia, zrozumiem jeśli powiesz, że się spóźniłam. Ale chcę wiedzieć.
          Teraz to ona wstrzymała oddech. Odwrócił w jej stronę wzrok i spojrzał na nią.
  -  Czy jest jeszcze szansa bym to naprawiła? Czy jakaś część ciebie potrafi mi wybaczyć?
          Nastała cisza.
  -  Muszę to przemyśleć.
          Clary spuściła wzrok.
  -  Rozumiem.
          Naprawdę nie wiedział co mam jej odpowiedzieć. Wstał z łóżka, po raz ostatnio spojrzał na nią i wyszedł. Dziewczyna po raz kolejny została sama. Była ciekawa kto jeszcze wie o jej wypadku. Czy Alan wie? Czy Mason już wie? I dlaczego nikt jej nie powiedział, że o tak
wielu sprawach zapomniała. Miała mętlik w głowie, wszystko było takie skomplikowane, nie wiedziała co się dzieje. Przez to głowa rozbolała ją jeszcze bardziej.
          Leżała w samotności, aż usłyszała kroki, a później znajomy jej głos.
  -  Clary?
          Draco.

poniedziałek, 12 stycznia 2015

XLVII „Nic nie czujesz”

          Clary i Gale mieli wiele wspólnych tematów. Chcieli nadrobić cały ten stracony czas.
          Dziewczyna jednak nie była świadoma tego, jak wszytko się zmieniło. Nie wiedziała tak naprawdę, dlaczego chłopak chciał ją odnaleźć. Nie rozumiała dlaczego Stella wymazała jej pamięć i gdzie tak naprawdę jest teraz.
          Siedzieli w Wielkiej Sali ale tylko chłopak zobaczył w oddali Alana, który dokładnie przyglądał się im z końca sali.
  -  Wiesz, że jej nie powiem  -  powiedział do niego w myślach.
  -  Wiem  -  odpowiedział spokojnie Alan.
          Nie był zaskoczony. Wiedział, że ONI posiadają taką moc. Mason tylko z niej nigdy nie korzysta, chyba że nie ma już wyboru.
  -  Musimy pogadać  -  powiedział Alan.
  -  Rozumiem, potrzebujecie mojej pomocy.
          Gale uśmiechnął się do siebie, był bardzo tym faktem rozbawiony. Clary nawet tego nie zauważyła, dalej kontynuowała swoją historię o ciotce Betty i o tym jak dobrze czuła się w jej domu.
  -  Wiesz, że to ważne.
  -  Inaczej byś mnie nie prosił.
  -  Właśnie.
          Chłopak wstał z miejsca i obrócił się w stronę swojej rozmówczyni po czym uśmiechnął szczerze.
  -  Chyba twój przyjaciel chce z tobą porozmawiać.
          Dziewczyna zrobiła przerażoną minę, skąd on wie o Alanie?
  -  Mam pewne zdolności Clary, które podpowiadają mi, że to coś bardzo ważnego. Więc chodźmy.
          Nie miała nic przeciwko. Wstała i ruszyła z miejsca nawet szybciej niż Gale. Przeszła przez całą salę, aż znalazła się koło Alana.
  -  Co ty tu robisz?
          Pokręcił głową dając jej do zrozumienia, że nie będą tutaj o tym rozmawiać.Gale dalej szedł za Clary. Alan spojrzał na nich oboje i ruszył w stronę lochów.
  -  Co się dzieje?
          Clary pytała ale na marne. Żaden z nich chyba nie chciał jej odpowiedzieć. To co wydarzyło się później działo się tak szybko, że dziewczyna nie mogła się w niczym zorientować. Gale i Alan porozumiewali się w myślach, działali zespołowo.
          Przechodzili obok jakiegoś pomieszczenia, jakiejś klasy. Alan szybko chwycił Clary w pasie, a drugą ręką zatkał usta. Gale otworzył drzwi i wszyscy znaleźli się w środku.
  -  Daj ją tutaj  -  powiedział.
          Po chwili Alan odsłonił jej usta ale nadal trzymał w silnym uścisku.
  -  Co.. Co się dzieje?  -  nie mogła zaczerpnąć tchu.
          Była zszokowana tym co się dzieje, co oni robią. Nie wiedziała jak ma się zachować. Ufała Alanowi jak nikomu innemu, a ten robi jej coś takiego?
  -  Działaj  -  warknął Alan do Gale'a.
  -  Bez nerwów  -  uspokoił go.
          Na chwile zamknął oczy po czym spojrzał na Clary. Była przerażona.
  -  To minie za chwile  -  powiedział do niej w myślach.
          Podszedł do niej zakrył dłonią jej oczy po czym znowu się do niej zwrócił.
  -  Clary nic się nie dzieje. Wszystko jest w porządku. Pamiętasz kim jest Draco? Pamiętasz co was spotkało? Jak razem spędzaliście czas, co o nim wiesz? Ale gdy się obudzisz, nie będziesz już pamiętać co do niego czułaś. Kiedyż to uczucie było mocne, a teraz go nie ma. Wiesz dlaczego o nim zapomniałaś? Bo upadłaś w dworze Malfoya i uderzyłaś się w głowę. Ale teraz sobie przypomniałaś. Przypomniałaś sobie, bo tego przedpołudnia potknęłaś się idąc po schodach i upadłaś uderzając się w głowę. Nie możesz powiedzieć przyjaciołom prawdy, że byłaś u Malfoya, musisz skłamać. Powiedzieć, że znów upadłaś i sobie przypomniałaś. Obudzisz się w Skrzydle Szpitalnym i wszystko będziesz już pamiętać  -  zawahał się na chwilę.  -  Prawie wszystko. Ale nie martw się, to co się wydarzyło tu, teraz w tym lochu również zapomnisz. Pamiętaj, upadłaś i zaniosłem cię do Skrzydła szpitalnego. Wszystko sobie przypomniałaś o Draconie, ale uczucia do niego wygasły w tobie, już nic do niego nie czujesz. Rozumiesz?
          Zemdlała.

wtorek, 6 stycznia 2015

Do czytelników

Pisanie nowych rozdziałów idzie mi bardzo dobrze, pojawiło się wiele pomysłów i inspiracji.
Mój przyjaciel przypomniał mi, jak bardzo zależy mi na tym by doprowadzić historię o Clary do końca. Także myślę, że II część historii powinna zakończyć się już w kwietniu.
Po maturze, tj w czerwcu, rozpocznę pisanie III i ostatniej części.

Także zapraszam serdecznie.
Miłej lektury :)

poniedziałek, 5 stycznia 2015

XLVI „Jak się masz?”

          Alan już od dłuższego czasu zauważył, że przyjaciele Clary wiedzą, że jest z nią coś nie tak. Skontaktował się z Masonem, czy to na pewno dobre rozwiązanie, że dziewczyna nie pamięta kim jest chłopak. Wytłumaczył mu całą sprawę, jak to wygląda i przekazał mu swój nowy pomysł.
  -  Trzeba było wymazać z jej pamięci tylko to uczucie.
  -  No nie wiem.
  -  Wtedy przynajmniej inni nie zaczęliby czegoś podejrzewać.
  -  Załatw to  -  powiedział stanowczo Mason.
  -  To nie jedyny problem. Widziałem w szkole Gale'a Peverella. Myślę, że jego siostra też gdzieś tu jest.
  -  To rzeczywiście problem.
          Mason i Alan spotkali się przed bramą Hogwartu. Takie rzeczy trzeba omówić osobiście. Było wcześnie rano, więc Clary pewnie szła jeść śniadanie do Wielkiej Sali. Nie było się czym przejmować.
  -  Nie mogą jej powiedzieć. Jeszcze nie teraz. Bo użyje tego by przypomnieć sobie o synu Malfoya.
  - Ona już z nim rozmawiała, z Gale'em. Ale nic jej o tym nie powiedział. Nie powiedział jej o jej zdolnościach, ale zdążył się popisać swoimi. Chyba postanowił się z nią zaprzyjaźnić.
  -  Więc taki mają plan. Ale czy ona go pamięta?
  -  Przypomniał jej o tym dzięki magi.
  -  To rzeczywiście duży problem.
  -  Może i nie.
          Oboje nie wiedzieli co będzie dalej, ale oboje wiedzieli, że muszą ją chronić. Czarny Pan chciał coś od Masona, tylko nie wiedział jeszcze, że to nie on to ma. Miała to Clary. Dlatego ta mała bezbronna dziewczyna była tak ważna dla stowarzyszenia. Oni już wiedzieli kim jest Clary. Wiedzieli, że to ona posiada tę moc - jeśli można to tak nazwać.
  -  Jesteś pewny, że Clary tym jest a nie ty?
  -  Tak.
  -  To dlaczego ona jeszcze nie wie? Dlaczego tego nie czuje?
  -  Bo jest wyjątkowa. Bo posiada moc, taką jak ja. Taką jak Gabe i Stella. Ona to tłumi. Jej ciało nie chce tym być, żadne by nie chciało. To jest przeklęta, bardzo czarna magia.
  -  Tak mało ludzi o tym wie,
          Mason zaczął obmyślać nowy plan. Alan musi poprosić Gale'a o przysługę. Musi zwrócić Clary wspomnienia o chłopaku, jedynie ukryć wszystko co do niego czuje. To będzie dobry plan. Najlepszy.
  -  To dlatego, że ten kto wie od razu ginie. Czarny Pan nie chce by ktokolwiek o tym wiedział. Jedynie ty, ja i Bellatrix.
  -  Ona wie tylko dlatego, że gdybyśmy komukolwiek o tym powiedzieli, musi nas zabić.
  -  A ona zrobiłaby to bez wahania.
          Zaśmiali się oboje.
  -  Jestem tego pewny Masonie.
  -  Więc ustalone?
  -  Tak. Miejmy nadzieję, że się zgodzi.
  -  Nie ma wyjścia, on też chce chronić Clary.
          Oboje starali się robić wszystko dla jej dobra. Wiedzieli, że grzebanie w jej uczuciach nie jest najlepszym rozwiązaniem by ją chronić, ale nie mieli wyjścia. Nie mogła być z Draconem. Był dla niej niebezpieczny. Nie mógł się dowiedzieć o jej zdolnościach, bo to stałoby się dla niej niebezpieczne. Czarny Pan nie wiedział o jej zdolnościach. Wiedział jedynie czym jest. Sam ją tym stworzył i za wszelką cenę nie chce pozwolić na to by Clary zginęła. To byłby w pewnym sensie i jego koniec. Dlatego tak ważna jest misja Alana. Czarny Pan dobrze wiedział kogo takiego stworzyć - Clary. Ponieważ wiedział, że Mason poruszy niebo i ziemię tylko po to by ją chronić. Znał wszystkie jego zdolności, ale nie wiedział, że są dziedziczne i, że ona też je posiada.





*      *       *      *

           Godzinę wcześniej

  -  Clary! Zaczekaj!
           Dziewczyna odwróciła się w stronę chłopaka.
  -  My się znamy?
  -  Tak. To znaczy nie, w pewnym sensie tak, ale jednak nie.
           Dziewczyna poczuła się zmieszana. Jak tak zaczęła mu się dłużej przyglądać, poczuła w nim coś znajomego.
  -  Spotkaliśmy się niedawno. Na drodze.
  -  Naprawdę?
           To ją bardzo zaciekawiło. Czy ostatnio rozmawiała z kimś na drodze?
  -  Gdzie to było? O czym rozmawialiśmy?
  -  No nie do końca rozmawialiśmy.
           To jeszcze bardziej ją zaciekawiło. No więc co? Kim on jest?
  -  Mam na imię Gale Peverell.
  -  A ja Clary Malone. Miło poznać. To w  końcu gdzie na drodze?
           Uśmiechnął się do niej. Nie wiedział jak jej to powiedzieć.
  -  Spotkaliśmy się na drodze ale cię przestraszyłem i uciekłaś? Nie miałem złych zamiarów? - pomyślał chłopak.
           Po raz kolejny się do niej uśmiechnął. Clary dostrzegła w nim coś przyjaznego.
  -  Kiedyś panowała duża śnieżyca a ty szłaś przez miasto. Szukałaś Masona.
           Clary cofnęła się parę kroków do tyłu.
  -  To byłeś ty!?
  -  Przepraszam! Nie chciałem cię przestraszyć. Chciałem tylko poznać.
  -  Dlatego ukrywałeś się w krzakach?!
  -  Wiem to było głupie.
           Nic już nie powiedziała. Tylko pokiwała głową, ale się uśmiechnęła. Myślała o tamtym dniu kiedy szła poszukać Masona. Myślała, że bardzo go zraniła i dlatego poszła go szukać.
          Przeszedł ją dreszcz, nie chce więcej o tym myśleć.
          Gale wiele razy się zastanawiał, czy dziewczyna przypomniałaby sobie dawne czasy. Kiedy to razem bawili się w sierocińcu. On, Stella i Clary. Stella - siostra bliźniaczka Gale'a bardzo przyjaźniła się z Clary. Oboje są od niej starsi o dwa lata. Kiedy dziewczynka miała przeprowadzić się do Francji z jej nową ciocią bardzo to przeżywała. Oboje znali Clary już wcześniej, wiedzieli o tym co zrobił Mason by ją chronić. Kiedy miało nadejść ich rozstanie Stella sprawiła, że dziewczyna zapomniała o przyjaźni z rodzeństwem, to byłoby trudne dla sześcioletniej dziewczynki.
  -  Clary jest coś jeszcze.
          Nie wiedział jak jej to powiedzieć. Rozejrzał się dookoła i sprawdził, czy nikogo nie ma w pobliżu, korytarz był pusty. Teraz albo nigdy.
          Spojrzał jej głęboko w oczy, chwycił za obie ręce.
  -  Znamy się, Clary, Pamiętasz?
          Dziewczyna pokręciła głową. Ona nie pamięta tego.
  -  Miałaś sześć lat, a ja osiem. Byliśmy przyjaciółmi w sierocińcu.
          Nie minęła chwila, aż Clary ponownie doświadczyła tego dziwnego uczucia. Zasłoniła dłonią oczy. Znów wszystko sobie przypomniała. Jak mogła o tym zapomnieć?
  -  Gale...
          Chłopak nic nie mówił tylko wpatrywał się w jej oczy. Czekał co jeszcze powie.
  -  Stella! Gdzie ona jest?
          Dziewczyna rzuciła się staremu przyjacielowi w ramiona. Przytuliła go i po chwili odsunęła by spojrzeć na niego jeszcze raz.
          Chłopak sam nie mógł się nadziwić. Jak dziewczyna, która nie wie o swojej mocy mogła jej użyć? Ale przypomniała sobie, sama. Sama przełamała czar, wystarczyło jej tylko pomóc.
  -  Jest tu ze mną.
  -  Ale co wy tu robicie?  -  spytała szeptem.  -  Nie jesteście już za starzy na szkołę?
  -  Owszem   -  uśmiechnął się do niej.  -  Opowiem Ci wszystko w swoim czasie.
          Nie mogła dyskutować z nim o tym tutaj, ktoś mógłby ją usłyszeć.
  -  No więc jak się masz Clary? Dobrze?
  -  Dobrze  -  powiedziała z uśmiechem.  -  Chodźmy coś zjeść, opowiesz mi wszytko.
  -  No dobra  -  odpowiedział.