piątek, 30 stycznia 2015

XLIX „To ich wina!”

          Kiedy tylko usłyszał od pierwszorocznych Puchonów co się stało biednej blond dziewczynie na szóstym roku, od razu wiedział, że chodzi o Clary. Przez to wydarzenie w dworze bardzo się o nią martwił. Nie rozumiał co się dzieje, dlaczego wymazali go z jej wspomnień. Starał sobie to tłumaczyć, jak tłumaczyła mu matka. Clary będzie bezpieczniejsza z dala od niego. Ale teraz musi wiedzieć, czy wszystko z nią w porządku, musi wiedzieć, że jest bezpieczna i co tak naprawdę się wydarzyło.
  -  Draco?
          Pamięta go! Ale jak to możliwe, co oni jej zrobili? Ten jej cholerny brat Mason. Myśli, że robi wszystko co dla niej najlepsze, a tak naprawdę miesza jej tylko w głowie. Jest ich marionetką.
  -  Czy wszystko w porządku? Jak się czujesz? Co się stało?
  -  W porządku, spadłam ze schodów i uderzyłam się w głowę.
          Zamilkła i spuściła wzrok. Chłopak szybko podszedł do niej i usiadł na łóżku zaraz obok niej.
  -  Draco ja muszę ci coś powiedzieć.
          Na twarzy chłopaka widniało przerażenie. Co ona chce mu powiedzieć? Może chcę mu powiedzieć co się wydarzyło i dlaczego dzisiaj o nim pamięta, jak złamała czar, czy nadal go kocha.
  -  Pamiętam cię. W dworze zapomniałam o tobie za skutek tego obrażenia. To przez niego  -  szlochała coraz bardziej.  -  To przez niego zapomniałam.
          Rozpłakała się całkowicie. O kim ona mówi. O Masonie?
  -  Nienawidzę go za to, nienawidzę go za to, że skrzywdził kogoś, kogo kochałam.
          Przyglądał się jej uważnie. Kogoś kogo kochała?
  -  Draco, mówię o Tym Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać.
          Czy Clary doznała aż tylu obrażeń by zapomnieć o Draconie? To niemożliwe. On sam wie, że to sprawka tego Masona i Alana.
  -  Draco jest coś jeszcze.
  -  Co takiego?
  -  Pamiętam, że cie kochałam. Ale teraz.
          Znowu odwróciła wzrok. Draco wstał gwałtownie z łóżka. Ona chyba nie mówi tego poważnie. Jak tak może? Czy to wszystko co między nimi było było tylko jej kłamstwem? Ona nie może tak myśleć, to przez te czary, namieszali jej w głowie! Na pewno!
  -  Clary ty nie możesz! Ty tak nie myślisz!
          Przeraził ją ten wybuch złości chłopaka. To był Malfoy, taki był naprawdę. Pamięta doskonale jak go nienawidziła. Nazywał ją dziwką. Przezywał i dokuczał, a potem wszystko się zmieniło. Pokochała go takim, jakim był. Pokochała go szczerze. Nie rozumiała dlaczego o wszystko nagle się rozpłynęło.
  -  Draco  -  starała się mówić spokojnym głosem.  -  Już tego nie czuje.
  -  Nie! Nie możesz!
  -  Draco. Już nie kocham cię tak jak kochałam cię kiedyś.
  -  To ich wina! Nie rozumiesz?!
          Podszedł do niej gwałtownie i chwycił za rękę. Ona jednak się nie przestraszyła i jej nie cofnęła. Klęknął przed nią, a po jego policzkach spływały łzy.
  -  Kocham cię, Clary. 
          Zamknęła oczy. Po jej policzkach również spływały łzy, widziała jak on cierpi. Cierpi przez nią i przez jej nietrwałe uczucie, którego już nie ma.
  -  To oni kazali ci zapomnieć  -  mówił przez łzy.
  -  Nie Draco  -  pokiwała głową.
          To nie dzieje się naprawdę. Na pewno to mu się śni. Znowu poczuł się samotny i opuszczony. Tak jak było zanim ją poznał, zanim zmieniła jego życie.
  -  To oni kazali ci zapomnieć! Musisz sobie przypomnieć. Ty mnie kochasz! 
          Nie poddawał się, Clary doznała tego dziwnego uczucia. Jakby rzeczywiście coś musiała sobie przypomnieć.
  -  Dasz radę! Musisz sobie przypomnieć!
          Trzymał ją za rękę. Może nie wszystko było jeszcze stracone. Clary zamknęła oczy. Oboje zamknęli. Draco przyłożył jej rękę do swojej twarzy. W duchu błagał, żeby jego kochana sobie przypomniała. Jej miłość nie mogła wygasnąć tak nagle.
  -  Pamiętam, że cię kochałam  -  powtórzyła szeptem.
          Spięła się w sobie i z całych sił starała przypomnieć sobie coś, co zapomniała. Jakby miała to w zasięgu ręki.
  -  Dasz radę  -  powtórzył szeptem.  -  Dasz radę.
          Clary była skupiona, miała zamknięte oczy a jej dłoń wędrowała do jej oczu. Przysłoniła jedno ze swoich oczu, uwolniła rękę z uścisku Dracona i już miała zasłonić drugie z oczu.
  -  Wystarczy!
          Oboje odwrócili się w stronę mężczyzny, który stał blisko nich i miał wściekle czerwoną twarz.
  -  Malfoy wynoś się! Wynoś i daj jej spokój!
  -  Alan spokojnie!  -  krzyknęła Clary.
  -  Wyjdź, ale już!
          Wymierzył w chłopaka różdżką. Ten stanął na równe nogi i również wymierzył różdżkę w przeciwnika.
  -  Zostaw nas!
  -  Nie -  powiedział stanowczo.
          Draco spojrzał na dziewczynę. Nie była zadowolona z żadnego z nich, patrzyła się na chłopaka błagalnym wzrokiem.
  -  Żegnaj Draco  -  powiedziała.
          Blondyn był wściekły na śmierciożerce, jeszcze chwila a mogła sobie przypomnieć.
  -  Słyszałeś kochasiu  -  powiedział z lekkim uśmieszkiem.  -  Wynocha.
  -  To jeszcze nie koniec  -  powiedział do niego i wyszedł z Skrzydła Szpitalnego.
          Alan podszedł do Clary, jego twarz nagle złagodniała.
  -  Jak się dzisiaj czuje księżniczka?
          Clary opadła na łóżko, po czym spojrzała na przyjaciela.
  -  Mam już dość odwiedzin.
          Alan lekko się uśmiechnął po czym przekazał jej skrawek pergaminu i wyszedł nic nie mówiąc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuje za każdy komentarz ;**