sobota, 25 maja 2013

XXXI „Zło”


wiem, że dawno nie było dalszych postów
ale nie rezygnuje z bloga! :)
będę pisać dalej, chociaż rzadziej, ale obiecuje, że nie będziecie czekać aż tak długo jak teraz :)


  - Ja tak cie przepraszam Clary - powiedział Draco, gdy spotkali się następnego dnia.
  - Rozumiem cię...
  - Ale to mnie nie usprawiedliwia ja...!!! Nienawidzę się!!!
  - Draco....
           Spojrzała mu prosto w oczy. Zrozumiał wtedy wszystko. Nie mógł uwierzyć w jak dużym stopniu ona go rozumie. Wie o co mu chodzi, co myśli i co czuje... Jest cudowna.
  - Kocham cię - powiedziała Clary.
           Podeszła do niego i obięła go w tali. On przytulił ją do siebie, pocałował w czoło.
  - Ja ciebie też Clary.... - później dodał cicho tak, żeby tego nie usłyszała - Ja ciebie nawet bardziej.
           Oboje pracowali ciężko. Święta się zbliżały i zbliżały.... aż nadszedł dzień wyjazdu. Clary w ostatniej chwili otrzymała list od swojej ciotki, że w tym roku nie będzie jej w domu na święta, wyjeżdża w sprawach biznesowych. Dziewczyna była bardzo smutna, ale nie chciała mówić jej tego. Postanowiła więc zostać w zamku na święta... Draco pewnie wyjeżdża do domu... matka pewnie cały czas się o niego martwi i będzie chciała się z nim spotkać nawet jak nie będą obchodzić Świąt Bożego Narodzenia jak co roku.
           Chciała pożegnać się jednak ze swoim chłopakiem.
  - Draco ja nie wyjeżdżam, zostaje w Hogwarcie.
           Uważnie jej się przyglądał jakby nad czymś myślał.
  - To nawet dobrze, tu będziesz bezpieczna, ale....
           Teraz to ona przypatrywała mu się z podejrzeniem. Co on znowu wykombinował?!
  - Draco..?!
  - Zostanę z tobą... Tak będzie dobrze.
  - Nie - odpowiedziała z oburzeniem. - Wracasz do domu na święta!
  - Nie, zostaje - kłócił się z nią, nie chciał dać za wygraną.
           Spodziewał się jednak konsekwencji swojego wyboru. Matka będzie zawiedziona, a ojciec ściekły.... Nie może jednak zostawić Clary samej!
  - Zostajemy oboje - powiedział stanowczo.
  - Nie! Ty jedziesz do rodziny a ja zostaje - warknęła. - Nie twoja wina, że nie mam jak ty zwyczajnej rodziny z którą mogłabym spędzić święta!
  - Clary... - powiedział błagalnym tonem.
           Nie to miał na myśli mówiąc, że zostają z nią w zamku. Dobrze zna sytuacje swojej dziewczyny, dlatego chce ją wspierać...
           A zabrać ją ze sobą do domu..? Nie!! To niemożliwe. Nie chciał nawet o tym myśleć. Zaraz wyrzucił to ze swojej głowy. Bał się co może się przez to stać! Co zrobi jego ojciec!? Albo Bella?! To mogłoby się skończyć fatalnie.... albo jak inni śmierciożercy przybędą do dworu.... albo ON sam... !!!
  - Zostaje.
  - Niee!!!
  - Zostajemy oboje - nadal mówił stanowczym tonem.
           Nikogo z nimi nie było. Stali w korytarzu w lochach. Ich rozmowa nie była głośna.. ale każdy kto znajdywałby się w tym korytarzu spokojnie mógłby dowiedzie się czego ta owa rozmowa dotyczy.
  - Zostajemy...
  - NIE.
           Oboje aż podskoczyli. Usłyszeli bowiem inny głos, który odpowiedział za Clary. Był to głos mężczyzny, bardzo charakterystyczny i obojga bardzo dobrze znany.
           Profesor Snape zmierzał w ich kierunku.
  - Snape - syknął cicho Ślizgon.
  - Co to znaczy to nie?! - spytał się Malfoy profesora już o wiele głośniej. Był oburzony.
  - Nie zostajesz tu.... Malfoy - powiedział chłodno nauczyciel.
           Clary się lekko uśmiechnęła. Myślała, że wygrała, ale następne słowa Snape'a ją zszokowały.
  - Nie ciesz się tak panno Malone, ty również.... tutaj... - zwolnił tępo mówienia, chciał to jak najlepiej zaakcentować - nie zostajesz.
  - Jak to!!?? - krzyknął Draco.
           Oboje byli przerażeni, co on ma na myśli? O co mu chodzi? Co się dzieje?!
  - Normalnie panie Malfoy. Twoja matka oczekuje cię.. - uśmiechnął się do niego szyderczo - z niecierpliwością.
  - Ale czemu ona! Czemu mówisz, że tutaj nie zostaje!!
  - Uważaj Malfoy do kogo się zwracasz!!! Ty parszywy!!
  - Przepraszam - odpowiedział wrogo. - Panie profesorze.
  - Tak lepiej.
  - Czemu.... profesorze...
  - Dziewczyna idzie z tobą Malfoy - odpowiedział Snape.
           Clary czuła się jakby nagle serce jej stanęło. Co się.... dzieje...? To nie może być prawda... czemu ona niby ma iść z Draconem...? Co się dzieje!!! Była przerażona, strach sparaliżował jej całe ciało. Stała sztywno na nogach, chociaż czuła się, jakby za chwile miała zemdleć. Wpatrywała się w podłogę, ale przed oczami miała ciemność. W tym mroku słyszała jedynie słowa Snape'a...
  - Nie!! Nie ma mowy - powiedział stanowczo Draco.
  - Nie ty tutaj decydujesz.
  - Taaaak? To zobaczymy - powiedział Draco.
           Chwycił Clary za rękę i chciał ją pociągnąć za sobą by oboje jak najszybciej opuścili to miejsce ale Snape ponownie przemówił.
  - Nie obchodzą mnie twoje prywatne pobudki dla których nie chcesz jej zabrać ze sobą Malfoy. Nie interesuje to mnie, a zwłaszcza Czarnego Pana, który niedawno dowiedział się, ze troszeczkę zmieniłeś jego plan... - spojrzał na dziewczynę. - Jak widać bez wcześniejszej zgody sam sobie dobrałeś pomocnika, choć widzę, że niewiele jest w stanie ci pomóc... Tak czy inaczej - uśmiechnął się szyderczo - Czarnemu Panu jest niezmiernie miło, że więcej młodych ludzi jest chętnych spełnić jego życiowe pragnienie
  - Po moim trupie! - warknął blondyn.
  - Jednak muszę cię poinformować... że twoja ciotka otrzymała wytyczne...
           Spojrzał na profesora groźnie. Co ma wspólnego z tym jego ciotka?
- Bella otrzymała rozkaz przyprowadzenie jej... kiedy sama się nie zjawi... Ma chociażby siłą sprowadzić twoją... - jeszcze raz z pogardą spojrzał na blondynkę - Clary.
  - Nie.... - mówił cicho Draco.
           Nie potrafił uwierzyć w to co się dzieje. Co on najlepszego zrobi? Mógł ją po prostu zostawić! Wtedy nic by jej nie groziło.
  - A więc za mną - warknął Snape.
           Oboje wiedzieli, że nic nie da się już z tym zrobić. Chłopak stał w bezruchu, nadal trzymał dłoń Clary. Dziewczyna jak gdyby jż wybudziła się z transu, ruszyła za nauczycielem. Pociągła za sobą Dracona.
           Teraz oboje szli... szli na spotkanie z Czarnym Panem. Nie było już odwrotu.



piątek, 10 maja 2013

„Z pamiętnika Alice – fragmenty” rozdział III



31 wrzesień 1994, środa, 18:06

           Siedzę w pokoju i nic nie robię...
           Wracam do Hogwartu i nareszcie spotkam się z Lisą. Nie rozmawiałam jeszcze z nikim o Davidzie bo... nie mogłam. Z rodzicami na pewno nie... Z Tomem też nie.. Z nim to nie będę rozmawiać! Nazwałby mnie tylko smarkulą i kazał go zostawić w spokoju... W najgorszym wypadku powiedziałby ojcu... a w najlepszym tylko wyśmiewał się ze mnie przez kilkanaście tygodni. Znając jego, to by mi nawet sowy z wiadomościami do szkoły przysyłał, tylko po to, żeby mi dopiec. Zostałby Mike, ale jego nie było praktycznie w domu. Albo chodził gdzieś po kolegach, albo z ojcem do szpitala jeździł. Bardzo go to zafascynowało. W pewnym sensie mogę być dumna, że ma pomysł i marzenie na życie. Ja się jeszcze nad niczym nie zastanawiałam, nie wiem co będzie z przyszłością...
           Teraz chce do końca rozwiązać sprawę z Davidem...
           Musiałabym się spakować do końca do szkoły. Jest w sumie wiele rzeczy, które powinnam zrobić, ale jakoś na nic nie mam ochoty. Pociesz mnie jedynie fakt, że za kilkanaście godzin spotkam się z przyjaciółmi i znów rozpocznie się rok szkolny. Nie idzie mi w niej aż tak źle, raczej jestem można powiedzieć dobrą uczennicą.. tak jak David.
           Tak wiele nas łączy, ale nigdy nie postrzegałam tego. Nie zależało mi na tym aż tak bardzo. Teraz zaczęło mnie to nagle interesować, to bardzo dziwne. Nie poznaję siebie.
           Nic dodać nic ująć... muszę zacząć coś robić!
           Spakuje resztę rzeczy, zjem coś i pójdę spać. Wyśpię się na wszelki wypadek. Nie wiadomo co jutro będzie. To może być ciężki dzień, ale się bardzo cieszę.
           Oczywiście kiedy spotkam Lisę to muszę ją wypytać o wszytko! Ze szczegółami! Ciekawi mnie również ta jej rodzina dalsza. Czemu nie utrzymują kontaktów? To dziwne. To rodzina czarodziei więc nie powinno być kłopotów. Wiem, że Lisa ma przerwy w pokoleniach czarodziei, nie wszyscy u niej są czarodziejem, jak jej rodzice... ale to chyba nie ma żadnego znaczenia. Tak myślę... nie wiem jak jest naprawdę. Ale się dowiem!
           Muszę jeszcze dokładnie przemyśleć sprawę Cedrika... wysłałam do niego list co u niego słychać, ale otrzymałam dziwną i krótką odpowiedź. Wydawała mi się bardzo podejrzana. Muszę się dokładnie dowiedzieć co się stało, bo w gazecie napisali niewiele. Tylko o tym, że śmierciożercy naszli na kibiców na polach namiotowych i, że na niebie pojawił się Mroczny Znak. Ludzie obawiają się, że Ten Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać powróci, ale ja myślę, że to bzdura. Moi rodzice też nie chcą w to uwierzyć. Ojciec uważa, ze tych śmierciożerców trzeba wyłapać i zamknąć w Azkabanie. Straszą tylko niepotrzebnie ludzi robiąc przy tym wielkie zamieszanie.
           Cedrik napisał: „Mogę ci powiedzieć, że trochę żałuję wyjazdu na te mistrzostwa. Sam mecz był jak zwykle fascynujący, ale to zdarzenie było okropne. W gazecie pisali tak ogółem... Z naszej perspektywy wyglądało to o wiele straszniej.”
           No nic.. nie pozostało mi nic, jak zaczekać do naszego spotkania. Zapowiada się interesując podróż pociągiem. Wszyscy będą mieli co opowiadać. Lisa o tych smokach, Cedrik o mistrzostwach, a Eric o podróży z ojcem po górach.
           Ja już się trochę nasłuchałam o tym, przygoda z olbrzymami i centaurami. Ale zapewne Ced jak i Lisa będą chcieli tego posłuchać. David też chyba ma już dość tej historii. Ale cieszę się, że Eric dobrze się bawił z ojcem. Jego szczęście jest naszym szczęściem. To wszystko co mogę powiedzieć. Jeśli chce to opowiedzieć jeszcze raz, to go wysłucham, lubię patrzeć jak uśmiecha. Lubię uszczęśliwiać ludzi.
           Yhhh.. mama mnie woła, dobra to ja już idę. Moje ostatnie słowa... Rada dla... samej siebie. Muszę porozmawiać z Lisą o Davidzie i to jak najszybciej. Muszę się komuś wygadać bo oszaleje.. to już chyba pisałam..? Nieważne!
           Hogwarcie nadchodzę! Ehh... a jednak może trochę jestem szczęśliwa dlatego humor mi dopisuje... Wszystko okaże się wkrótce!


9 wrzesień 1994, piątek, 22:57

           AAA!!! A już myślałam, że cie nie wzięłam do szkoły!!!
           To byłoby straszne zwłaszcza to co chce teraz napisać!! Gdybym cie nie miała, to bym musiała bazgrać na jakimś pergaminie albo coś... bo bym nie wytrzymała!!!
           Dzisiaj dzień minął mi bardzo fajnie. Słońce świeci, lekcje nie były ciężkie, nie dostaliśmy też wiele pracy domowej. Mimo tego, że miałam dzisiaj Eliksiry ze Snape'em to nie zdoła to zniszczyć mojego dobrego samopoczucia. Ciesze się, że mam tak wiele przyjaciół, którzy mnie wspierają w trudnych chwilach i rozumieją jak nikt inny...
           DOBRAA!!! Bez przeciągania, bo już nie wytrzymam!!!
           DAVID !!! Zaprosił mnie.... !!! NA RANDKĘ !!! AAAAAA !!!!! Jestem taka szczęśliwa!!
           Idziemy jutro do Hogsmeade, więc pewnie zabierze mnie do jakiejś ładnej restauracji albo przytulnej kafejki. Nie jest to dla mnie ważne, gdzie pójdziemy, ale istotne jest to, że idziemy tam razem !!! AAAA !!!
           Tylko w co się ubiorę?! To bardzo ważne, nie chce, żeby sobie coś złego pomyślał. Nie zniosłabym tego. Jednak moje przeczucia się sprawdzają. Naprawdę zmieniły się między nami relacje. Teraz czuje, że David jest jedną z najważniejszych osób w moim życiu, nie chce go stracić. Nie chce go w żaden sposób zranić, nie zniosłabym tego, byłby to dla mnie prawdziwy cios. Chce widzieć go szczęśliwego, wtedy i ja będę szczęśliwa. To wszystko czego dla niego pragnę jest związane ze zmianą moich uczuć do niego. Wcześniej nigdy bym nie pomyślała, że możemy z Davidem stworzyć parę. A teraz?! Wszystko układa się cudownie.
           Nie wspominałam jeszcze co wydarzyło się parę dni temu i w ogóle jak to się stało, ze idziemy razem na randkę!
           W poniedziałek wieczorem, było już dość późno. Nikogo nie było w pokoju więc spałam sobie na kanapie. Byłam całkiem sama. Miałam dziwny sen... Siedziałam w jakiejś pustej przestrzeni na krześle całkiem sama... nic nie wiedziałam... nie słyszałam... i nie czułam...
           W pewnym momencie, poczułam jakby... jakby ktoś dotknął moich włosów... a później pocałował w policzek... To było takie realistyczne uczucie, całkiem jakby wydarzyło się to naprawdę. Po chwili zorientowałam się, że ja wcale nie śpię. Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam..
           Zobaczyłam jak David znika za drzwiami sypialń chłopców...
           Pierwsze co wtedy pomyślałam było to, że... pewnie wrócił skądś tam i idzie spać...
           Po dłuższym zastanowieniu się, zdałam sobie sprawę, że właśnie ktoś naprawdę mnie pocałował w policzek.. to nie był sen. To było wręcz niepodważalne, że musiał to być David. Tak się ucieszyłam! Wtedy mogłam mieć pewność, że David coś jednak do mnie czuje. Nie muszę się martwić, że nie traktujemy siebie w ten sam sposób, teraz wierzę już, że cokolwiek się wydarzy... Będziemy razem... Jako przyjaciele... Albo jako para.
           Chce by się wszystko udało, żeby był to idealny dzień.
           Rozmawiałam z Lisą, a ona jak zwykle powiedziała: „Przyjaźń damsko-męska nie istnieje, wiedziałam, że tak to się skończy”. Była uradowana tak samo jak ja z tego powodu. Tylko martwiła się co się stanie z nasza grupką przyjaciół. Ja, ona, David, Eric i Cedrik trzymaliśmy się zawsze razem od pierwszej klasy, tylko jako przyjaciele. Ale ja wierze, że nie będzie to miało żadnego wpływy na naszą przyjaźń. Choćby nie wiem co się stało między mną i Davidem, nigdy nie pozwolę na to, żeby nasza grupka się rozpadła. Jesteśmy teraz już jak rodzina. Wierzę, że nic ani nikt nas nie poróżni. Nikt nie stanie między nami, nic nas nie skłóci bo.. nasza przyjaźń jest silniejsza.
           Tak pięknie się rozpisałam, ale.. muszę iść spać! Bo muszę rano wcześniej wstać by się przygotować. Lisa obiecała, że mi pomoże. Tylko nadal nie wiem co mam ubrać! Jutrzejszy poranek będzie koszmarny i pełen pracy. No cóż... chce być piękna jutro.. chce się chociaż raz poczuć piękną. Nie ma w tym nic złego. Nie chce po prostu rozczarować Davida.
           Jest moim przyjacielem, ale nie wiem na co zwraca uwagę, jako chłopak, przy wyborze kandydatki na dziewczynę. Jest bardzo szczery, czuły i dobry pod każdym względem, nie wieże, że patrzy tylko na wygląd... Nie jest w żadnym stopniu płytki. Ale wierzę, że wygląd może mieć jakieś znaczenie... w pewny stopniu, niewielkim... może.
           Chociaż patrząc z innej strony... gdyby wygląd się liczył... To pewnie nie miałabym u niego szans. Mimo tego, że jest cichym i spokojnych chłopakiem... nie to co Eric! To jest w ogóle jeden wielki kobieciarz... ale w bardzo ograniczonym stopniu. Widać, że lubi spędzać czas z dziewczynami ale... Tak mi się zdaje, że duże znaczenie ma tutaj Lisa. On chyba się w niej podkochuje... Ja to wiedziałam, widziałam jak się na nią patrzy, ale... z każdym dniem mogę mieć coraz więcej pewności. Mimo że kilka dziewczyn próbowało się z nim umówić, on w grzeczny i szarmancki sposób im odmawiał. Mówi, że czeka na tę jedyną.. pewnie ma na myśli Lisę. Jest chłopakiem, który lubi poszaleć i się powygłupiać, ale nigdy by nie zranił dziewczyny. Nie jest z tych aroganckich i samolubnych chłopaków. Każdą dziewczynę traktuje z szacunkiem i za to go podziwiam. Jest naprawdę dobrym chłopakiem, chociaż pewnie by temu zaprzeczał. Ja jednak wiem swoje...
           No nie!! Znów zmieniam temat!!
           David! Tak właśnie !!
           David jest cichym chłopakiem, można by wręcz powiedzieć, że nieśmiałym. Jednak ma w sobie coś, za co każda dziewczyna by go pokochała. Nie chcę tutaj już wspominać, że jest też bardzo przystojny!!
           David, Eric i Cedrik... ! Niesamowite jest znać tak wspaniałych chłopaków, którzy są naprawdę sympatyczni i do tego tak niesamowicie przystojni. Niekiedy zastanawiam się, czym sobie zasłużyłam na to wszystko. To musi być cud, że ich znam, nie wiedzę innego rozwiązania.
           Już nie mogę się doczekać jutra.


10 wrzesień 1994, sobota, 20:11

           Tak jak myślałam!! Wierzyłam, że tak będzie.
           Dzisiejszy dzień był cudowny, wręcz idealny!
           David jest taki kochany. Byliśmy w małej kawiarence, było tak nastrojowo. Nie zmienił się w ogóle z charakteru. Cały czas jest taki sam i dlatego się cieszę. To jest cały czas mój stary, dobry przyjaciel David... tylko teraz... Znaczy dla mnie o wiele więcej.
           Przyznał mi się, że od dawna się we mnie podkochiwał, ale nie wiedział co ma zrobić. Nie chciał zniszczyć naszej przyjaźni, ale... Powiedział, że gdy zobaczył mnie pod koniec lata wszystko w nim pękło. Zdał sobie sprawę, że dłużej nie może tego ukrywać i okłamywać mnie i siebie.
           Tak bardzo się cieszę, myślał tak samo jak ja. Też nie chciałam niszczyć naszej przyjaźni, bo jest dla mnie ważna. Ale nie wyobrażałabym sobie swojego dalszego życia, gdyby David nie postanowił stanąć u mego boku. Jest dla mnie... wszystkim.
           Jak mogłam wcześniej nie zdawać sobie sprawy z tego, że David coś do mnie czuje. Sam się przyznał, że starał się to ukrywać ale... Ale dłużej tak nie mógł.
           I dobrze, że tak się stało!
           Oboje jesteśmy szczęśliwi.
           Wracając do początku dnia. Tak jak myślałam dzisiejszy poranek był przerażająco okropny. Przymierzyłam chyba wszystkie swoje ubrania i połowę Lisy. Ostatecznie poszłam w sukience koleżanki z pokoju Lindy Carson. Był wrzesień, ale było jeszcze tak ciepło jak podczas wakacji. Była to śliczna fioletowa sukienka w kwiatki na ramiączkach. W tali dopasowana, a od paca luźno puszczona w dół. Było mi w niej dość ładnie.
           Lisa oczywiście uparła się, że mnie ładnie uczesze.... skończyło się na rozpuszczonych włosach. Ale i tak kocham ją za te jej wszelkie starania.
           Tak się ucieszyłam, gdy David powiedział, że bardzo ładnie wyglądam!! A dokładnie powiedział: „Ślicznie dziś wyglądasz, zresztą ty zawsze ślicznie wyglądasz”.
           Rozmawialiśmy o tylu sprawach.. ale najważniejszy był temat naszego związku! Spytał się, czy nie zostaniemy parą. W jego oczach było widać niepewność, widać było, że nie wiedział co do niego czuje. Ja też nie znałam jego uczuć, ale na szczęście wszystko sobie wyjaśniliśmy.
           Czyli oficjalnie... Mam chłopaka!! Tak się cieszę!!
           Nie jestem pewna, czy David jest tak samo mocno zadowolony jak ja, ale będę w to wierzyć. To aż dziwne, że przez taki krótki czas uświadomiłam sobie tak ważną rzecz.... Że zależy mi na Davidzie. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
           Postaram się częściej tutaj pisać, ale... nie wiem czy coś z tego będzie. Zaczął się rok szkolny i pewnie będę miała bardzo dużo pracy. Na następnym roku będę już zdawać SUMy więc będę mieć jeszcze więcej pracy,
           Oh jak ja się cieszę!! Już sobie wyobrażam nasze następne spotkania z Davidem. Jest moim pierwszym chłopakiem, ale myślę, że to dobrze. Jest tylko on i już zawsze będzie! Jestem pewna!
           Jestem bardzo podekscytowana. Cały dzień spędziliśmy praktycznie razem, świetnie się bawiliśmy. Myślę, że pasujemy do siebie. Jestem zła na siebie, że David musiał czekać na to tak długo. Jak mogłam wcześniej tego nie zauważyć?!
           No tak... nigdy nie myślałam o Davidzie, jak o chłopaku, który może mi się spodobać, albo którego mogłabym pokochać. To trochę dziwne uczucie, że tą samą osobę – mojego przyjaciela od dzieciństwa Davida, teraz będę traktować inaczej...
           Inaczej będą wyglądać nasze spotkania, chociaż nie tak bardzo. Przecież nie ważne co się stanie to i tak będzie moim przyjacielem, sam mi to powiedział. Powiedział, że dla niego w związku liczy się zaufanie, ale też to, żeby jego dziewczyna była zarówno jego najlepszą przyjaciółką. Powiedział, ze tymi słowami opisał właśnie swoją relacje ze mną. Darzy mnie zaufaniem, więc i ja mu ufam. Nic więcej się nie liczy.
           Naprawdę nie mogę się doczekać naszego kolejnego spotkania! Już tęsknie!
           Za jego bliskością... za jego uśmiechem... za jego głosem...
           Jak wracaliśmy z powrotem to... To... spytał się mnie, czy może mnie potrzymać za rękę !!! Jak ja na to czekałam! Wróciliśmy trzymając się za ręce! Nadal czuje jego dotyk, delikatny i ostrożny. Widać było, że ta sytuacja jest dla niego nowa... dla mnie też, dlatego daliśmy radę. Gdy nie zapomnę tego dnia i tej chwili. Wtedy naprawdę dotarło do mnie, że to wcale nie był sen. To wszystko działo się naprawdę. Kiedy szliśmy obok siebie... targnęły mną inne uczucia niż zwykle, ale atmosfera była podobna do tej co kiedyś. Cieszyliśmy się nawzajem sobą, rozmawialiśmy na przyjemne tematy. Można powiedzieć, że z Davidem mogę porozmawiać o wszystkim.
           To może się zdawać niezwykłe, jak dwójka ludzi może się tak rozumieć. Dla mnie jednak to nie było tak dużym zaskoczeniem. Znam Davida, wiem jaki jest, znam jego sekrety, marzenia... nawet obawy. On również dobrze zna mnie.
           Mogę z tego wywnioskować, że David lubi mnie za to jaka jestem. Nie będę się starać zgrywać kogoś innego. Ja również nie chciałabym, żeby się zmienił.


przepraszam, że tak długo, ale jakoś nie miałam czasu. Nie miałam internetu i jakoś chęci do pisania czegokolwiek, ale oto jest ^^

czwartek, 2 maja 2013

XXX „Czas”

           Clary mimo przekonań Draco chciała mu pomóc, nie wiedziała jednak jeszcze jakie zadanie powierzył mu Czarny Pan. Draco starał się unikać tego tematu. Na początku wyjaśnił Clary co stanie się jeśli zawiedzie. Pominął jednak fakt, że jego ciotka wspominała też o Clary. Nie chciał jej przestraszyć... A może powinien?
           Podzielił się z nią wszystkimi informacjami jakie posiadał.... no nadal nie chciał jej powiedzieć, że musi kogoś zabić... Na razie starał się wymyślić jak załatwić sobie wsparcie.. jak przedostać do zamku śmierciożerców by ON się nie dowiedział.
  - Co za ON? - spytała się Clary.
  - Dumbledore.
           Byli na jednej ze swoich codziennych przechadzek to pokoju życzeń. Clary była tym miejscem zachwycona. Pierwszy raz spotkało ją coś takiego.
  - Twoi przyjaciele nie dziwią się, że tak często znikasz... Widziałem, że prawie z nimi już nie rozmawiasz... Clary proszę cię.. .
  - Ucisz się, nie niszcz teraz wszystkiego.
  - Ale oni mogą coś zacząć podejrzewać... Clary... proszę cię, przemyśl to. Nie wiem czy to jest dobry pomysł byś mi cokolwiek pomagała... TO jest....
  - Tylko nie zacznij znowu gadać, że to jest niebezpieczne! - przerwała mu dziewczyna. - Wiesz co ja o tym myślę!
  - Tak wiem, ale...
  - No to się ucisz już.
           Nastała chwila ciszy. Draco był bardzo podenerwowany, ale to tylko dlatego, ze się martwił. A co jeśli Snape się dowie? Co jeśli powie śmierciożercą, że wtajemniczył Clary w plan Czarnego Pana? W sumie to jeszcze jej do końca o tym nie powiedział, stara się ją do tego najpierw przygotować....
  - No dalej - powiedziała Clary. - Spróbuj jeszcze raz.
  - Harmonia Nectere Passus - powiedział po chwili blondyn.
           Oczywiście skutek tego był taki jak poprzedniego dnia, nie udało się.
  - Uda się... - powiedziała cicho Clary.
  - Musi się udać bo jak nie..!!!! - wykrzyczał Malfoy, że aż dziewczyna podskoczyła do góry. - Przepraszam - powiedział o wiele ciszej. Nie chciał się jednak na nią patrzeć.
           Clary wyczuła, że najlepiej byłoby zostawić go samego. Wstała z pudła na którym siedziała i ruszyła w stronę wyjścia.
  - Pójdę już.
  - Clary zaczekaj.
           Podszedł do niej i przytulił jak najmocniej. Naprawdę ta sytuacja stawała się dla niego coraz cięższa. Miał już coraz mniej czasu... coraz mniej okazji...
  - Przepraszam - powiedział. - Przepraszam... przepraszam...
           On.... płakał... to go załamywało... Naprawdę nie radził sobie z tym wszystkim. Osunął się na ziemie, Clary przytuliła się do niego jak najszybciej.
  - Draco... co musisz zrobić? Powiedz mi w końcu... bo widzę, że to coś strasznego.. nie radzisz sobie z tym....
           Chłopak miał zamknięte oczy, próbował się opanować, bo tylko ją tym zamartwiał. Chyba już nie ma wyboru. Za dwa dni zaczyna się przerwa świąteczna... czas by Clary w końcu poznała prawdę....
  - Draco...
  - Muszę.... - nie patrzył się na nią. - Oh Clary! Ja muszę.... zabić Dumbledora! Tego właśnie Czarny Pan chce! Tego pragnie od tak dawna!
           Clary odsunęła się od niego... to był dla niej szok... Nie potrafiła mu odpowiedzieć, bo nie wiedziała co sama myśli o tym wszystkim... Nie... To chyba zbyt wiele, nie da rady...
           Ale, gdy zobaczyła jego wyraz twarzy... Ten strach w oczach.. ten ból...
           Wiedziała, że uczucie do niego jest większe od strachu. Była przerażona ale nie zostawi go... Zraniłaby tym nie tylko jego, ale też i siebie.
           Chciała coś zrobić, coś powiedzieć.... Ale nie dała rady.
  - Czyli ten incydent z Katie Bell...?
  - Tak - odpowiedział krótko.
  - Ale to przez przypadek ją...
  - Tak.
           Wstała z ziemi, miała łzy w oczach...
  - Przepraszam ja...
           Chłopak tylko na nią spojrzał. Rozumiał jej zachowanie. Ale i tak zdziwił się, że przyjęła tą wiadomość z takim spokojem. Clary odwróciła się i wybiegła z pokoju życzeń.




 *      *       *      *

           Przyjaciele Clary naprawdę się o nią zamartwili. Widywali ją tylko na lekcjach.... nawet Lisa i Alice rzadko spotykały ją w pokoju. Clary wracała późnymi wieczorami. Niewiadoma było gdzie się znajdywała jak jej nie było we wspólnym pokoju Puchonów...
  - Znowu jej nie ma - powiedziała Lisa do Erica.
           Oboje siedzieli w pokoju wspólnym na kanapie. Cedrik i David poszli załatwi coś związanego z następnym treningiem quiditcha, a Alice pewnie siedziała w bibliotece.
  - No tak się stało - odpowiedział Eric.
           Ta piątka przyjaciół była bardzo szczęśliwa nim Clary się zjawiła. Później wszyscy ją bardzo polubili, traktowali ją jak jedną z nich i jak jej teraz nie ma to wszyscy czują jakąś pustkę. Martwią się o nią, domyślają się, że cały ten czas spędza z Draconem, ale.... czemu tak na nią wpływa?
  - Co robimy? - spytał się Eric. - Chce byś znów się uśmiechała.
           Uśmiechnęła się do niego, ale był to raczej wymuszony uśmiech.
  - Ale szczerze - dodał.
  - To zrób coś dla mnie.
  - Wszystko!
           Chłopak nagle się zerwał z kanapy. Odżył, bo właśnie Lisa chce poprosić go o coś. Może chce gdzieś pójść, albo... może chce dostać coś na gwiazdkę.. albo... albo...
           Stanęła obok niego. Był bardzo wysoki, ale jej w żadnym stopniu to nie przeszkadzało.
  - Pocałuj mnie.
           Eric poczuł ciepło w sercu, coś bardzo mocno go tknęło. Poczuł się w tym momencie bardzo szczęśliwy. Normalnie to by zaczął skakać z radości i by się śmiał jak głupi, ze Lisa chce go pocałować, ale tym razem zachował się bardzo poważnie.
           To było dla niego ważne, to by był ich pierwszy pocałunek i to wcale nie wymuszony przez niego.
  - Proszę - dodała Lisa.
           Chłopak wiedział, że tego już nie musiała mówić. Na jakim świecie on by jej odmówił?
           Przysunął się do niej bliżej, objął ją w tali. Patrzyli sobie w oczy. Eric był bardzo podniecony tym, ale zachowywał spokój.
           Dziewczyna nie okazywała żadnych uczuć. Ktoś mógłby pomyśleć, ze ma kamienne serce bo wcale się tym nie przejmuje. Było wręcz przeciwnie, Lisa była bardzo zdenerwowana. Eric był bardzo przystojnym chłopcem, wie, że jest kilkadziesiąt dziewczyn, które dałyby się pociąć by być na jej miejscu. Eric jednak zawsze był jej wiernym fanem, więc postanowiła dać mu szansę. Teraz ani trochę tego nie żałuje. Przez to, że są razem miała więcej okazji by spędzić z nim trochę czasu sam na sam. Poznała go dogłębnie i teraz.... teraz bardzo go lubi.. Nawet więcej! Ona go bardzo kocha, nikomu by nie pozwoliła ich rozdzielić. Z nim była taka szczęśliwa, nic prócz niego się nie liczy teraz.
           Ich usta były blisko siebie, aż w końcu zetknęły się ze sobą w pocałunku. Namiętny pocałunek dotknął ich obu całkowicie. To była najszczęśliwsza chwila w życiu ich obojga... To był ich czas... ich chwila... ich marzenie, które się ziściło.



*      *       *      *

           Clary szybkim krokiem wracała do pokoju wspólnego. Po chwili weszła do środka i zobaczyła stojących przy kanapie przyjaciół.
  - O, Clary - powiedziała z lekkim uśmiechem Lisa.
  - Gdzie byłaś? Właśnie się zastanawialiśmy gdzie ty ciągle znikasz. Tak właśnie sobie myślę, że może...
           Eric mówił już całkiem swobodnie. Był tak szczęśliwy, że zapomniał o całej aktualnej sytuacji z Clary. Nie romawiali dawno.... a zwłaszcza z takim zapałem i uśmiechem.
           Blondynka bez słowa poszła do swojego pokoju.
  - Idiota !!! - krzyknęła do niego Lisa.
           Podeszła do niego i wymierzyła mu mocny cios w lewe ramię.
  - No przepraszam, zapomniało mi się...
  - Głupek - bąknęła.
  - No przepraszam! - był bardzo tym przejęty.
  - Dureń.
  - Przepraszam - powiedział i spuścił wzrok.
  - Kretyn.
  - Wiem...
  - Wariat.
  - … wiem ile możesz mi przezwisk wymyślić...
  - Idiota, pacan...
  - Dobra !!! Rozumiem!!!
           Objęła go i mocno przytuliła do siebie. Z Clary dzieje się coś bardzo niedobrego, ale nie można pozwolić by zniszczyło to ich długotrwałe przyjaźnie. Na to nie mogą się zgodzić.


jak wam się podoba ? :)
historia zmierza już  w innym kierunku, to ogromna zmiana ^^