niedziela, 1 września 2013

XL „Czas mija nieubłaganie”

kolejny rozdział, mam nadzieje, że jeszcze mam czytelników ;)


           Alice, David i Eric spotkali się w drugi dzień świąt. Była przerwa świąteczna, dni wolne od szkoły, ale mimo tego wszystkiego nic ich nie cieszyło. David całymi dniami i nocami zamartwiał się o swoją ukochaną. Co będzie jeśli takie sny będą się powtarzać? Alice tego nie zniesie. Nadal nie wiedzieli czemu coś takiego się jej przyśniło. Było to bardzo niewiarygodne, coś takiego nie mogło się wydarzyć, więc nie mogą nazwać tego snem proroczym, ani nic z tych rzeczy. Malfoy jest zły, ale żeby zadawać się ze śmierciożercami? To niemożliwe. Żadne z nich by w to nie uwierzyło. Jeszcze profesor Snape, on na pewno nie jest śmierciożercą. To ich nauczyciel, profesor Dumbledore do zatrudnił na stanowisko nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią, więc on na pewno nie należy do złych. Nie sprawia wrażenia miłego faceta, ale to pewnie tylko pozory. Chce tym nastraszyć uczniów, by lepiej mu się podporządkowali.
  - Miałaś jeszcze jakieś sny? - spytał się David.
  - Tylko jeden.
  - Powiedz nam, o kim? - powiedział Eric. On również był ciekawy tego wszystkiego.
  - O Draco.
           Obaj spojrzeli na nią zdziwieni. Czemu śniła o Malfoyu? To bardzo dziwne.
  - To było takie realistyczne, tak jak za pierwszym razem. Malfoy...
  - Jesteś pewna, że chcesz nam o tym opowiedzieć? - spytał się zmartwiony David. - Pamiętasz, że ostatnim razem wpadłaś w dziwny trans. Przerażałaś mnie...
  - Nie jestem pewna.
           Spuściła wzrok. Wpatrywała się w małą paczuszkę, którą dostała od Davida. „Nie otwieraj teraz, otwórz ją w domu”. Dobrze pamiętała co powiedział jej przed niecałą godziną. Była jednak bardzo ciekawa co w niej jest. Ona również podarowała Davidowi prezent.
           Śnieg padał coraz bardziej. Tegoroczna zima była bardzo mroźna. Alice musiała ubrać aż dwa swetry, by móc wyjść z nimi na spacer.
  - Ale wam opowiem. To działo się w tym samym domu. Draco leżał na ziemi obok jakiejś kobiety. Był strasznie zraniony, krem mu ciekłą strumieniami.
           Głos jej zadrżał. David spojrzał na nią tymi swoimi pięknymi oczami, by się upewnić, że wszystko z nią w porządku. Ona tylko kiwnęła głową, ze może mówić dalej.
  - Była też tam Clary. Gdy zobaczyła go leżącego na ziemi zaraz do niego podbiegła, ale się zatrzymała. Draco cieszył się na jej widok, ale ona nie.
           To bardzo zastanowiło Alice. Czemu Clary w tym śnie miała minę, jakby pierwszy raz zobaczyła Malfoya? Czemu patrzyła się na niego takim pustym wzrokiem? Przecież darzy go głębokim uczuciem, zawsze wpatrywała się w niego z troską i ogromną miłością. TO nie było naturalne, to nie było prawdziwe, dlatego ten sen nie mógł być prawdą. To wszystko nie mogło być prawdą, bo Clary nigdy by się w coś takiego nie wplątała, nie znalazłaby się w takim miejscu i przede wszystkim, nigdy by nie zapomniała o swojej miłości do Malfoya.
  - Zachowywała się tak, jakby go nie znała. W tym śnie nie słyszałam o czym rozmawiają. Nie byłam z nimi w pokoju jak poprzednim razem. - Już wcześniej zastanawiała się, czemu nie słyszy rozmów, jednak nie było to teraz najważniejsze. - Draco wściekł się na tamtą kobietę i dwóch mężczyzn, którzy byli przy Clary. Jeden z nich zabrał ją od niego, ale on nie zaprzestał walki. Chciał iść za nią, ale jeden z mężczyzn go powstrzymał. - Spojrzała na nich obu. - To koniec, nagle wszystko mi się rozpłynęło. Znowu znalazłam się w swoim pokoju, była szósta rano.
  - Ciekawe - pokiwał głową Eric.
  - No nic, jedyne co nam pozostaje do wrócić do domu Alice, bo słyszałem, że twoi rodzice zaprosili mojego ojca i rodziców Erica na kawę i ciastko.
           Uśmiechnęła się do niego, chwyciła za rękę i lekko ją uścisnęła.
           To był dobry pomysł. Powrót do domu. Śnieg ponownie zaczął padać, robiło się chłodniej gdy tylko wiatr zawiał. To była odpowiednie chwila, żeby przerwać spacer.
  - To chodźmy - powiedział Eric z uśmiechem.
           Trójka przyjaciół ruszyła w stronę domy Alice.




*      *       *      *

           Cała czwórka siedziała w salonie. Było im tak wesoło. Clary nie czuła się tak od bardzo dawna. Od chwili, w której dowiedziała się że ciotka Betty chce ją adoptować, ze w końcu będzie mieć swoje miejsce na ziemi. Odzyskała brata. Swojego jedynego brata, którego przed laty utraciła i była zmuszona go zapomnieć. Tak. Mason opowiedział jej wszystko już pierwszego dnia, gdy znaleźli się w domu Alana.. Dlaczego nie może przypomnieć sobie rodziców, a jego przypomniała sobie od razu.
  - Miałem wymazać z twojej pamięci wszystko co było związane z naszą rodziną.
  - To dlaczego ciebie pamiętam?
  - Nie mogłem... nie mogłem pozwolić ci zapomnieć o mnie. Tylko na chwile uśpiłem twoje wspomnienia o mnie, aż do momentu gdy znów będziemy razem.
  - Mason - Wtuliła się w jego pierś.
  - Alan był przy mnie wtedy, miał dopilnować wszystkiego, ale on wiedział co chodziło mi po głowie.
  - Pozwolił na to? Pozwolił ci?
  - Bał się to zrobić, ale rozumiał moją sytuacje. Pozwolił mi zachować twoje wspomnienia o mnie.
           Clary spojrzała na Alana, który siedział na kanapie obok i ze śmiechem na twarzy rozmawiał z Madison.
            „Dziękuje” - powiedziała w myślach. Nie wiedziała jak ma się mu odwdzięczyć za to wszystko. Pomógł Masonowi i jej znów być razem, pozwolił zostać im w jego domu na święta. Zrobił tak wiele dla nich. W tej sytuacji był dla nich jak anioł, który przyniósł spokój i nadzieje do jej serca.
  - Więc ciebie tak naprawdę nigdy nie zapomniałam - powiedziała cicho. - Ale rodziców tak.
           Skinął smętnie głową. Nie wiedział co teraz czuje. To przez niego to wszystko. Co jeśli znienawidzi go za to, ze pozbawił ją wspomnień o rodzicach? On ich pamięta bardzo dobrze. Tęskni za nimi, ale w tej chwili przepełniała go troska o jego Małą Dziewczynkę.
  - Zrozumiem jeśli będziesz na mnie zła, jeśli nie będziesz mnie chciała znać za to co ci zrobiłem - mówił szeptem, ale łzy spływały mu po policzkach. Był zrozpaczony.
  - Mason nie.
  - Jestem zły maleńka. To ja ci odebrałem wspomnienia.
  - Mason...
  - Przepraszam, tak bardzo cię przepraszam.
  - Mason - ona też już była bliska płaczu.
           Co on wygaduje? Jak to – jego wina? Co on sobie myśli? To był najszczęśliwszy dzień w jej życiu, kiedy dowiedziała się że ma brata, a on teraz przeprasza ją za to wszystko co zrobił? Wymazał jej wspomnienia o rodzicach – nie miał jednak wyboru. Opuścił ją, zostawił w sierocińcu - zrobił to, żeby Clary przeżyła, żeby jej nie zamordowano. W końcu stało się tak, że los postanowił znów ich połączyć – znowu są razem, cali i zdrowi.
  - Przepraszam Clary, ja nie potrafię tego odwrócić. Chciałbym, bardzo bym chciał, ale ja nie potrafię. Może kiedyś w jakiś sposób się uda, nam. Ale razem.
  - Mason. - Chwyciła jego twarz w obie ręce. - To nie ważne. Nic teraz nie jest już ważne.
  - Ale jak to? Clary?
  - Mason, nic się nie liczy, oprócz faktu, że cię odzyskałam. Mason, znów jesteśmy razem. Nie cieszysz się?
           Spojrzał na nią z politowaniem i ogromną troską. Przytulił ją do siebie tak mocno, jakby miała zaraz gdzieś uciec, albo odejść na zawsze.
  - Masz rację.
  - Chociaż nadal nie potrafię zrozumieć jak to robisz.
  -  Kiedyś ci wytłumaczę.  - Uśmiechnął się.
  -  A teraz Masonie jesteśmy razem. Tylko to się liczy. Oboje się z tego cieszymy i damy radę. Razem damy radę.
           Był drugi dzień świąt, wszyscy byli w dobrym nastroju, nikt nie chciał myśleć o tych przykrych wydarzeniach z ostatnich dni. Chociaż dla Masona i Clary, wizyta w dworze Malfoyów była jak zbawienie. Mason odzyskał swoją Małą Siostrzyczkę.
  - Co powiecie na to, by znieść toast? - powiedział głośno Alan, by wszyscy go usłyszeli.
  - To świetny pomysł przyjacielu - powiedział Mason.
           Alan uśmiechnął się szeroko.
  - Oczywiście Clary nie pije - powiedział Mason uśmiechnął się do niej.
           Ona wzniosła oczy ku górze jakby w poszukiwaniu pomocy wśród desek przybitych do sufitu.
  - Oczywiści - powiedział Alan, ale puścił potajemnie oczko do Clary. Odwzajemniła to lekkim uśmiechem. - Chodźmy Masonie, one sobie same poradzą.
  - Jasne.
           Gdy tylko panowie wyszli z pokoju Madison przysiadła się do Clary.
  - No... To powiedz mi, jak udało ci się dostać do dworu Malfoyów? Skąd się w ogóle tam wzięłaś?
  - Sama się nad tym zastanawiałam. Snape mnie tam zaprowadził. Wiem, że miałam pewne plany, ale nie rozumiem dlaczego. To takie straszne. - Na chwile przestała mówić, jakby porządnie się nad czymś zastanawiała. - Chciałam zrobić coś... strasznego i nie wiem czemu. Ale wiem, że już nie muszę tego robić. Nie wiem co mnie do tego zmusiło, albo kto mnie do tego zmusił.
  - Dobrze - powiedziała pospiesznie Madison.
           Ona wiedziała o sytuacji Clary i tym młodym synu Malfoyów. Alan zdążył jej już wszystko wyjaśnić. Powiedział też, jakie dostał zadanie od czarnego pana i o co prosiła go Narcyza Malfoy. Mason nie miał wyboru w związku z Clary. Musiał to zrobić by ją chronić. Musiał zrobić to samo co jedenaście lat temu.
  - Co powiesz na odrobinę piwa kremowego? - spytała się Madison.
  - Chętnie - powiedziała Clary.
  - To chodź
           Wzięła ja za rękę i pociągnęła za sobą do kuchni.
  - A wy co? - spytał się Alan
  - Pijemy – powiedział dziewczyna.
           Chłopcy spojrzeli po sobie.
  - Tylko piwo kremowe – uśmiechnęła się do nich Madison. - Spokojnie.
           Mason pokręcił głową i spojrzał na Clary. On również się uśmiechała, a kiedy ich spojrzenia się spotkały wzruszyła ramionami w geście bezradności.
  - Czekamy w salonie - powiedział Alan.
           Panowie opuścili kuchnie, a one szybko nalały piwa kremowego do dwóch wielkich pucharów.
  - Nie każmy im czekać - powiedziała z radością dziewczyna, a Clary tylko się uśmiechnęła.
           Ma tyle radości w sobie. Musi być teraz naprawdę szczęśliwa tylko dlaczego? Dlatego, ze jej brat wrócił do domu na święta? Ale chyba oni razem mieszkają tutaj, muszą się widywać. To dlaczego akurat teraz jest taka szczęśliwa. Dlatego, że mają gości? Dlatego, że Clary i Mason zatrzymali się u nich na dłużej niż dwa dni? Dlatego, że Mason...? Właśnie.
           Mason.
  - Radość ogarnia cię całą, zechcesz się podzielić swoim źródłem - powiedziała Clary do Madison, kiedy obie usiadły na kanapie w salonie.
  - Wychodzimy na chwile, musimy coś sprawdzić - powiedział do nich Alan i razem z Masonem w szybkim tempie wyszli z domu.
  - Ah ci panowie. Nie mogą usiedzieć w miejscu.
           Clary przyglądała się jej z uwagą. Nic nie mówiła.
  - Nie sądzisz, że mogliby chociaż pięć minut z nami porozmawiać? - Madison ponownie obróciła się w stronę Clary, gdy tylko drzwi wejściowe zamknęły się za Masonem. - Ah...
  - No powiedz - Clary starała się ją przekonać. - Nie będę się śmieć. Tylko powiedz!
           Chciała powiedzieć to z powagą, ale jej nie wyszło. Zaśmiała się więc i madison się zaśmiała.
  - No nie wiem. Nie jestem pewna.
  - O daj spokój, co to może być?
           Madison zastanawiała się, czy na pewno może jej powiedzieć. A co jeśli się wygada? Alanowi, albo Masonowi!? Nie zniosłaby tego. Wszystko by się zniszczyło!
  - Proszę - powiedziała Clary. - Bardzo, bardzo, ale to bardzo ładnie proszę.
  - No dobrze! Dobrze - zaśmiała się Madison. - Powiem ci. Powinnaś wiedzieć.

 

ciąg dalszy nastąpi...  może już 3 września ;)

2 komentarze:

  1. Na pewno masz czytelników! :) Ja śledzę każdy twój rozdział :D i sama wiesz czego się nie mogę doczekać już xD Czekam na 3 wrzesień :) / btw. naprawże to gg :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. musze go od nowa ściągnąć i przypomnieć sobie hasło xDD ale postaram się szybko ;D

      Usuń

Dziękuje za każdy komentarz ;**