wtorek, 10 września 2013

XLII „Nie myślę tak”

Oto kolejny rozdział, przepraszam, że tak długo, ale jakoś nie umiałam się zebrać :)



           Wybiegła na zewnątrz. Śnieg bardzo mocno padał. Na drodze nie było nikogo, wszyscy zapewne siedzieli w swoich ciepłych domach. Nie było żywego ducha. Nic nie było widać, prócz ostro rzucającej się w oczach bieli. To koniec, nie znajdzie go. Kto wie, gdzie mógł pójść.
  - Mason! - krzyknęła i zbiegła po schodach.
           W panice zaczęła się obracać na wszystkie strony. Gdzie ma pójść? Gdzie ma go szukać?
  - Mason!
           To na nic, ale to nie oznaczało, że się podda. Nigdy się nie podda! Pobiegła po drodze wzdłuż zaśnieżonego chodnika. Nic nie widziała. Śnieg mocno padał, było jej bardzo zimno, ale nie zawróciła. Biegła dalej. Uświadomiła sobie, ze w tym pośpiechu nie wzięła ze sobą ani czapki, szalika, czy rękawiczek. Zapięła więc swój płaszczyk pod samą szyję i rozglądała się dalej uważnie dookoła. Zdawało się jej, że kogoś widzi przed sobą, jakom postać.
  - Mason! Mason!
           Gdy tylko tam dobiegła, rozczarowała się. To nie był Mason. Nikogo tu już nie było, ale była święcie przekonana, że ktoś tu był. Ktoś wysoki, w czarnym płaszczu. Niestety.
  - Przez ten śnieg nic nie widać - powiedziała do siebie. - Mason!
           Musi szukać dalej. Nie wiedziała już gdzie jest. Nie zna tej okolicy. Nie wie gdzie ma iść, ani nawet jak wrócić. Ale to nie było jej największe zmartwienie. Zaczęła się bardzo denerwować, bo poczuła, że nie jest tutaj sama. Dobrze myślała wcześniej. Ktoś tu na pewno był, ale z jakiegoś powodu nie chce się jej pokazać.
  - Mason? - powiedziała cicho.
           Z uwagą rozglądała się dookoła siebie. Nagle się obróciła bo usłyszała za sobą jakiś hałas.
  - Mason? - powiedziała niepewnie. - Mason ja przepraszam. Wiesz, że nie chciałam tak powiedzieć.
           Ktoś był za nią! Ponownie się obróciła, ale nic nie zobaczyła. Na pewno ktoś tam był. Ktoś tu jest. Ale kto? Czy to Mason?
  - Przepraszam cię, ale nie rób tak. Mason ja się boję! - mówiła szlochając. Łza spłynęła jej po policzku. - Nie strasz mnie, bo...
           To nie mógł być on. On by jej nie straszył nawet wtedy gdyby chciał jej dać nauczkę. Zrobiła więc parę kroków w tył.
  - Bo strasznie się boję. Po tym co się stało.
           Coś poruszyło się zza krzewów, przy jednym z wejściu do kamienicy. Z drzewa obok, spadł nawet śnieg. Serce Clary biło jak oszalałe. Z przerażeniem wpatrywała się w to miejsce. Zrobiła jeszcze ostrożnie parę kroków w tył.
           Nagle zza krzaków wyszła czarna postać. To był chłopak. Na pewno to był chłopka, miał krótko ścięte włosy. Dokładnie nie widziała jego twarzy, ale gdy tylko go zobaczyła serce jej stanęło. Krzyknęła z przerażeniem. Ten chłopak coś do niej powiedział. Czyżby wymówił jej imię? Skąd zna jej imię?! Nie było czasu na zastanawianie się. Clary chciała zabrać się do ucieczki, ale po zrobieniu paru kroków poślizgnęła się na drodze, która była skuta lodem. Jej ramię przeszył ogromny ból. Nie umiała nabrać powietrza, na chwilę straciła orientacje w terenie, ale po paru chwilach się ocknęła. Przypomniała sobie o sytuacji i o tym, że musi uciekać.
  - Wszystko w porządku?
           To ten chłopak. Nie może zwlekać. Zebrała się z ziemi, a gdy już stanęła na nogach ponownie przeszył ją ogromny ból, ale teraz w prawej nodze. Aż zawyła z bólu. Ale nie podda się. Puściła się biegiem w stronę, z której przyszła. Zanim jednak wystarczająco oddaliła się od tego nieznajomego, jeszcze raz na niego spojrzała. Krzyczał za nią, krzyczał jej imię! Ale ona go nie zna, nie wie kto to jest. Przez chwilę biegł za nią, więc Clary mimo bólu w nodze przyspieszyła. Nieznajomy się zatrzymał. Clary udało się uciec, ale nie zwracała uwagi na to gdzie biegnie. Biegła przed siebie, ciężko nabierała powietrza, a było tak zimne, że po paru minutach zaczęła kaszleć. Nie było już jej zimno, przez tą ucieczkę i adrenalinę. Ból przeszywał ją całą, miała wrażenie, ze zaraz się przewróci i już nie wstanie, że zaraz zemdleje. Ale biegła dalej przed siebie.
  - Dlaczego? - szlochała pod nosem. - Dlaczego, dlaczego, dlaczego? Masonie tak bardzo się boje, gdzie jesteś?
           Płakała, łzy spływały jej po policzkach. Chciała poczuć się znów bezpiecznie, ale nie mogła jeszcze wrócić. Mimo tego, że bardzo mocno się potłukła. Oby to było tylko stłuczenie, a nie złamanie. Musi najpierw znaleźć Masona. A co jeśli on już wrócił do domu? Czy będzie jej szukać? Czy nadal mu na tym zależy.
  - Mason! - krzyknęła z całych sił. Nie mogła już dłużej biec, zatrzymała się w miejscu. - Mason!
  - Clary? - usłyszała głos w oddali.
           Poczuła ciepło od środka. Za tym głosem mogłaby pójść wszędzie.
  - Mason!
           Z przodu zaczęła pojawiać się sylwetka wysokiego mężczyzny. Ale to nie był ten nieznajomy. Ten mężczyzna był bardziej zbudowany, a Clary w jego ramionach czuła się najbezpieczniej na świecie.
  - Mason!
           Zaczęła do niego biec. Ale noga stawała się dla niej coraz większym ciężarem. Biegła do niego i biegła. On też zaczął biec w jej stronę, ale był od niej trzy razy szybszy.
  - Maleńka!
           Objął ją i mocno do siebie przytulił.
  - Mason ja przepraszam! Ja nie chciałam tego mówić. Nie myślę tak.
  - To nieważne. Gdzie byłaś, ja cie szukam i szukam. Wróciłem do domu i powiedzieli mi, że poszłaś mnie szukać.
  - Przepraszam Mason, nie chciałam cię zranić - płakała. Oni oboje płakali.
  - Przeraziłaś mnie. Jak mogłaś wyjść z domu w taką pogodę i to jeszcze w mieście, którego nie znasz.
  - Masonie...
           Wtuliła się w niego. Poczuła jakim ciepłem emanuje. Znów jest bezpieczna. Już prawie nie czuła bólu. Wszystko jej zaczęło się rozmazywać.
  - Ty krwawisz - powiedział z przerażeniem Mason. - Clary!
           Spojrzał jej prosto w oczy, ale ona odpływała. Jedyne co wiedziała to jego twarz. Zmartwioną i wykrzywiana z cierpienia i strachu. Chciała mu powiedzieć: już dobrze, nic jej nie jest, już wszystko dobrze. Ale nie mogła nic powiedzieć. Nie potrafiła. Ledwo docierały do niej jego słowa.
  - Co się stało Maleńka!? Co się stało?
  - Ktoś tam był - powiedziała po czym zemdlałą w jego ramionach.




*      *       *      *

           Ona tu była! Naprawdę ją znalazł. Nie sądził, że mu się to uda. Wszyscy w to wątpili, ale mu się udało. Najbardziej nie chciała mu uwierzyć siostra, ona się z niego wręcz naśmiewała. Ale musieli odnaleźć Clary i oboje o tym wiedzieli. To było trudne, nie mieli pojęcia co się z nią stało, gdzie się aktualnie znajduje i jaką ma ochronę.
           Teraz jednak Clary tak po prostu szła sobie ulicą całkiem sama i najwyraźniej kogoś szukała. Szukała brata Masona. Tak wie, że Clary ma brata. Tylko ich informacje kończyły się na tym, że Mason ją gdzieś zostawił i odszedł. Głupiec. Przecież ją trzeba chronić. Jej nie wolno zostawić samej, jest tylko bezbronną szesnastolatką. Tylko co ma teraz zrobić? Musi ją zatrzymać, a przynajmniej mieć na nią oko do czasu, kiedy zjawi się jego siostra. Już ją poinformował, że Clary tu jest. Że jest tu całkiem sama. To niepowtarzalna okazja do tego, żeby ją przetrzymać. Takie mają zadanie. Najpierw musieli ją znaleźć, a potem zatrzymać, ochraniać. Muszą wydobyć od niej to, czego potrzebują.
           Przyglądał się jej z kryjówki z uwagą, ale niestety niechcący nadepnął na gałąź.
  - Mason? - powiedziała niepewnie Clary. - Mason ja przepraszam. Wiesz, że nie chciałam tak powiedzieć.
           Ona naprawdę szuka swojego brata. Ciekawe co się z nim stało. Oczywiście on sam musiał być na tyle głupi, żeby zwrócić na siebie uwagę. Teraz ona wie, że tutaj jest. Zresztą powinna była wyczuć go już wcześniej. Chyba, że jej zdolność została przyćmiona. Słyszał o słynnym popisie Masona z wymazaniem Clary wspomnień z dzieciństwa. Ale czy był tak okrutny, by przyćmić jej talent. Ich talent? Jej, swój, jego...? Chyba by nie mógł tego zrobić.
  - Przepraszam cię, ale nie rób tak. Mason ja się boję! - Ona chyba płacze. Ona się go przestraszyła! Ale nie ma się go bać, jest przecież po jej stronie. - Nie strasz mnie, bo...
           On ją straszy? Coś tu nie gra. Widać musiała wiele przejść ostatnio. Skoro szuka Masona, to musiała sobie go przypomnieć. Z tego co wiedział, to jakiś miesiąc temu Mason był w Alpach i nie miał zielonego pojęcia gdzie jest Clary. To musiał być dla niej szok, tak dowiedzieć się, że ma się brata.
  - Bo strasznie się boję. Po tym co się stało.
           Coś się jednak wydarzyło! Machnął ręką i potrącił gałąź krzewu, później jeszcze spadł śnieg z drzewa. No pięknie. Miał tylko się jej przyglądać, a nie straszyć na śmierć. Musi wyjść i jej to wszystko wytłumaczyć.
           Wyszedł zza krzewów. Ona spojrzała na niego z przerażeniem.
  - Clary?
           Zaczęła krzyczeć. Czemu? Co on takiego zrobił? Chciał ją uspokoić, ale ona zaczęła uciekać i niestety się przewróciła. Słyszał dźwięk łamanej kości. To musiało zaboleć. Ale musi się upewnić.
  - Wszystko w porządku?
           Ale ona wstała z ziemi. Widać było jak bardzo ją to boli. On musi jej pomóc. Siostra go chyba zabije za to, że się jej pokazał, ale teraz nie ma już odwrotu. Musiała sobie coś złamać. I jeszcze krew ciekła jej po ręce, kapała na śnieżnobiały śnieg.
           Nim jednak zdążył zaoferować pomoc, Clary zebrała się do ucieczki. Na początku biegł za nią, ale to było bez sensu. Tylko wystraszy ją jeszcze bardziej. Zniknęła z pola widzenie jego oczu.
  - Ona mnie zabije - powiedział do siebie. - Już jestem martwy.
  - O ile jej nie zgubiłeś, to nie będę się wściekać.
           Odwrócił się do tyłu.
  - Niestety - odpowiedział. - Uciekła.

2 komentarze:

  1. O rany! Jaki cudny rozdział :) Wpadłam na tego bloga przypatkiem i przeczytałam ten rozdział, cudny. Lecę czytać od początku :D

    OdpowiedzUsuń
  2. No kiedy kolejny rozdział? :(( / inmagicworld :3

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każdy komentarz ;**