środa, 13 marca 2013

VIII ,,Draco"

          Nagle Malfoy spuścił swój wzrok. Uwolnił się z objęć Clary i wstał z ziemi.
          Clary nadal się w niego wpatrywała. Była zszokowana, że z jego ust nie wyszło ani jedno obraźliwe słowo. W sumie to on w ogóle nic nie powiedział. Dziewczyna nie wstała z ziemi, tylko patrzyła się na niego pytającym wzrokiem. Czekała, aż on sam coś powie.


          Z tyłu nadal było słychać odgłosy sprzeczki.
  -  Draco to tchórz a nie żaden bohater  -  drwił sobie Ron.
  -  Zamknij ryj rudzielcu  -  krzyczał Goyle.  -  W nim jest więcej z bohatera niż w tobie człowieka!
  -  Toś teraz dowalił ośle  -  wtrącił się jeden z bliźniaków.
          Żadna ze stron nie dawała za wygraną. Clary wpatrywała się w nich z niechęcią. Cieszyła się jednak, że nie ma już żadnej bijatyki. Teraz Malfoy dziwnie się zachowuje i przygląda się trawie, ale przynajmniej się nie kłóci już z Harry'm.
          Popatrzyła się znowu w stronę chłopaka i podskoczyła na miejscu. Wystraszył ją okropnie. Był bliżej niż wcześniej, nie patrzył się na trawę tylko na nią. Był pochylony nad nią, dlatego ich oczy były na tym samym poziomie. Przypatrywał się jej z ciekawością.
  -  Czego chcesz?!
          Nic nie odpowiedział tylko uśmiechnął się szyderczo.
          Warga Clary była cała zakrwawiona i dziewczyna dopiero teraz sobie o tym przypomniała. Malfoy nie przyglądał się jej, tylko jej ranie. Co za chamski człowiek!
          Clary wytarła rękawem szaty krew, a Malfoy tylko klęczał obok i kręcił głową. Nie przestał się uśmiechać.
  -  Głuuupia jesteś  -  powiedział w końcu.
          Dziewczyna popatrzyła się na niego z wyrzutem.
          Kim on jest, żeby mógł ją tak oceniać? Przecież nawet się nie znają, a on już sądzi że jest głupia. Chciała mu coś odpowiedzieć ale nie zdążyła.
  -  Snape idzie!  -  krzyknęła Ginny.
          Malfoy bez wahania szybko chwycił Clary za rękę i pociągnął ją tak mocno, że dziewczyna stanęła na równe nogi. Zaczął ją ciągnąć w stronę drugiego wejścia do zamku. Szedł szybkim krokiem, że Clary musiała za nim biec aby nadążyć.
  -  Ej! Co robisz?! Przestań!
          Próbowała się mu przeciwstawiać, ale bez skutku. Jej krzyki najwyraźniej go bawiły. Clary była oburzona tym, że Malfoy ją gdzieś ciągnął. Mógłby chociaż jej powiedzieć,  gdzie tak bardzo się  śpieszą.
  -  Malfoy! Mógłbyś przestać!?
          Chłopak nagle stanął i powoli obrócił się w jej stronę.
  -  Mogłabyś przestać?
          Spojrzała na niego zdziwiona. O co mu chodzi?
  -  Malfoy?
          Wpatrywał się w nią i kręcił głową z niedowierzaniem. Nie potrafił zrozumieć jednej rzeczy, to go tak bolało. nie wiedział czemu, ale kiedy ONA mówiła do niego po nazwisku i to jeszcze tak chłodno...
  -  Powiedz mi, mogłabyś....
  -  Mogłabym co?
          Clary naprawdę nie wiedziała o co mu chodzi. W tej chwili się go bała. Miał taki smutny, pusty wyraz twarzy.
          Cofnęła się o krok do tyłu i ponownie powiedziała, ale już mniej pewnie:
  -  Malf....oy...?
          Najwyraźniej rozbawiła go ta sytuacja. Uśmiechnął się do niej.
  -  O ja nie mogę  -  myślała w duchu Clary.  -  To on potrafi się uśmiechać!!! No nie bądź głupia Clary, każdy przecież potrafi, ale nie każdego można zobaczyć jak się uśmiecha. A jednak Malfoy ma w sobie coś dobrego. Ciekawe o co mu chodzi. Nic nie jestem w stanie zrobić, jak tylko się go o to zapytać. Ale nie chce go urazić....  Co ja gadam!  JEGO?!  URAZIĆ ?! Jego by stado słoni nie doprowadziło do jednej łzy, gdyby po nim przeszło, a co dopiero jakieś głupie pytania.
  -  O co ci chodzi? Gdzie my w ogóle idziemy, co?
  -  Zobacz tu.
          Wziął jej rękę i pokazał jej ślady krwi na niej.
  -  Nie chcesz widzieć swojej twarzy.
  -  Nie byłaby taka, gdybyś posłuchał tego co się do ciebie mówi Malfoy!
  -  Możesz tak nie mówić?!
  -  Ale jak?!
  -  No Malfoy! Ja mam też imię wiesz?!
          Tego Clary się nie spodziewała. Nie miała możliwości poznania go bliżej, mówiąc szczerze, to dziewczyna nawet tego nie chciała. Teraz zrozumiała: Malfoy - to jego nazwisko. Wszyscy używają jego nazwiska, czemu nie imienia?
  -  Wszyscy gadają tak oschle - Malfoy. A ja...  ja tak nie chcę.
          Clary przypatrywała się mu uważnie. Czyli jednak się myliła co do niego. Może jednak byłby w stanie uronić chociaż jedną łzę.
  -  Ja przepraszam, wszyscy ci mówili Malfoy, Cedrik ci mówił Malfoy.
          Na jego imię chłopak skrzywił się. Nie lubił go za bardzo. W sumie to nic mu takiego mu nie zrobił nigdy, żeby go znielubić, ale...
  -  Draco jestem  -  powiedział w końcu chłopak.
  -  Miło mi, Clary - odpowiedziała.
          Uśmiechnęła się do niego.
          W tej chwili jednak coś się zmieniło. Jakby Malfoy znów przybrał swoją starą maskę aroganckiego chłopaka. Jego zbolała, smutna twarz przemieniła się znowu w zakłamaną i wredną.
  -  Idziemy!  -  warknął do Clary
          Znowu pociągnął ją za rękę i szybkim krokiem szli po schodach na górne piętro.
          Clary nie mogła w to uwierzyć. Przez chwile Draco był taki miły, że aż go polubiła. W jednej chwili uwierzyła jego oczom, że są smutne. Jego twarzy, że wołanie go po nazwisku jest dla niego bolesne. Jednak czy to wszystko było kłamstwem, czy to wszystko było tylko jego grą aktorską, bo jeśli tak, to artysta z niego doskonały. Clary nie poznała jeszcze nikogo, kto mógłby z takim przekonaniem zagrać smutek.
  -  Gdzie idziemy? Czemu tak szybko?
          Malfoy nie zwolnił kroku ale spojrzał na jej twarz. Widać było zaskoczenie na jej twarzy.
  -  Co ja robię? Chce jej pomóc? No przecież właśnie to robię  -  myśli Draco.  -   Idziemy do Skrzydła Szpitalnego. Tam jej pomogą, znów jej twarz będzie czysta i taka piękna....  CO JA GADAM?!  Nie mogę tak myśleć! Ja jej nie znam, a co jeśli okaże się później, że jest taką samą szlamą co Granger? Ojciec by mnie zabił, a kumple wyśmiali!  FU!! Szlamy! Jak ja ich nienawidzę.... Tak  głupia Granger i jej głupia ruda grupa przyjaciół. No! I jeszcze ten święty Potter! On to już w ogóle jest...
  -  Draco?!
  -  Czego?!
  -  Odpowiesz mi w końcu czy mam się spytać cię o to samo już chyba po raz piąty?!
  -  Ale co ty chcesz?!
          Znów stanęli w miejscu. Draco był zniecierpliwiony, chciał mieć to już wszystko za sobą. Ale uśmiechnął się do niej, ponieważ nie powiedziała już do niego ,,Malfoy".
  -  Pytałam się, gdzie idziemy!?
          Clary miała już tego wszystkiego dość. Chce wrócić na dziedziniec bo...
  -  Lisa i Alice!!!  Pewnie będą mnie szukać!
          Nagle przypomniało się Clary. Draco też miał już tego wszystkiego dość. Chciał o tym wszystkim zapomnieć, chciał żeby to w ogóle nie miało miejsca!
  -  Poczekają...
          Zobaczył minę Clary.
          Clary jest chyba jedną osoba, która jest jeszcze bardziej zniecierpliwiona od Malfoya. Głupiutka Clary. Czemu nie może przestać o niej myśleć? Co jest w niej takiego wyjątkowego?
  -  Idziemy do Skrzydła Szpitalnego  -  oznajmił jej w końcu.
          Clary złączyła swoje ręce jakby chciała się teraz modlić.
  -  Trzeba było tak od razu! I widzisz, nie jest teraz lepiej jak wiem gdzie mnie ciągniesz?
          Spytała się Clary a później uśmiechnęła się do niego niepewnie.
          Draco miał dość jej poczucia humoru. Była dla niego za wesoła. Jej radość życia zaczęła mu się udzielać, a nie chciał tego. To do niego nie pasowało.
  -  Idziemy  -  powiedział do Clary po czym ponownie zaczęli iść.
          Tym razem Draco już nie ciągnął jej za rękę. Zmniejszył też tępo chodzenia, by nie musiała za nim biec.
          Taaaaak. Jej dobry humor za bardzo mu się udziela.




*      *       *      *

          Pani Pomfrey spisała się doskonale, jak zawsze zresztą. Nie było ani śladu po uderzeniu.
  -  Na drugi raz uważaj jak chodzisz moja droga  -  powiedziała kobieta do Clary.
  -  Dobrze.
          Dziewczyna razem z blondynem wyszli ze Skrzydła Szpitalnego. Szli w stronę klasy, gdzie odbywała się teraz ich lekcja.
          Oboje milczeli, Draco najwyraźniej się nad czymś zastanawiał.
  -  Głupia jesteś.
  -  Sam jesteś głupi.
  -  Czemu nie powiedziałaś, że to ja cię uderzyłem? Czemu powiedziałaś, że się przewróciłaś?
  -  A dlaczego ty mnie tu przyprowadziłeś?
          Chłopak zamilkł. Nie wiedział co mam jej odpowiedzieć. Sam nie wiedział, czemu ją tu przyprowadził.
          Zeszli da dół do lochów i stanęli przed drzwiami klasy a były otwarte. Najwyraźniej profesor Slughorn się odrobinę spóźnia, bo jeszcze go nie ma, a lekcja powinna się już dawno zacząć.
          Clary zobaczyła, że w klasie są już Lisa, Alice i chłopcy. Dziewczyny zawzięcie opowiadały im co zaszło na dziedzińcu.
  -  Głupie, pewnie ktoś im powiedział, że poszłaś ze mną i teraz myślą, że cie porwałem albo coś.
          Draco wziął głęboki oddech i zaśmiał się szyderczo.
  -  Pasujecie do siebie.
          Clary popatrzyła się na niego ze zdziwieniem a to jeszcze bardziej go rozbawiło.
  -  Ty, Lisa i święta Alice  - kontynuował.  -  Trzy dziewczyny które są tak naiwne, że aż mnie głowa boli.
  -  Ty parszywy.... !!!!
          Nie dokończyła bo miedzy nimi zjawił się profesor Slughorn.
  -  No witam witam, proszę...  siadajcie  -  powiedział spokojnym głosem staruszek.
          Clary weszła do klasy i nie minęła sekunda a Lisa zaczęła ją obrzucać pytaniami.


  -  Nie nic, w porządku  -  odpowiadała Clary.
          Nadal przypatrywała się wysokiemu blond chłopcu, który usiadł koło swoich kumpli.
          Śmiał się na głos a minę miał jak tego poranka.... złowieszczą.

2 komentarze:

  1. - Draco jestem - poweidział w końcu chłopak.
    - Miło mi, Clary - odpowiedziała

    JAKIE TO SŁODKIE

    Oł jea. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. dzięęęki :** starałam się jak najlepiej to opisać :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każdy komentarz ;**