czwartek, 28 marca 2013

XVIII „Twoja kochająca mama”


Widzę, że bardzo przejmujecie się losem Dracona. 

Cieszę się, że komentujecie moje posty. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak cieszy mnie wasz każdy komentarz i chętnie poczytałabym o wiele więcej waszych opinii <33

Dlatego proszę was  -  komentujcie kochani czytelnicy!!  ;**



           Historia Magii minęła spokojnie, tak samo jak dwie godziny Zaklęć.
           Cedrik był poruszony historią życia Clary, ale to nie zmieniło w żadnym stopniu uczuć do niej. Mógł to przyznać z cała pewnością - kochał Clary.
           Szóstka przyjaciół ruszyła po zajęciach z Zaklęć do Wielkiej Sali na obiad. Clary nie była zbytnio głodna, więc kiedy jej przyjaciele nie zauważyli zmieniła kierunek i poszła do szklarni, gdzie odbywała się ich następna lekcja. Zajęło jej to trochę czasu, bo nie była jeszcze obeznana w zamku i nie wiedziała gdzie się co znajduje. Ale udało się jej trafić, dzięki pomocy kilku Puchonów z czwartego roku.
           Przyszła również porozmawiać z profesor Sprout o lekcjach nieobowiązkowych, których nie zdążyła jeszcze wybrać. Profesor Sprout jako opiekunka domu Puchonów musiała dopisać ją do listy uczniów uczęszczających na daną lekję nadobowiązkową.
           Dzisiejszego poranka przyszła na Wróżbiarstwo razem ze swoimi przyjaciółmi, ale pani profesor zdziwiła się, bo nie było jej na liście.
  -   To jakie byś chciała przedmioty nadobowiązkowe?
           Pokazała dziewczynie listę przedmiotów i kiedy się odbywają. W poprzedniej szkole uczęszczała na lekcje Numerologii bo bardzo ją to interesowało. Zobaczyła, że jednak te lekję odbywają się we wtorki w tym samym czasie kiedy Wróżbiarstwo, więc dziewczyna musiała zrezygnować z tej lekcji na rzecz fascynującej lekcji Numerologii. Lisa namawiała ją tez, by chodziła z nią i chłopakami na lekcje Mugoloznastwa, ale była ta lekcja w tym samym czasie kiedy Starożytne Runy więc Clary się nie zapisała na ten przedmiot. Wybrała jeszcze Opiekę Nad Magicznymi Stworzeniami. Żałowała tylko, że Cedrik na te lekcje nie uczęszcza. Dopisała do swojego planu lekcji te przedmioty, podziękowała pani profesor i ruszyła w stronę Wielkiej Sali.
           Było jeszcze dużo czasu do rozpoczęcia ich kolejnej lekcji więc nie będzie samotnie czekać tu na pozostałych uczniów.
           Gdy dochodziła już na miejsce ktoś gwałtownie złapał ją za ramiona i obrócił w swoją stronę.
  -   Ced! Nie strasz mnie tak! - powiedziała Clary.
           Naprawdę przestraszyła się go, nawet serce zabiło jej szybciej.
  -   Ja cię straszę? Kto znika nagle i nie mówi gdzie idzie?


           Cedrik naprawdę był zły. Clary nie rozumiała dlaczego, przecież nic się nie takiego nie stało.
  -   Ced uspokój się, co ci się dzieje?
  -   Nic - odpowiedział gwałtownie.
           Clary starała się go zrozumieć, ale na próżno. Przeczekała chwilę, może w końcu mu przejdzie.
  -   Chodźmy - powiedziała Clary.
           Chwyciła go delikatnie za rękę i pociągnęła. On jednak nie ruszył się z miejsca.
  -   Gdzie byłaś?
           Spytał się nagle. Clary odwróciła się w jego stronę i spojrzała wprost w jego oczy. Była trochę zirytowana, że on wszystko musi wiedzieć, ale nie chciała go więcej denerwować więc ze spokojem w głosie mu odpowiedziała.
  -   Skoro musisz wiedzieć, to byłam u profesor Sprout o moje przedmioty dodatkowe.
           Cedrik przytaknął, że ją zrozumiał.
  -   Możemy już iść? - spytała ponownie Clary.
  -   Chodźmy - odpowiedział krótko ale głośno i wyraźnie.
           Chwycił Clary, a ta wtuliła się w jego klatkę piersiową. Spojrzała na niego błagalnym wzrokiem.
  -   Nie Clary, jestem zły - powiedział Cedrik, starał się na nią nie patrzeć.
  -   Widzę - powiedziała krótko Clary.
           Mówiła takim smutnym głosem, tak że chłopak nie mógł tego znieść. Uśmiechnął się, ale nadal na nią nie patrzył.
           Clary odetchnęła z ulgą. Tylko zamiast się uśmiechać pocałowała go w policzek.
  -   Jesteś niemożliwa - powiedział, a uśmiech nie schodził mu z twarzy.
  -   No wieeeeem.... chodźmy.
           Przyszli do stołu Puchonów, gdzie przyjaciele właśnie jedli posiłek. Przyjaciółki Clary oczywiście od razu się spytały, gdzie była.
- Myśleliśmy, że Malfoy znów cię porwał - powiedział ze śmiechem Eric.
           Wszyscy się z tego śmiali, oprócz Cedrika. Nawet Clary to rozbawiło.
  -   No już skończcie, bo Ced nie jest zbyt zadowolony - powiedziała w końcu Alice.
  -   Dziękuje - powiedział Cedrik z ulgą w głosie.
           Wszyscy znów zaczęli się śmiać. Clary zwróciła się w stronę Cedrika. Pogłaskała go po policzku i zatrzymała rękę na jego ramieniu, on ją pocałował.
           Clary uśmiechnęła się szczerze do niego, a on odwdzięczył się jej tym samym.
  -   No dobra, wszyscy zjedli - powiedziała Lisa i popatrzyła się na Clary. - Prawie wszyscy...
  -   Ja nie jestem głodna - oznajmiła dziewczyna.
  -   Ale na pewno? - spytał się Eric. - Jesteś dość chuda... oczywiście masz bardzo ładne kształty.. ale nie tak piękne jak Lisa.
           Powiedział chłopak po czym uśmiechnął się do swojej nowej dziewczyny. Liczył na jakieś podziękowania, ale nie tego się doczekał.
           Lisa uderzyła go ręką w głowe.
  -   Auuu..!! A to za co?! - powiedział Eric.
  -   Ty już przestań tutaj bajerować! I idziemy - powiedziała do niego.
  -   Ale kochana, jak....
  -   No idziemy! - mówiła stanowczo Lisa.
           Wzięła go za rękę i pociągnęła. Eric nie miał wyboru. Wstał od stołu i szedł ciągnięty przez dziewczynę.
           Alice i David również wstali od stołu i ruszyli za parą, która wyszła z sali dość w komiczny sposób.
           Clary nie mogła opanować swojego śmiechu. To było cudowne. Znów poczuła się świetnie. Jej przyjaciele wiedzieli co zrobić, żeby atmosfera była przyjemna. Clary znów śmiała się szczerze jak tego dnia, gdy poszła na wycieczkę z Cedrikiem.
           Po chwili i oni ruszyli w stronę szklarni.
           Ta lekcja naprawdę była męcząca. Clary miała już dość, a jeszcze czekała ją lekcja Opieki Nad Magicznymi stworzeniami dzisiaj.
- Idziemy gdzieś teraz razem? - spytał się Cedrik. - Oni wszyscy idą na Opiekę Nad Magicznymi Stworzeniami... nawet ten paskudny szczur Draco. On tam chodzi pewnie tylko po to by się pośmiać z tego biednego Hagrida. Bezczelny śmieć.
- Ced przestań - powiedziała dziewczyna. - Tak się składa, że zapisałam się na te zajęcia, szkoda mi tylko, że ty ze mną nie będziesz chodził.
           Ced popatrzył się na nią ze smutkiem.
  -   Ale Clary, myślałem, że pójdziemy gdzieś teraz razem. Musisz chodzić na te zajęcia?
  -   Ced, ja chcę te zajęcia. Tak samo jak zajęcia z Numerologii. Więc nie będę chodzić też z wami na Wróżbiarstwo.
  -   Claryy.... no wiesz....
           Chłopak był zawiedziony, ale bardziej zmartwił się tym, że na Numerologię chodzi Draco... a z ich grupki przyjaciół, nikt nie chodzi. Clary będzie sama musiała mu sprostać.
  -   Wiesz, że na Numerologię żadne z nas nie chodzi.... i tam chodzi Draco.
           Clary w tym momencie zwróciła głowę w stronę wysokiego blond chłopaka, który był w  towarzystwie innych Ślizgonów.
  -   No wiem. Przeżyje.
           Przypatrywała się mu. Chociaż jego tak zwani ”przyjaciele” rechotali z czegoś, to Draco nadal miał kamienną twarz. Nie uśmiechał się i nie udzielał się w rozmowie.
           Clary zastanawiała się czy tak jest z nim zawsze. Mimo jego chłodnej, nieprzyjemnej aury, był bardzo pociągający. Clary miała ochotę z nim rozmawiać, mimo tego, że niedawno znowu ją obraził... Przypomniała się jej sytuacja znad jeziora. On był wtedy tak blisko niej, był zupełnie inny niż teraz. Clary miała nadzieję, że wtedy poznała jego prawdziwą osobowość. Miała nadzieję, że był przy niej prawdziwy, był naprawdę sobą.
  -   Clary, a spotkamy się po twojej ostatniej lekcji?
           Wybudził ją tym z rozmyśleń. Przestała przyglądać się blondynowi i spojrzała na niego.
  -   Jasne - odpowiedziała, po czym lekko się uśmiechnęła.
  -   To super!
           Powiedział z radością po czym ucałował ją w czoło.
           Lekcja Zielarstwa się skończyła, więc grupka przyjaciół poszła na błonia zamku, oczywiście bez Cedrika. On postanowił pójść do Biblioteki, ponieważ jutro jest Obrona Przed Czarną Magią i potrzebuje wypracowanie na temat: „Czym różni się klątwa od zaklęcia?”
           Po drodze piątka przyjaciół rozmawiała o nadchodzącej lekcji.
  -   Profesor Hagrid jest bardzo zabawny! - powiedziała Lisa.
  -   To prawda - przyznała jej Alice. - Mówi ciekawe rzeczy i widać, że jest to jego pasja.
  -   Taaaa.... na dodatek mówi tak bardzo dziwnie - dodał z ironią Eric
           Lisa spojrzała na niego karcącym wzrokiem.
  -   Nooo.. tak samo jak ty! - powiedziała ze śmiechem.
  -   Osz ty! - krzyknął do niej Eric.
  -   To ci się dostanie - powiedziała Clary do przyjaciółki.
           Zanim ktokolwiek zdążyłby się zorientować, Lisa biegła już w dół łąki w stronę małej chatki. Eric biegł za nią i krzyczał różne rzeczy: „Tylko tu podejdź!”, „Nie uciekniesz, dogonię cię”, „I tak ci się dostanie!”
           Pozostali śmiali się do łez.
           Hagrid przywitał uczniów z ogromną radością, jak na każdej lekcji. Clary przyglądała mu się uważnie. Był... nie chciałaby go urazić, ale.. był duży. O wiele za duży na człowieka.
           Lekcja Clary się podobała, cieszyła się, że odbywa się na świeżym powietrzu. Każdemu się to przydaje, chociaż słyszała kilku Ślizgonów, którzy narzekali, że woleliby siedzieć na tej lekcji w klasie.
           Co chwile spoglądała na Dracona, który jakby odżył od ostatniej lekcji. Cały czas się z czegoś śmiał razem ze swoimi kumplami. Clary przypomniała sobie, co mówił jej Cedrik.
           „On tam chodzi pewnie tylko po to by się pośmiać z tego biednego Hagrida. Bezczelny śmieć.”
           Clary również to podejrzewała. To było aż nie do wytrzymania. Cały czas miał taki swój szyderczy uśmieszek na twarzy. Nie podobało jej się to.
           Przy niej zachowywał się normalnie... był nawet miły.
           Przy swoich kumplach zachowywał się okropnie.... może to oni tak na niego wpływali? To przez nich każdego dnia musi grać kogoś innego.
           Clary przypomniała sobie nagle o jednej rzeczy. Trafiło ją ją to jak strzała. Tego ranka wstała z myślą, że coś wspaniałego się jej śniło ale nie wiedziała co. Teraz przypomniała sobie nagle swój sen....
           Piękny sen...
  -  Lisa...
           Dziewczyna spojrzała na przyjaciółkę.
  -  Przypomnij mi później, żebym wam w pokoju opowiedziała o łące... i kwiatach.
           Przyjaciółkę zdziwiła ta prośba, ale przytaknęła.





 *      *       *      *

           Clary razem z Cedrikiem poszła nad jezioro. Ale było to inne miejsce, niże te do którego przychodziła razem z Draco.
           Usiedli na pomoście i zaczęli rozmawiać o wszystkim co było możliwe.
           Dowidzieli się o sobie tyle nowych rzeczy.
  -   Spójrz ! - krzyknęła Clary.
.           Zerwała się z miejsca i wskazała ręką na sowę która leciała zaraz nad nimi. Była bardzo piękna. Nie była zbyt duża, ale jej brązowozłociste piórka dodawały jej uroku.
  -   Pewnie sowa z jakimś listem do kogoś - powiedział obojętnym tonem Cedrik.
           On tego nie zrozumie, myślała Clary. Ona jest przepiękna, ciekawe do koga należy. Ten ktoś musi naprawdę kochać sowy.
           Sówka przeleciała nad nimi i poleciała w stronę zamku. Leciała nad długą łąką, przeleciała nad mostem aż doleciała do zamku. Szukała... szukała...
           Doleciał na Dziedziniec z Transmutacji a tam na jednej z ławek siedział blondyn. Zobaczył sówkę.
  -   Jesteś - powiedział. - Jednak matka mi odpisała.
           Wziął od niej liścik.

Mój Kochany Draco
Co się tyczy pierwszej części twojego listu... (Żałuję jednak, że nie napisałeś nic więcej.) Tęsknie za Tobą... a bez Ciebie i ojca w domu jest mi bardzo ciężko. Czekam każdego dnia za dniem, kiedy wrócisz do domu i będę mogła Cię uściskać.
Wiem, że Ci ciężko, ale postaraj się zrobić co Ci mówiłam.
Draco... z tego co napisałeś... myślę, że nadszedł już dla Ciebie ten czas. Już nie jesteś małym chłopcem. Dorosłeś, a ja nawet nie wiem kiedy to nastało. Rośniesz za szybko i boję się, że mogę Cię stracić w końcu. Draco...
Zakochałeś się. Tak właśnie myślę. Wiem, że może trudno ci to będzie pojąć, ale spróbuj zrozumieć... Człowiek jest zdolny do uczuć, nie tylko tych złych jak nienawiść czy złość. Człowiek żyje po to żeby kochać. Wiem, że po ojcu mogłeś tego nie wywnioskować. Ale uwierz mi Draco. Kiedyś było inaczej. Kiedyś całym sercem kochałam twego ojca jak kocham Ciebie. Teraz całym sercem wierze, że on kiedyś wróci, że znów będzie jak dawniej. Proszę Cię... nie pozwól sobie iść w ślady ojca. Bądź sobą... Pozwól sobie na uczucia.
Twoja kochająca mama.

           A jednak to prawda, myśli Draco. Czyli jestem... zakochany? To niemożliwe, chociaż nawet powiedziała mi to matka. Ale przynajmniej moje podejrzenia się sprawdziły. Ojciec kochał matkę, a ona jego.... tylko teraz wszystko zniszczył.... Ale moja matka nadal wierzy w jego zmianę, nadal na niego czeka i go kocha.
           Schował list do kieszeni i poszedł do pokoju wspólnego Slytherinu. Miał nadzieje, że nikogo tam nie zastanie. Nie miał ochoty z nikim rozmawiać.

2 komentarze:

  1. oooooooooooooooo jak słodko draco zakochanyyy <3 <3
    sandruśśś <3 <3 <3 pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każdy komentarz ;**