Nie jestem pewna czy nadal czytacie moje opowiadanie,
na pewno jest wiele lepszych bogów :)
Dlatego mam nadzieje, że skomentujecie kolejne
rozdziały bym wiedziała co myślicie ;**
- Draco... Draco?
Clary siedziała na
schodach przed wejściem do Wielkiej Sali. Czekała na niego, ale się
nie zjawił. Minęła już godzina dziewiąta.... jego nadal nie
było. Gdzie on się podział? Czemu nie przyszedł?
Może był to jednak
tylko sen, myśli Clary. Jeżeli my nigdy nie rozmawialiśmy...? Ale
ja go.. ja go kocham! Myślę, że on mnie również... tak
myślałam... do teraz..
Clary siedziała
samotnie na schodach. Nie miała ochoty wracać do pokoju wspólnego.
Tam mógł być Cedrik. Nie mogłby mu teraz spojrzeć w oczy. Jego
wyraz twarzy mówiłby „a nie mówiłem?”
Na szczęście Lisa i
Alice dopiero teraz wracały z kolacji. Zobaczyły swoją
przyjaciółkę i od razu do niej podeszły.
- Clary, oh Clary. Co się stało? - spytała się
Alice.
- Nic - odpowiedziała dziewczyna. Nie była w
dobrym nastroju.
- No przecież widzę, że coś się stało -
wtrąciła się Lisa.
- Nie siedź tak i chodź.
Przyjaciółki nie
dały siedzieć Clary tutaj w samotności. Zaprowadziły ją do
pokoju wspólnego. Jak na taką porę dnia, pokój powinien być
wypełniony uczniami, ale jakoś nikogo nie było oprócz Cedrika,
Erica i Davida.
- Dziewczyny, gdzie byłyście? - spytał z radością
Eric.
- A tu i tam - odpowiedziała Lisa.
- Taa! Taa! Ale gdzie dokładnie to już nie powiesz?
- Jak ty mnie dobrze znasz.
Lisa uśmiechnęła
się do niego szerokim uśmiechem.
Clary była nieobecna
duchem. Wpatrywała się w Cedrika, a on w nią. Dokładnie się
rozumieli bez słów. Chłopak naprawdę zdążył ją dobrze poznać.
Byli tacy podobni do ciebie z charakterów. Byli najlepszymi
przyjaciółmi.
Eric i Lisa jak zwykle
się sprzeczali, ale to było już normalne. Alice jednak żaden
maleńki szczególik nie umknął. Widziała, że Clary zostałaby
najchętniej sama. Nie ma ochoty na rozmowę i nie można jej do tego
zmuszać.
- Przejdźmy się - powiedziała do Davida.
Chwyciła go za rękę
i pociągnęła za sobą. Później podeszła do Lisy.
- Ty też idziesz - powiedziała krótko.
Ją również chwyciła
za rękę i pociągnęła w stronę wyjścia z pokoju wspólnego.
Eric spojrzał na
Cedrika. Był bardzo zdumiony zachowaniem przyjaciółki. Później
spojrzał na Clary, ale w końcu zrozumiał.
- Ja też przecież idę ! - krzyknął za Alice.
Ced i Clary znów
zostali sami. Dziewczyna wpatrywała się w podłogę. Nie wiedziała
co powiedzieć. Naglę przeszła przez nią fala zmęczenia i
poczuła, że nuży ją sen. Chwiała się lekko z jednej strony...
na drugą.
Chłopak siedział na
największej sofie.
- Chodź tu, Clary - wyciągnął do niej rękę.
Dziewczyna spojrzała
na niego. Lekko wyciągnęła w jego stronę rękę i dotknęła nią
jego dłoni. Poczuła ciepło. Przyjemne ciepło, które biło z jego
ciała. Ona sama ręce miała jak z lodu. Dość długi czas
przesiedziała sama na korytarzu przed wielką salą.
Chwyciła jego rękę
i usiadła obok niego. Oparła się o niego, a on objął ją drugą
ręką. Podciągnęła kolana pod brodę. Poczuła się od razu
lepiej... kiedy on był przy niej.
- Cedrik on... on nie przyszedł - powiedziała ze
smutkiem. - Czekałam na niego, a on się nie zjawił.
Cedrik przytulił ją
do siebie jeszcze mocniej. Ucałował ją w czoło.
Clary rozluźniła się
trochę, dlatego wtuliła się w jego pierś i zamknęła oczy.
Przedtem nawet nie zauważyła, jak bardzo była zmęczona, teraz się
jednak o tym przekonała. Cedrik też to zauważył. Gładził ją
rękom po głowie, aż dziewczyna zasnęła.
Nie chciał jej
budzić, tak uroczo była w niego wtulona. Cały jego smutek i złość
w pewnej chwili zniknęły. Jego miłość do niej była większa od
wszelkiej zazdrości i złości. Teraz to widział. Zrozumiał też,
że nie chce by odeszła. Nie chce jej stracić więc się nie podda.
Nikomu jej nie odda. Za bardzo ją kocha.
Przyglądał się
ogniu w kominku, a jego powieki również stawały się coraz
cięższe. Aż w pewnym momencie zasnął.
Kiedy wrócili ich
przyjaciele, to było gdzieś po godzinie jedenastej, zastali ich
obojga śpiących. Cedrik trochę osunął się niżej, a Clary miała
ułożoną głowę na jego kolanach. Przyjaciele chcieli przypomnieć
Clary i Cedrikowi, że dziś jeszcze mają lekcję Astronomii o
północy, ale zmienili zdanie. Zostawili ich tak, jak ich zastali.
Nie mieli serca ich budzić. Poszli na lekcje bez nich.
- Idźcie prędzej - powiedziała Alice do
przyjaciół.
Nie wiedzieli czemu,
ale pokiwali jej głową na znak, że się zgadzają. Szli
korytarzem, ale Alice w pewnej chwili stanęła. Lisa, Eric i David
sami ruszyli w stronę wieży astronomicznej.
- Ty nie - powiedziała do Davida i zatrzymała go
ręką.
Uśmiechnęła się do
niego, a on odwzajemnił jej tym samym. Zostali sami. On zbliżył
się do niej i ujął jej dłonie w obie ręce. Patrzyli sobie w
oczy.
- Chcesz porozmawiać?
- Nie ja tylko...
Nie wiedziała co
odpowiedzieć. Ona chciała tylko spędzić czas sam na sam z jej
chłopakiem. Zresztą za niedługo miną dwa lata odkąd są razem.
To dość długi okres jak na ludzi w tym wieku. Ale ani Alice, ani
David nie widzieli potrzeby by cokolwiek zmieniać. Wszystko było
idealnie. Znają się od młodości, więc wiedzą o sobie wszystko.
Nikt tak dobrze nie dogaduje się jak oni. Lecz oboje czuli, że ich
związek jest już w zaawansowanym stanie więc w końcu nadejdzie
pora na poważniejszy krok.
- Ja wiem....
Uśmiechnął się do
niej i czule pocałował w usta.
- Kocham cię - powiedziała i przytuliła się do
niego.
Nic
nie odpowiedział tylko mocno przytulił ją do siebie. Widać było,
że się czymś martwi, tylko czym? Czemu była smutna? Może to
przez jakieś złe wspomnienie?
- Kochana... słodka... najdroższa... Powiedz mi
co się dzieje, bo nie wytrzymam.
Alice spojrzała na
niego swoimi pięknymi oczami.
Ona nadal jest sobą.
Widać to w jej oczach. Tylko najwyraźniej coś ją martwi i to
bardzo.
- Co się z nami stanie...? Co będzie dalej?
Chłopak nie zrozumiał
jej pytań. O co jej chodzi? Przecież są szczęśliwą parą, czy
coś jej grozi? Grozi im rozstanie? Nie chciał tego, to była rzecz,
której najbardziej się obawiał. Co jeśli przestanie go kiedyś
kochać.
- Słońce jeśli już nie czujesz tego co kiedyś...
- słowa nie chciały mu przejść przez gardło. - To mi to możesz
powiedzieć.
Alice rzuciła mu się
na szyje.
- Nie! Nie o to mi chodziło! Kocham cię bardzo
mocno, jeszcze bardziej niż kiedyś bo teraz widzę w jakiej
sytuacji jest Clary.
David nie chciał się
wtrącać w sprawy przyjaciółek więc o to nie zapytał. Był
ciekawy czegoś innego.
- Co się stanie z naszym związkiem po ukończeniu
szkoły? To miałaś na myśli.
Usłyszał tylko ciche
„tak” przy swoim uchu.
Wyjaśniło się. Sam
o tym dużo myślał, ale już prawie w stu procentach był pewny
swojej decyzji. Nigdy jej nie opuści. Będą na zawsze razem.
- Kocham cię - powiedział do niej.
Alice ucałowała go w
szyję, a później w policzek, a na końcu w usta. To był szczery i
czuły pocałunek. Nie był wymuszony, czy bezinteresowny. Był tylko
odwzorowaniem jej uczuć do niego.
- Zastanawiałam się też... - zaczęła niepewnie
Alice. - Co będzie z naszym związkiem teraz... Czy może....
Nie wiedziała jak to
określić, żeby go nie spłoszyć. To był trudny temat, ale bardzo
ważny. Bardzo ważny dla niej, ponieważ była bardzo ciekawa jego
zdania na ten temat. Nigdy tak na poważnie o tym nie rozmawiali.
Może tylko w żartach zapoczątkowanych przez Erica....
Ale Eric zawsze miał
wiele do powiedzenia i to w większości były rzeczy w ogóle
nieistotne, nieważne. Wszystko starał się obrócić w żart....
wszystko brał od pozytywnej strony. Rzadko bywał poważny,
zwłaszcza w niekomfortowych tematach i sytuacjach. Tym wyróżniał
się z tłumu. Przez to był wyjątkowy i niepowtarzalny. Właśnie
tym imponował Lisie, za to go ceniła i podziwiała.
David się uśmiechnął.
Ale dziewczyna nie była pewna czy ją dobrze zrozumiał.
- Chciałam przez to powiedzieć, czy rozwój naszego
związku zatrzymał się na tym etapie, czy może... - powiedziała
dziewczyna bardzo szybko, speszyła się, dlatego też nie patrzyła
mu w oczy.
Chłopak ponownie się
uśmiechnął. Odgarnął jej włosy z twarzy, ujął za podbródek i
przysunął lekko jej twarz w jego stronę. Pocałował ją
delikatnie, przy czym ona zamknęła oczy.
- Miej zamknięte oczy - powiedział do niej szeptem
zbliżając się do jej twarzy.
Nadal trzymał ją w
objęciach, ale teraz stanął za nią. Przytulił ją do siebie.
- Co...?
Dziewczyna chciała
się zapytać co robi, ale on ją delikatnie uciszył. Uśmiechnęła
się.
- Miej zamknięte oczy.... Ufasz mi prawda.
- Całkowicie...
Mnóstwo myśli
kłębiło się jej teraz w głowie. Przypomniała sobie, że mieli
iść na lekcje, ale nic nie powiedziała.
Chłopak trzymał ją
cały czas w tali. Obydwoje oddychali w tak samo. Nikogo tu nie było
oprócz nich. Serca biły w tym samym rytmie.
Odgarnął jej włosy
na jeden bok. Pocałował ją w czoło. Później swój pocałunek
złożył na jej policzku....
Na szyi...
Na ramieniu...
- Nie idźmy na lekcje - powiedział cicho.
W innym przypadku by
się na to nie zgodziła. Ale czuła w głębi serca, że David
doskonale zrozumiał co miała wcześniej na myśli. Doskonale
wiedział co chciała powiedzieć. Czuł to samo co ona.
Clary zrobiła się jakąś małą dziewczynką, która jak jeden ją zostawi, od razu biegnie do drugiego. Jest teraz taka sztuczna i zachowuje się trochę nie ludzko. Szczerze, mam wrażenie jakbym czytała Zmierzch.
OdpowiedzUsuńCo do Lisy i Erica jestem ciekawa jak rozwiniesz ich wątek.
Czekam na następny rozdział i mam nadzieję, że coś zmienisz.
Pozdrawiam ciepło ~ Draconka.
O! Zapomniałabym świetnie, że dodałaś piosnki Birdy i Ron Pope. Są świetne! Za to masz wielki plus! :)
Usuń~Draconka
naprawdę ci dziękuje :)
Usuńdzięki twoim komentarzom staram poprawiać wszystko co jest niepoprawne.
"Czuł to samo co ona" - w ostatniej linijce. o co tu chodzi? Bo mi się cały czas wydaje że Alice mówi że chce seks z Davidem xd Co nie?
OdpowiedzUsuńhahaha xd wyjaśnienie pojawi się niedługo :)
Usuń