czwartek, 4 kwietnia 2013

XXII ,,Spotkanie"



Mam nadzieję, że rozdział się spodoba. 

Komentujcie kochani czytelnicy, to dla mnie bardzo ważne <33



           Nadszedł wieczór i dochodziła już prawie godzina ósma. Draco wyszykował się na spotkanie. Nie wiedział czemu, ale po tej rozmowie z Clary zrobiło mu się lżej na sercu. Nie musi już przed nią ukrywać tej strasznej tajemnicy.
           Draco wyszedł z pokoju wspólnego Ślizgonów. Zmierzał w kierunku wielkiej sali. Bał się, że Clary już może tam być. To byłoby bardzo niegrzeczne z jego strony, bo to on zaproponował spotkanie i to on powinien na nią czekać.
           Szedł korytarzem dość szybkim tempem. Był pogrążony w myślach, ale ktoś go jednak z nich wybudził.
  -   Draco - usłyszał za sobą męski głos.
           Chłopak odwrócił się i zobaczył, że w jego stronę zmierza profesor Snape. Miał założoną długą czarną szatę... dokładnie jakby się gdzieś wybierał.
  -   Profesor - odpowiedział chłopak.
  -  Gdzie to tak się.... wybierasz - spytał się Snape z ciekawością w głosie.
           Jak zawsze mówił dość doniosłym głosem i bardzo opanowanym.
  -  Ja tylko...
-  Nie ważne - bąknął Snape. - Idziesz ze MNĄ.
           Oświadczył chłopakowi profesor. Powiedział to bardzo głośno i wyraźnie z naciskiem na ostatnie słowo.
- Ja teraz nie mogę...
           Snape spojrzał na niego karcącym wzrokiem. Uśmiechnął się nieprzyjaźnie.
  -   Profesorze - dokończył chłopak.
  -   Tak... już... lepiej - mówił z przerwami. - Ale nie za bardzo mnie to interesuje Draco. Idziemy - warknął ponownie Snape.
           Chłopak nie chciał się jednak poddać. Szedł się spotkać się z Clary i nic nie mogło mu przeszkodzić.
  -  Ale ja teraz nie mogę, profesorze - naciskał Draco.
           Snape stracił cierpliwość. Chwycił chłopaka za marynarkę i przyciągnął go bliżej. Jego wzrok przenikał blondyna całego.
  -   Nie obchodzi mnie co chcesz teraz robić Malfoy... Mówię teraz do ciebie nie jako twój nauczyciel, ale jako posłaniec...
           Chłopak patrzył się na niego z przerażeniem. Nic z tego nie rozumiał. Co to ma oznaczać? Gdzie chce go zabrać Snape?
  -   … nie mamy zbyt wiele czasu więc lepiej się pośpieszmy... - warknął Snape i pociągnął za sobą Dracona.

           Szli w stronę drugiego wyjścia z Hogwartu. Tylnego wyjścia, którym mało uczniów wychodziło z zamku.
  -   ….Musimy wyjść z zamku niepostrzeżeni, rozumiesz?! Niepostrzeżeni!
           Snape mówił do niego ostrym tonem. Nauczyciel był opanowany, ale widać było, że bardzo mu się śpieszy.
  -   Gdzie my idziemy !? - Draco musiał wiedzieć. - Co się dzieje?!
  -   Wyjaśnię ci.... na miejscu - powiedział ze spokojem Snape.
           Nadal ciągnął za sobą chłopaka. Draco miał tego dość. Zaczął się szarpać aż uwolnił się z jego uchwytu.
  -   Ja chce wiedzieć! - powiedział stanowczo.
           Oboje stanęli w miejscu.
  -   Dokąd idziemy? Kto cie przysłał?
  -   Idziemy do twojego domu, Draco.
  -   Ale po co?!
           Snape widział, że nie ma wyboru. Draco zbytnio nalegał na wyjaśnienia. Nie było czasu na kłótnie. Musiał mu wyjawić prawdę.
           Draco był bardzo podenerwowany. O co chodziło temu Snape'owi?
           Oh Clary, myśli Draco. Wybacz mi, że nie przyjdę... Proszę cię.... poczekaj na mnie... Nie wiem kiedy wrócę... Nawet nie wiem gdzie on mnie zabiera. Proszę nie złość się.
  -   No po co?! - mówił Draco już prawie krzycząc. - A co na Dumbledore ?! Przecież nie możemy sobie od tak gdzieś pójść!!
  -   Słuchaj co do ciebie mówię! Draco - Snape miał już dość tego chłopaka. Za dużo zadawał pytań. - Powiedziałem mu, że twoja matka jest poważnie chora i chce cie zobaczyć.
  -   Co jest z moją matką ?!
  -   NIC !!!
  -   To czemu...?
           Chłopak już nic z tego nie rozumiał.
  -   Powiedziałem, że pojadę z tobą. I przyprowadzę cię z powrotem.
           Draco prychnął. To już było śmieszne.
  -   On to kupił?
  -   Tak Draco - powiedział Snape. - Pospiesz się, nie mamy czasu!
           Draco ponownie chciał się spytać dokąd idą, ale zrezygnował. Widział chłód w zachowaniu Snape'a.... On zawsze taki był, ale teraz trochę go to niepokoiło.
  -   Gdzie mnie ciągniesz?! Dokąd idziemy?! - jednak blondyn nie dał za wygraną.
           Zachowanie jego nauczyciela zaczęło go poważnie niepokoić. Czemu akurat dzisiaj wracają na dwór Malfoyów? Czemu tak późno? I po co?
           Snape chyba już nie miał wyboru. Spojrzał na Dracona spokojnym wzrokiem i jeszcze bardziej spokojnym tonem powiedział:
  -   Draco, Czarny Pan chce się z tobą widzieć.
           Serce stanęło Draconowi...
           Był przestraszony. Co to ma znaczyć? Czarny Pan...
           Czarny Pan chce się z nim widzieć.... On chce z nim porozmawiać... On czegoś od niego chce...
           Draco nie wiedział co myśleć. Był przerażony.
  -   Prędzej! - mówił ostrym tonem Snape.
           Pociągnął chłopaka za sobą. Szli ścieżką między drzewami do tylnej bramy terenów zamku. Z Hogwartu każdy mógł wyjść... ale wejść się już nie dało bez zgody dyrektora. To magia strzegła terenów zamku.
           Wyszli przez ogromną bramę. Snape spojrzał na chłopaka. Nie wyglądał za dobrze. Był blady ze strachu. Ale on nie był z tych osób, które pocieszają ludzi. Zresztą nie wiedział co by mu powiedzieć.
           To nic takiego Draco, Czarny Pan tylko chce ci pogrozić twoją śmiercią jak nie będziesz mu posłuszny.....? To nie byłoby zbyt pocieszające.
           Nie mogli dłużej czekać. Snape mocno chwycił chłopaka za ramię i obaj się teleportowali.
           Po chwili ukazał się im przed oczami dwór Malfoyów. Stali zaraz przy bramie.
           Draco mimo że wrócił do domu nie cieszył się w ogóle. Wręcz przeciwnie. Najchętniej to by stamtąd jak najszybciej uciekł. Strach paraliżował całe jego ciało. Nie potrafił myśleć racjonalnie. Robiło mu się coraz bardziej słabo. Czół, że traci panowanie nad swoim ciałem. Mnóstwo myśli kłębiło się w jego głowie.
           Czy ON już tu jest? Co może od niego chcieć Czarny Pan?
  -   Draco pośpiesz się - poganiał go mężczyzna.
           Przeszli przez bramę i szybkim krokiem szli do drzwi. Nim jednak Snape zdążył je otworzyć uprzedziła go pani Malfoy. Kobieta podbiegła do syna i mocno go objęła. Widać było, że i ona umiera ze strachu. Boi się o własne dziecko... bo same przebywanie blisko Czarnego Pana było niebezpieczne.
  -   Oh Draco... Draco....
           Kobieta już prawie płakała.
  -   Narcyzo... wejdź do środka - powiedział Snape.
           Cała trójka przeszła do salonu. Tam dość radosnym głosem przywitała ich Bellatrix.
  -   Oh Severusie! Draco!
           Kobieta zaśmiała się głośno. Była w bardzo dobrym humorze. Pewnie dlatego, że jej Pan za chwilę miał się tu zjawić.
  -   Bella - przywitał się obojętnym tonem mężczyzna. - Jeszcze go nie ma?
           Snape był zdziwiony. Chyba niepotrzebnie pośpieszał chłopaka. Denerwował go tym niepotrzebnie, a bez tego był już na skraju wytrzymałości.
  -   Ha!! - krzyknęła Bella. - Gdyby się zjawił przed wami, to nie było by wesoło.
           Ponownie zaśmiała się głośno. Jej dobry nastrój nie wpływał dobrze na Dracona. Kobieta nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Jak rozładować tą radość? Zaczęła niepotrzebnie chodzić tam i z powrotem, a później zaczęła dziwnie podskakiwać. Dziwili się jej wszyscy, bo żadne z nich nie widziało w tym nic wesołego.
  -   A wiesz, że Czarny Pan nie lubi czekać, Severusie - dodała po czym znów się roześmiała.
  -   A czy dokładnie wiadomo... czego Czarny Pan... chce od chłopaka? - spytał się niepewnie.
  -   Czarny Pan... dobrze wie! Co ma robić! - odkrzyknęła kobieta.
           Draco i jego matka stali w milczeniu. Oboje byli wystarczająco przerażeni, żeby wypytywać o jakiekolwiek szczegóły.
  -   W to nie wątpię - powiedział chłodno Snape, po czym dodał wyraźnie to akcentując - Bellatrix.
  -   Severusie - powiedziała uśmiechając się złowieszczo. - Mam nadzieję.
           Ponownie się zaśmiała ale głośniej, więc Dracona przeszły dreszcze. Spojrzał na matkę. Chciał znaleźć w niej chociaż cień nadziei... skrawek pocieszenia. Ale pani Malfoy za bardzo była zdenerwowana.
  -   Severusie - powiedziała cicho Narcyza. - Proszę cię, pomóż nam... zrób coś... może jeśli uda ci się porozmawiać z Czarnym Panem to wtedy....
  -   Narcyzo - wtrąciła się Bella. - Wiesz, że to niemożliwe. Czarny Pan nie zmieni swej decyzji.
  -   Ale czemu Draco? On jest za młody?! To jeszcze dziecko.
           Kobieta spojrzała na Draco.
  -   Nie jest już taki młody...
           Draco przyglądał się Belli z lekko otwartymi ustami. Kobieta widziała jego zdezorientowanie. Uśmiechnęła się lekko.
           Podeszła do chłopaka i powoli zaczęła chodzić dookoła niego. Draco stał bez ruchu.
           Zdał sobie sprawę, że Czarnego Pana nie obchodzi ile osoba, której powierzy zadanie ma lat. Nie obchodzi go, czy to będzie kobieta, czy mężczyzna. Mała dziewczynka, czy może chłopak. Tu chodzi o konkretną osobę... tu chodzi o Draco. Pan ma sprawę do niego, czyli tylko on będzie w stanie ją rozwiązać. Tylko o co chodzi? Co będzie musiał zrobić? Jak daleko będzie musiał się posunąć...? Czy cokolwiek straci...? A co jeśli nie będzie w stanie pomóc Czarnemu Panu? Co się stanie...? Wie, że jego ojciec zawiódł Pana i trafił do Azkabanu.... Czy z Draconem będzie tak samo...?
           Bella okrążała chłopaka. Narcyza i Severus tylko przyglądali się im w ciszy. Kobieta był ciekawa, czy chłopak będzie w stanie coś powiedzieć. Czy może strach zawładnął nim całkowicie?
  -   A co jeśli... bym się nie zgodził? - zapytał Draco niepewnie.
           Bellatrix zaśmiała się cichym, złowieszczym śmiechem. Zabawne było to, że właśnie o to się chłopak zapytał. Ona doskonale wiedziała jak ma na to odpowiedzieć. Może jeszcze nie znała planów Czarnego Pana co do Dracona, ale dobrze wiedziała co by Pan zrobił, gdyby ktokolwiek mu kiedyś czegoś odmówił. Czarny Pan może wszystko... i wie wszystko.
  -   Jesteś pewny... że chcesz znać odpowiedź? - spytała się go szeptem.
           Chłopakowi serce zaczęło bić szybciej. Strasznie się denerwował. Już niczego nie był pewny. Strach towarzyszył mu teraz już przez cały czas, więc Draco starał się by nie zapanował nad nim całkowicie. Nie chciał podejmować decyzji pod wpływem strachu. Nie chciał by to strach rządził nim całym.
           Nic jej nie odpowiedział, a więc ona uznała to za odpowiedź: „tak”. Stanęła przy jego boku.
  -   Draco - powiedziała do niego szeptem. - Czarny Pan wie wszystko. Czarny Pan nigdy się nie myli. Czarny Pan może wszystko.
           Blondyn spojrzał na matkę. Ona również przysłuchiwała się siostrze, a w jej oczach nadal widział strach. Później spojrzał na Snape'a, ale jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć.
  -   Jak wiesz Czarny Pan nie lubi, gdy się mu odmawia. Wszyscy, którzy tego spróbowali już... - uśmiechnęła się złowieszczo. - Już są martwi.
           Mimo tego, że Draco się tego domyślał, serce i tak zamarło mu całkowicie. Słuchał dalej, co ma mu do powiedzenia.
  -   Ale Czarny Pan jest wystarczająco łaskawy, by dawać drugą szansę... jak twojemu ojcu.
           Wszyscy błyskawicznie spojrzeli na Belle ze zdziwieniem.
  -   Jak to? - spytała się pani Malfoy.
  -   No tak właśnie moja droga siostrzyczko - powiedział z uśmiechem czarnowłosa kobieta.
  -   Lucjusz? Czarny Pan mu przebaczy?
           Mówiła z nadzieją w głosie. Draco był tak zszokowany, że nie mógł nic powiedzieć.
  -   Właśnie Bella - wtrącił się Snape. - Wytłumacz nam... Co powiedział ci Czarny Pan.
  -   Oj biedny Severus cały czas siedzi w głupim zamku i nic nie wie? A może Czarny Pan nie chciał ci nic powiedzieć?
           Mężczyzna piorunował ją wzrokiem. Nie ma prawa niczego takiego mówić.
  -   Oh Bella powiedz mi.... gdzie on jest?
           Głos pani Malfoy już prawie się załamywał. Musi wiedzieć. Czy on... może wróci do domu?
  -   Nie martw się Narcyzo. Przybędzie tu już niebawem. Razem z Czarnym Panem.
           Zakryła usta dłonią. Nie mogła w to uwierzyć. Jej mąż wróci do domu. Już nie będzie tkwił w Azkabanie. On... wróci do niej.
  -   A czy wiesz, czego Czarny Pan oczekuje od Dracona? - spytała się z nadzieją w głosie.
           Kobieta pokręciła głową.
  -   Tego nikt nie wie Narcyzo, ale coś tam jednak wiem.
           Pokazała w tym momencie ten swój mroczny uśmiech. Nie dała się prosić, by wytłumaczyła o co chodzi. Ponownie zbliżyła się do Dracona.
  -   Czarny Pan powiedziała mi, że ma dla ciebie zadanie niezwykle ważne - powiedziała cichym głosem Bella. - Wiem też... że jeżeli się nie zgodzisz... lub ci się nie powiedzie to zapłacisz za to ogromnie.
           Draco starał się zapanować nad strachem, ale to co mówiła jego ciotka było nie do przyjęcia.
  -   Co to znaczy?
  -   Proste - prychnęła Bella. - Czarny Pan nie pozwoli ci dalej żyć... ani twoim bliskim.
           Bella spojrzała na Narcyzę. Ona prawie już płakała. Miała łzy w oczach... nie potrafiła wytrzymać tej presji.
  -   Ale słyszałam o tobie coś jeszcze Draco... - kontynuowała kobieta.
           Widać było, że jest bardzo tym podekscytowana. Cóż więcej może zrobić mu Czarny Pan? Odebrać życie jemu.... jego rodzicom.... Co jeszcze? Jak nic więcej nie mógł stracić.
  -   Słyszałam, że... jest ktoś jeszcze dla ciebie bardzo ważny... Od niedawna, ale... nie mógłbyś pogodzić się z tą stratą....
           Draconowi nie podobało się to dokąd zmierzała Bellatrix. To było niemożliwe. Tylko jego matka wiedziała.... tylko jej powiedział....
  -   Podobno spotkałeś JĄ niedawno...
           Bella uśmiechnęła się złowieszczo. Była tym rozbawiona. Fakt, że mogłaby stracić siostrę Narcyzę nie był dla niej przyjemny... ale to! To było coś zupełnie innego.
  -   Podobno jest bardzo ładną... mądrą... bystrą dziewczyna...
  -   Nieee....
           Blondyn spuścił wzrok z czarnowłosej kobiety. Do ostatniego momentu miał nadzieję, ze to nie może być prawda... ale właśnie stracił nadzieje...
  -   Clary...
           Powiedział Draco. To nie może być prawda! Tak nie może być! Jak to się stało?! Skąd ona wie?! Skąd Czarny Pan to wie...?
  -   Ale jak...?
  -   Draco... - powiedziała z uśmiechem na ustach Bella. - Czarny Pan wie wszystko... Czarny Pan ma władzę... Nawet nad twoim umysłem.
           A jednak, myśli Draco. To prawda. Czarny Pan się dowiedział... I to ode mnie! Sam ją wydałem! Sam sprowadziłem na nią niebezpieczeństwo! To moja wina! MOJA !!!
  -   Nieee...!!! - krzyknął Draco i odsunął się od Belli.
           Ona przypatrywała mu się z uśmiechem i kiwała głową.
  -   Tak nie można! Matko !
  -   Draco... - powiedziała pani Malfoy. - Już dość... wiesz, że nic się już nie da zrobić. Czarny Pan już wie i...
  -   Ciii !!! - przerwała jej Bella.
           Wszyscy ponownie spojrzeli na nią. Snape tak jak Bella zorientował się o co chodzi.
  -   Ucisz się Draco - warknął Snape.
           Blondyn i jego matka nadal nie wiedzieli o co chodzi. Bella uśmiechnęła się od ucha do ucha i  podskoczyła z radości i powiedziała:
  -   Czarny Pan...
           Draco miał nadzieję, że ten zły sen się zaraz skończy. Że za chwilę się obudzi i znów będzie leżał w swoim łóżku w swojej sypialni u Ślizgonów.
  -   Czarny Pan już tutaj jest. 



3 komentarze:

  1. super rozdział :) pisz dalej ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę się zrobiło nudno, ale zawsze zdarza się tak rozdział. W każdym nawet najlepszym opowiadaniu, więc się nie przejmuj moim zdaniem.
    Pragnę jeszcze przeprosić, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, ale nie potrafiłam wtedy skomentować czegokolwiek. Pustka i obojętność wtargnęły do mojego życia i chyba tak szybko nie pójdą, ale chciałam chociaż napisać trochę mojej opinii na ten temat. Wiem ile znaczy dla Ciebie chociaż taki malutki komentarz.
    W następnym rozdziale jestem pewna, że będzie się tyle działo. Szkoda mi Clary, ale to co najlepsze odchodzi cholernie szybko. Nie wolno nam się do szczęścia przyzwyczajać, bo potem może nas czekać ogromne rozczarowanie. W najbliższym czasie zapewne spotka ono Clary, ale mam nadzieję, że po wielu zawirowaniach i niepowodzeniach wszystko będzie dobrze.
    Życzę weny i pozdrawiam-wierna Draconka

    OdpowiedzUsuń
  3. O.o ciekawe co się wydarzy ...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każdy komentarz ;**