wtorek, 20 sierpnia 2013

XXXVII „Sen”

kolejny rozdział :)
trwa druga część opowiadania, więc nadejdą też wielki zmiany. Wiele was jeszcze zaskoczy. Pojawią się nowe postacie, których byście się nie spodziewali. Serdecznie zapraszam :)



           Lisa i Alice już były gotowe do wyjazdu. Po spakowaniu ostatniej rzeczy do walizki zeszły do salonu Puchonów. Tam czekali już na nich chłopcy.
  - Gotowe?  - spytał się David.
           Obie przytaknęły głową. Lisa spojrzała błagalnym wzrokiem w stronę Erica. Wszyscy byli tacy smutni odkąd Clary zniknęła. Chciała by jej chłopak coś poradził na to. Chciała by ją pocieszył, objął ramieniem, pocałował i mówił, że jest dobrze. Jadą na święta, a nikt jakoś się tym nie cieszy.
           Eric zrozumiał co miała na myśli Wziął ją za rękę i się uśmiechnął.
  - Chodźmy - powiedział do niej szeptem.
           Dziewczyna nie była w dobrym nastroju, ale się uśmiechnęła. Bardzo martwiła się o Alice. Tej nocy miała koszmary i obie strasznie to przeżyły. Nie miały w ogóle sensu, nie wie czemu coś takiego mogło się jej przyśnić i to przerażało ją najbardziej.
           Oboje wyszli z pokoju więc Alice, Cedrik i David zostali sami. Wszyscy pewnie jeszcze śpią, jest bowiem dość wcześnie.
  - Co się dzieje, Alice - spytał się David. Widział jej smętną minę. Czuł, że coś się stało, ponieważ dziewczyna nie potrafiła się skupić na bieżących wydarzaniach. - Powiedz mi.
           Spojrzała na niego, a potem na Cedrika.
  - Miałam koszmar.
           David pogłaskał ją po policzku.
  - Ale już dobrze, już się skończył. Nie musisz się martwić.
  - A właśnie, że niedobrze!! - krzyknęła i odsunęła się od niego gwałtownie. - Przepraszam, nie chciałam. - Spojrzała na Cedrika, który przypatrywał się jej z uwagą.
  - W porządku - powiedział.
           Przytaknęła. Była trochę zmieszana. Już wcześniej bywała roztrzęsiona po dziwnych wydarzeniach, ale nigdy tak bardzo nie przejęła się swoim snem. Nigdy przez jakiś głupi koszmar nie wyżywała się na przyjaciołach! Na jej ukochanym Davidzie! Co ma teraz powiedzieć? Przeprosić? Ale musi im powiedzieć co się jej przyśniło, to było wręcz niewiarygodne. Ten sen był taki realistyczny. To co się w nim wydarzyło była takie prawdziwe, jakby widziała to na własne oczy.
  - Powiedz - powiedział David, ale podszedł do niej już z dystansem. - Co ci się śniło?
  - Ja...
           Nie wiedziała od czego zacząć. Wzięła głęboki wdech i w końcu odważyła się na wyznanie tego wszystkiego, co ją trapiło.
 - Przepraszam, że tak się zdenerwowałam, nie chciała tylko...
           Obaj dali jej do zrozumienia, że rozumieją i, że ma kontynuować swoją wypowiedź. Nie chcą jej wybić z rytmu, a im szybciej pozbędzie się kamienia z serca, tym lepiej.
  - Ten sen tak na mnie podziałał. Nadal czuje to co czułam dzisiaj w nocy. Strach, złość, przerażenie. Ten sen był taki realistyczny.
  - Co ci się śniło? - spytał powoli Cedrik, chociaż każdy mógł się już domyślić, kto się jej śnił.
  - W tym śnie była Clary...
  - I Draco? - spytał się Cedrik. Dziewczyna przytaknęła.
           Ced nie był pewny, czy chce wiedzieć co się jej śniło. Ale zaciekawił go fakt, że Alice podczas tego snu się bała. Ale czego? Co się takiego działo w tym śnie?
  - Clary i Draco byli w jakimś domu...
           Alice ponownie zaczęła to sobie wyobrażać. Chłopcy słuchali uważnie.
  - Ale ten dom nie był już taki całkiem normalny. Był dość stary, powiedziałabym tradycyjny. Wszędzie panował mrok. - Przełknęła ślinę. - Szłam razem z nimi przez jakiś korytarz, ale oni mnie nie widzieli. Próbowała krzyczeć do Clary, ale mnie nie słyszała. Pytałam się Malfoya gdzie jesteśmy, ale i on mnie nie dostrzegał. Byłam przerażona, ciarki mnie przeszły. W końcu zorientowałam się, że nie jesteśmy sami. Szedł z nami również Profesor Snape i jakaś kobieta, o długich czarnych lokach.
           Profesor Snape? Chłopcy pomyśleli o tym samym. Czemu Alice miałaby śnić o nauczycielu Obrony Przed Czarną Magią?
  - Ta kobieta śmiała się głośno. Jako jedyna z nas była szczęśliwa. Szła przodem, gdzieś nas prowadziła. Gdy tylko spojrzałam na Clary zobaczyłam, że z całych sił przytula się do DRACONA.
           Cedrik i David aż podskoczyli, gdy tylko dziewczyna wymówił jego imię. Nie mówiła już swoim głosem. To nie był jej głos. Spojrzeli po sobie z przerażeniem. Co się stało Alice? Wzrok miała nieobecny, jakby wpadła w jakiś trans. Zaczęła coś bełkotać, ale już nie swoim głosem.
  - Czarny Pan będzie taki zadowolony! Na szczęście przyprowadziłeś ich Snape na czas! No jestem po prostu wniebowzięta! A ty Draco... Narcyza się o ciebie niepokoiła. Ale ja jej cały czas powtarzałam, że to nie o ciebie trzeba się martwić! Ha! Jesteśmy!
           David zacisnął wargi i szeroko otworzył oczy. Szybko podszedł do niej i zaczał nią potrząsać.
  - Alice! O matko! Alice co ty robisz! Obudź się!
  - David - powiedział Ced.
  - No zróbmy coś! Alice!
  - David! - Cedrik zwrócił jego uwagę na siebie. - Nie możesz nic zrobić, ona jakby wpadła w jakiś trans!
           Dziewczyna nadal miała nieobecny wzrok. Lecz po chwili się uśmiechnęła. Ale tak jakby to nie była już ona. Nadal nie wyszła z transu! Ale zaczęła mówić coraz szybciej.
  - Bella mogłabyś się przymknąć, Czarny Pan lubi cisze i wiesz o tym. Ha! To ty się lepiej zamknij! Jesteśmy. - Alice zaśmiała się głośno co jaszcze bardziej przestraszyło chłopców. Głos miała dziwny, na pewno nie należał do niej. Do jakiejś innej kobiety. Nawet do kilku innych kobiet. Ale to co teraz usłyszeli, zamurowało ich całkowicie. - Draco... rozczarowałeś mnie. - Ten głos, na pewni nie należał do Alice. - Tyle czasu, a Dumbledore nadal żyje. - Chwila przerwy, a później Alice ponownie rozpoczęła swój monolog. - Starałem się ale... - Uśmiech zniknął z jej twarzy, teraz pojawił się strach, a zaraz pot tym spoważniała. - Słyszałem o twoich próbach, lecz... chyba na próżno?. - Znów uśmiechnęła się szyderczo. - Crabbe, Goyle wynocha. Dajcie naszym gościom usiąść.
           David nie mógł słuchać tego ze spokojem, znów podjął się próby wybudzenia jej z tego transu. Potrząsnął nią tak jak wcześniej, ale dwa razy mocniej. Dziwne głosy ustały, ale Alice nie przestała mówić.
  - Czarny Pan kazał im usiąść. - Głos był złowrogi, ale podobny do jej własnego. Nie wybudził jej z transu. Nadal przeżywała to wszystko co widziała we śnie. - Nie był zadowolony z zachowania śmierciożerców. Kazał im... WYJŚĆ. - Ostatnie słowo jakby powiedziała sycząc. - Chciał tylko Dracona. Clary miała zginąć, ale plan uległ zmianie.
           Alice nagle oprzytomniała, zachwiała się na nogach i prawie by upadła, gdyby nie David i Cedrik, którzy zareagowali od razu. Łzy spłynęły jej po policzkach.
  - Co to było? - spytał się zaniepokojony Ced. - Alice, co to było??
  - Ja nie wiem...
           Przyglądali się jej uważnie i pomogli wstać.
  - Nie wiem co to było. David! Oh! Ja się boje. - Pogłaskał ją po głowie jak małą dziewczynkę. - Tak bardzo się boje – dodała szeptem.
  - Ja też, ale ja idę boje o ciebie. Co się z tobą dzieje?
           To pytanie było bardziej do siebie niż do niej.
           Musieli już iść, za chwile będzie śniadanie i pójdą w stronę pociągu, który zawiezie ich do domu. Nie mieli już czasu na żadne rozmyślania. Uczniowie wychodzili ze swoich pokoi, wszyscy byli gotowi na śniadanie. Oni również musieli już iść do Wielkiej Sali.

1 komentarz:

  1. Świetny rozdział! Alice widziała prawdę!
    Pisz szybko kolejny :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każdy komentarz ;**