kolejny rozdział :)
trwa druga część opowiadania, więc nadejdą też wielki zmiany. Wiele was jeszcze zaskoczy. Pojawią się nowe postacie, których byście się nie spodziewali. Serdecznie zapraszam :)
Lisa i Alice już były
gotowe do wyjazdu. Po spakowaniu ostatniej rzeczy do walizki zeszły
do salonu Puchonów. Tam czekali już na nich chłopcy.
- Gotowe? - spytał się David.
Obie przytaknęły
głową. Lisa spojrzała błagalnym wzrokiem w stronę Erica. Wszyscy
byli tacy smutni odkąd Clary zniknęła. Chciała by jej chłopak
coś poradził na to. Chciała by ją pocieszył, objął ramieniem,
pocałował i mówił, że jest dobrze. Jadą na święta, a nikt
jakoś się tym nie cieszy.
Eric zrozumiał co
miała na myśli Wziął ją za rękę i się uśmiechnął.
- Chodźmy - powiedział do niej szeptem.
Dziewczyna nie była w
dobrym nastroju, ale się uśmiechnęła. Bardzo martwiła się o
Alice. Tej nocy miała koszmary i obie strasznie to przeżyły. Nie
miały w ogóle sensu, nie wie czemu coś takiego mogło się jej
przyśnić i to przerażało ją najbardziej.
Oboje wyszli z pokoju
więc Alice, Cedrik i David zostali sami. Wszyscy pewnie jeszcze
śpią, jest bowiem dość wcześnie.
- Co się dzieje, Alice - spytał się David.
Widział jej smętną minę. Czuł, że coś się stało, ponieważ
dziewczyna nie potrafiła się skupić na bieżących wydarzaniach.
- Powiedz mi.
Spojrzała na niego, a
potem na Cedrika.
- Miałam koszmar.
David pogłaskał ją
po policzku.
- Ale już dobrze, już się skończył. Nie musisz
się martwić.
- A właśnie, że niedobrze!! - krzyknęła i
odsunęła się od niego gwałtownie. - Przepraszam, nie chciałam.
- Spojrzała na Cedrika, który przypatrywał się jej z uwagą.
- W porządku - powiedział.
Przytaknęła. Była
trochę zmieszana. Już wcześniej bywała roztrzęsiona po dziwnych
wydarzeniach, ale nigdy tak bardzo nie przejęła się swoim snem.
Nigdy przez jakiś głupi koszmar nie wyżywała się na
przyjaciołach! Na jej ukochanym Davidzie! Co ma teraz powiedzieć?
Przeprosić? Ale musi im powiedzieć co się jej przyśniło, to było
wręcz niewiarygodne. Ten sen był taki realistyczny. To co się w
nim wydarzyło była takie prawdziwe, jakby widziała to na własne
oczy.
- Powiedz - powiedział David, ale podszedł do niej
już z dystansem. - Co ci się śniło?
- Ja...
Nie wiedziała od
czego zacząć. Wzięła głęboki wdech i w końcu odważyła się
na wyznanie tego wszystkiego, co ją trapiło.
- Przepraszam, że tak się zdenerwowałam, nie
chciała tylko...
Obaj dali jej do
zrozumienia, że rozumieją i, że ma kontynuować swoją wypowiedź.
Nie chcą jej wybić z rytmu, a im szybciej pozbędzie się kamienia
z serca, tym lepiej.
- Ten sen tak na mnie podziałał. Nadal czuje to co
czułam dzisiaj w nocy. Strach, złość, przerażenie. Ten sen był
taki realistyczny.
- Co ci się śniło? - spytał powoli Cedrik,
chociaż każdy mógł się już domyślić, kto się jej śnił.
- W tym śnie była Clary...
- I Draco? - spytał się Cedrik. Dziewczyna
przytaknęła.
Ced nie był pewny,
czy chce wiedzieć co się jej śniło. Ale zaciekawił go fakt, że
Alice podczas tego snu się bała. Ale czego? Co się takiego działo
w tym śnie?
- Clary i Draco byli w jakimś domu...
Alice ponownie zaczęła
to sobie wyobrażać. Chłopcy słuchali uważnie.
- Ale ten dom nie był już taki całkiem normalny.
Był dość stary, powiedziałabym tradycyjny. Wszędzie panował
mrok. - Przełknęła ślinę. - Szłam razem z nimi przez jakiś
korytarz, ale oni mnie nie widzieli. Próbowała krzyczeć do Clary,
ale mnie nie słyszała. Pytałam się Malfoya gdzie jesteśmy, ale i
on mnie nie dostrzegał. Byłam przerażona, ciarki mnie przeszły. W
końcu zorientowałam się, że nie jesteśmy sami. Szedł z nami
również Profesor Snape i jakaś kobieta, o długich czarnych
lokach.
Profesor Snape?
Chłopcy pomyśleli o tym samym. Czemu Alice miałaby śnić o
nauczycielu Obrony Przed Czarną Magią?
- Ta kobieta śmiała się głośno. Jako jedyna z nas
była szczęśliwa. Szła przodem, gdzieś nas prowadziła. Gdy tylko
spojrzałam na Clary zobaczyłam, że z całych sił przytula się do
DRACONA.
Cedrik i David aż
podskoczyli, gdy tylko dziewczyna wymówił jego imię. Nie mówiła
już swoim głosem. To nie był jej głos. Spojrzeli po sobie z
przerażeniem. Co się stało Alice? Wzrok miała nieobecny, jakby
wpadła w jakiś trans. Zaczęła coś bełkotać, ale już nie swoim
głosem.
- Czarny Pan będzie taki zadowolony! Na szczęście
przyprowadziłeś ich Snape na czas! No jestem po prostu
wniebowzięta! A ty Draco... Narcyza się o ciebie niepokoiła. Ale
ja jej cały czas powtarzałam, że to nie o ciebie trzeba się
martwić! Ha! Jesteśmy!
David zacisnął wargi
i szeroko otworzył oczy. Szybko podszedł do niej i zaczał nią
potrząsać.
- Alice! O matko! Alice co ty robisz! Obudź się!
- David - powiedział Ced.
- No zróbmy coś! Alice!
- David! - Cedrik zwrócił jego uwagę na siebie. -
Nie możesz nic zrobić, ona jakby wpadła w jakiś trans!
Dziewczyna nadal miała
nieobecny wzrok. Lecz po chwili się uśmiechnęła. Ale tak jakby to
nie była już ona. Nadal nie wyszła z transu! Ale zaczęła mówić
coraz szybciej.
- Bella mogłabyś się przymknąć, Czarny Pan lubi
cisze i wiesz o tym. Ha! To ty się lepiej zamknij! Jesteśmy. -
Alice zaśmiała się głośno co jaszcze bardziej przestraszyło
chłopców. Głos miała dziwny, na pewno nie należał do niej. Do
jakiejś innej kobiety. Nawet do kilku innych kobiet. Ale to co teraz
usłyszeli, zamurowało ich całkowicie. - Draco... rozczarowałeś
mnie. - Ten głos, na pewni nie należał do Alice. - Tyle
czasu, a Dumbledore nadal żyje. - Chwila przerwy, a później Alice
ponownie rozpoczęła swój monolog. - Starałem się ale... -
Uśmiech zniknął z jej twarzy, teraz pojawił się strach, a zaraz
pot tym spoważniała. - Słyszałem o twoich próbach, lecz...
chyba na próżno?. - Znów uśmiechnęła się szyderczo. -
Crabbe, Goyle wynocha. Dajcie naszym gościom usiąść.
David nie mógł
słuchać tego ze spokojem, znów podjął się próby wybudzenia jej
z tego transu. Potrząsnął nią tak jak wcześniej, ale dwa razy
mocniej. Dziwne głosy ustały, ale Alice nie przestała mówić.
- Czarny Pan kazał im usiąść. - Głos był
złowrogi, ale podobny do jej własnego. Nie wybudził jej z transu.
Nadal przeżywała to wszystko co widziała we śnie. - Nie był
zadowolony z zachowania śmierciożerców. Kazał im... WYJŚĆ. -
Ostatnie słowo jakby powiedziała sycząc. - Chciał tylko
Dracona. Clary miała zginąć, ale plan uległ zmianie.
Alice nagle
oprzytomniała, zachwiała się na nogach i prawie by upadła, gdyby
nie David i Cedrik, którzy zareagowali od razu. Łzy spłynęły jej po policzkach.
- Co to było? - spytał się zaniepokojony Ced. -
Alice, co to było??
- Ja nie wiem...
Przyglądali się jej
uważnie i pomogli wstać.
- Nie wiem co to było. David! Oh! Ja się boje. -
Pogłaskał ją po głowie jak małą dziewczynkę. - Tak bardzo
się boje – dodała szeptem.
- Ja też, ale ja idę boje o ciebie. Co się z tobą
dzieje?
To pytanie było
bardziej do siebie niż do niej.
Musieli już iść, za
chwile będzie śniadanie i pójdą w stronę pociągu, który
zawiezie ich do domu. Nie mieli już czasu na żadne rozmyślania.
Uczniowie wychodzili ze swoich pokoi, wszyscy byli gotowi na
śniadanie. Oni również musieli już iść do Wielkiej Sali.
Świetny rozdział! Alice widziała prawdę!
OdpowiedzUsuńPisz szybko kolejny :)